sobota, 2 sierpnia 2014

Nie, no to już jest przesada. Czyli powrót do krainy Eda Lee. Opowiada Paulina.


Zbierzcie mnie z podłogi bo leżę i nie potrafię wstać. Dostałam obuchem w tył głowy i zgwałcono mnie mentalnie. Nie wiem już kim i gdzie jestem. Nie pozwolono mi sięgać po te książki a ja jak maniak, na przekór wszystkim dotarłam do meandrów dobrego smaku i granic przyzwoitości. Przysięgłam, że nigdy więcej tego nie zrobię. Mówiłam- NIE, DOSYĆ, KONIEC. Gdzieś z tyłu głowy krążyło pytanie czy naprawdę po tym, co doznałaś po lekturze opowiadania „Dritifilia” nie masz dość?
A „Pan Kadłubek”? Też mało?
Ano mało...

Wszystko to dlatego, iż po przekopaniu się przez każdą, wydaną w Polsce książkę Eda czułam nadciągającą wielkimi krokami depresję. Nic mnie nie cieszyło, nikt już nie był tak ekstremalny, brutalny i obsceniczny. Tęskniłam za tym i musiałam, po prostu musiałam zaznać tego uczucia powalenia siekierą w głowę raz jeszcze.
Czy boli? Tak, ale lektura Eda Lee musi piec i zostawiać ślady. Im prędzej to zrozumiecie tym lepiej dla was.



Dlatego też najpierw sięgnęłam po „Header”, czyli opowieść o policjancie, jego żonie i dwóch wieśniakach a w tle tytułowy, że się tak wyrażę rytuał, który, jak to usłyszałam niegdyś w jednym z kabaretowych skeczy zrywa papę z dachu. Wiertarka nie sądziła, że można ją używać w tak wymyślny sposób. Zapewniam was również, że akt zemsty nigdy nie był aż tak straszny i brutalny. Dotarłam do prawdy objawionej- jestem chora, bo czytając coraz to nowsze, wyjęte niczym z najplugawszych czeluści domu publicznego opisy przemocy czułam, że to właśnie to czego potrzebowałam. Do tego ten wieśniacki styl, kiedy w powieści wypowiadali się wioskowi głupcy- było to na tyle realistyczne że czułam się jakbym naprawdę przeniosła się na oblaną słońcem, amerykańską wieś. Ogromnym pozytywem jest również fakt, iż Ed ma niebywale czarne poczucie humoru, które tutaj świeci triumfy. W połączeniu z przewrotnym i zaskakującym finałem „Header” to przemyślana i zaprawdę niegłupia mini-powieść, która, choć na pierwszy rzut oka zdaje się być kolejnym chorym wymysłem „jakiegoś idioty” jest niebywale zgranym horrorem i winna być traktowana z szacunkiem (a kto uważa inaczej niech go spotka tytułowe header!).

Potem, niezrażona ogromem obrzydliwości postanowiłam dać szansę kolejnej, w moim mniemaniu równie pokręconej powieści „Bighead”, która w opinii wielu fanów jest jedną z najlepszych, a na pewno jedną z najbardziej pokręconych historii spod pióra pana Lee. Skupiająca się na trudnych sytuacjach życiowych dziewczyn imieniem Charity i Jerricia książka przygniata ogromem przemocy, która przekracza jakiekolwiek granice dobrego smaku. Zwłaszcza duet Dicky i Balls (swoją drogą genialnie by to wyglądało w tłumaczeniu), którzy terroryzują i zabijają każdego, choć odpowiedniej by było napisać każdą bo ofiarami obu panów najczęściej padają kobiety właśnie, jest czymś, czego długo nie zapomnicie. Owi panowie bawią się swymi zdobyczami niczym szmacianymi lalkami i robią z nimi co tylko im się żywnie podoba. Jest o wiele mocniej niż w „Sukkubie” i „Ludziach z bagien”. Dawka przemocy i zboczenia sięga zenitu a wyczyny tytułowego Bigheada na długo pozostaną w mej pamięci. Tak samo mocno zapamiętam sceny erotyczne, które nie pozostawały ani trochę miejsca wyobraźni. Czy to źle, że Lee epatuje wyuzdanym i niepoprawnym seksem? Pozwijcie mnie za to, ale tak musiało być. Takie są konsekwencje sięgania po ekstremalny horror. Cóż, to chyba na tyle.




Swoją drogą nie widzę potrzeby i większego sensu wypisywania wam owych chorych i niemoralnych scen. Kto choć raz miał styczność z twórczością tego jakże szalonego Amerykanina ten wie czego się spodziewać. Każda inna osoba powinna sięgnąć najpierw po chociażby wspomnianą wcześniej „Dritifilię” (którą znajdziecie w darmowej wersji kiedy tylko wpiszecie w wyszukiwarkę „Gorefikacje II”), która, chociaż nie epatuje brutalnością jest na tyle obrzydliwa, że każdy, kto się skrzywi będzie miał stuprocentową pewność że może być tylko gorzej. Mam niekłamaną nadzieję, że przedstawione przeze mnie książki zostaną przetłumaczone i wydane w naszym pięknym kraju (chcielibyście?). Dosyć ucisku, dosyć chowania się po kątach! Czas odpalić wiertarkę i ruszyć na poszukiwanie nowych ofiar. Idziecie ze mną? Ja, póki co, jestem najedzona.

 Paulina Kowalska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz