Kto chciałby żyć w świecie, w
którym można wypożyczyć (dosłownie) swoje ciało? Oddać je za pewną okrągłą
sumkę na tydzień albo na miesiąc jakiejś stuletniej staruszce lub staruszkowi?
W świecie, w którym można wcielić się w atrakcyjnego nastolatka? By w obcej
skórze niczym w przebraniu imprezować, skakać na bungee lub robić inne rzeczy
wysokiego ryzyka, wymagające ponadprzeciętnych zdolności? Lissa Price w swojej
debiutanckiej powieści „Starter” (oryginalny tytuł „Starters”) rysuje właśnie
taki, tylko z pozoru beztroski, obraz rzeczywistości. Wykreowana przez autorkę
postapokaliptyczna antyutopia to nie tylko niebanalny thriller dla nastolatków.
To przede wszystkim świeża, futurystyczna fabuła, stawiająca