sobota, 10 stycznia 2015

Konrad. T. Lewandowski "Czas egzorcystów". Nadstawiamy głowy.

No i mam problem. Poproszono mnie o recenzję „Czasu egzorcystów”, najnowszej książki Konrada T. Lewandowskiego. Wybór autora problemem akurat nie jest, wcześniejsze książki tegoż znam od lat i w większości cenię. Nie jest również kłopotem samo pisanie, bo choć najczęściej przychodzi mi pisać służbowe maile w korporacji, to dla odmiany chętnie złożę kilka słów o literaturze. Zawodowym krytykiem literackim jednakże nie jestem… i tu problem już jest.
Lewandowski bowiem znany jest z tropienia amatorskich recenzji, po wytropieniu wykonuje zaś na recenzentach malownicze egzekucje, by na koniec poskakać po ich trupach. Czytelników łaknących krwistych detali odsyłam do Internetu.
Pisać więc? Wystawiać się na ukamienowanie na oczach tłumu internautów? Rozmyślałem tak i rozmyślałem, aż w końcu skończyłem lekturę „Czasu egzorcystów” i rozterki same zniknęły. 
A zniknęły, bo przeczytałem po prostu dobry kryminał (albo thriller, granice gatunkowe od dawna zdają się zacierać). Jest masa wyrazistych postaci, jest krew i mocny język. Jest też dobrze skrojona akcja, nie ma zaś dłużyzn i przynudzania. 
Do tego dostajemy sporo policyjnego warsztatu, całkiem wiernie oddającego realia służby. W paru  miejscach ten policyjny realizm nieco się gubi, jednak licentia poetica nie takie rzeczy potrafi wyczyniać dla dobra fabuły.
Dostajemy także środowisko katolickie, na kilku szczeblach hierarchii – tu nie mam żadnych kompetencji aby oceniać realizm ale sporo fragmentów mogę z łatwością (i głębokim smutkiem) odnieść do polskich realiów. 
W zasadzie jedyny słaby fragment to ten, gdzie bohaterowie przeprowadzają burzę mózgów, w knajpie gdzieś na Muranowie. Sama burza mózgów potraktowana jest po macoszemu i poszła jakby za szybko, zaś ostra satyra na hipsterskie lokale i ich bywalczynie, choć może zasłużona, nijak nie pasuje mi do fabuły. Śmiem nawet przypuszczać, że ten fragment był napisany przy jakiejś innej okazji i wklejony w książkę nieco na siłę. No, ale 2 słabsze strony z ponad 350 to ja mogę przeboleć. Bo poza nimi książka jest naprawdę dobrze napisana, pełna krwistych (a czasem i krwawych) bohaterów i do ostatnich stron trzyma w niepewności.


No właśnie, bohaterowie. Po lekturze książki to oni najmocniej zostali mi w pamięci. Do tej pory jest dla mnie tajemnicą, w jaki sposób autor nakreślił taką liczbę sugestywnych charakterów raptem kilkoma zdaniami, a czasem pojedynczymi słowami. Uduchowiona nauczycielka i jeszcze bardziej uduchowiony dziennikarz, dwaj egzorcyści, krawiec, asystent biskupa, długo mógłbym wymieniać. Lepiej będzie, jak sami do nich dotrzecie. 
A gdyby Przewodas miał jednak ochotę poskakać po moim trupie, to niniejszym podaję łeb swój na Półmisku – nie podpisując się pod tekstem z nazwiska. Okrutnie on bowiem tego nie lubi.

Tomasz vel kobold


Konrad T.Lewandowski
Czas egzorcystów
seriaChimaera
Zysk i s-ka
2014



11 komentarzy:

  1. Bardzo fajny tekst. Krótki, ale pokazałeś zalety i wady książki. Zabrakło mi konkretniejszego zarysu fabuły, bo nie wiem jak tytuł ma się do zawartości książki? W sumie to nawet bym ją przeczytała.... :D

    W kwestii "krwistych detali": właściwie to nie ma czegoś takiego jak amatorska recenzja. Wypowiedź jest albo recenzją, albo opinią. Poza tym każdy ma prawo do swojej opinii. Blogi to nie opiniotwórcze wyrocznie, ale nowoczesne formy komunikacji i rozmów za znajomymi. A chyba mówić można jak się chce i co się chce. Mnie boli tylko jedno, że dorosły człowiek przejmuje się opinią nastolatki... smutne. Bardzo mało zwraca się uwagi na przemoc w internecie, która na młodych ludzi (i nie tylko) ma zgubny wpływ. Wobec przemocy werbalnej i braku kultury nie można pozostać obojętnym.

    Nie ma złych książek - to prawda, dlatego "Czas egzorcystów" warto przeczytać. Nie można łączyć "wybryków" autora z jego twórczością - to już zależy, czy on sam tak nie robi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    2. Tytuł jest od właściciela bloga, tekst ode mnie - może stąd dysonans. A zarysu fabuły zabrakło świadomie - wydawca na okładce książki zdradził na tyle dużo, że nie chciałem głębiej wchodzić w samą opowieść. Wolałem za to podrzucić kilka postaci, żeby zainteresować ewentualnych czytelników ;)
      Ostatnia sprawa, czyli oddzielanie autora od dzieła - to też wypowiedź autora bloga, nie moja, ale w pełni się z nią zgadzam. Wiele rzeczy które czytamy, oglądamy czy słuchamy, jest tworzone przez 'trudnych' ludzi. Alkoholików, ćpunów, długo można wymieniać. Czy zachwyt ich twórczością ma jednocześnie oznaczać, że musimy się z nimi przyjaźnić albo ich szanować?

      /kobold

      Usuń
    3. Zachwyt ok, ale danie im pieniędzy za książkę to jakby forma wsparcia :)

      Usuń
    4. No pewnie - i powinniśmy ich wspierać. Inaczej nie będą mieli kasy na prochy i przestaną tworzyć to, co nam się tak podoba.

      /kobold

      Usuń
  2. Ciszę się, że zgadamy się co do tego, że wartością samą w sobie jest dzieło literacki, czy po prostu książka. To za pomocą słów zapisanych na kartach powieści wciągani jesteśmy w świat wykreowany w głowie autora. W tym przypadku autor jest dość specyficzny. Tzn może nie sam autor, ale opinie przez niego wyrażane a dokładnie sposób w jaki to robi. Ale cóż, takiego mamy pana Lewandowskiego i pewnie taki pozostanie. Dlaczego to robi? Nie wiem, może po prostu taki jest. A może nakłada na twarz maskę ostatniego chama, bo ma w tym jakiś cel. Nie wiem, nieważne. Ważny jest papier i słowo w nim zapisane. Czytając książkę nie myślę, kim jest autor, jakie ma poglądy i czy śpi z facetem czy z trzema laskami. Odnosząc się do słów Kobolda, czym byłaby "Gdy oślica ujrzała anioła", gdyby N.Cave nie popełnił jej, będąc totalnie w innym wymiarze. Przykładów pewnie jest wiele. Także rozumiem hejtowanie i banowanie pana Lewandowskiego. Ale namawianie aby nie czytać jego prozy? - tego nie kumam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, dla niektórych tolerancja to trudne słowo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale czy nie jest tak, że pisząc opinię lub recenzję zawsze do czegoś się namawia lub nie? :)

    To fakt, że często tekst obrywa za autora, ale czy autor nie jest temu winien?

    OdpowiedzUsuń
  5. Recenzja dobrze napisana. Tomasz zwrócił uwagę na bohaterów, nie pisząc czy pomysł, zagadka – w końcu – sama fabuła spełnia oczekiwania czytelnika. Pewnie gdyby nie spełniała, to by to zostało wytknięte. Tak na marginesie: ciekawi mnie jedno. Czy Lewandowski, opisując środowisko katolickie, pojechał stereotypami. Akurat w przypadku „ludzi kościoła” jest to bardzo łatwe... a dla autora wygodne. Chociażby z tego względu prędzej czy później „Czas...” przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisałem z natury, to znaczy obejrzałem na youtube dużo homilii, świadectw, wywiadów z egzorcystami, reportaży itd. A na piwo chodzę od lat do baru prowadzonego przez emerytowanego policjanta, do którego przychodzą koledzy z pracy - stąd "wiedza operacyjna". Scena z hipsterskimi poetkami może wydawać się dziwna, ale po sprawie poetki Maksymiuk/Goniewicz wydaje się jakby prorocza...
    Kęsim recenzentowi nie będzie, bo nie ma powodu.
    Pozdrawiam
    Autor

    OdpowiedzUsuń
  7. "Chamstwa nic nie tłumaczy." - I po co ta hipokryzja?
    KTL

    OdpowiedzUsuń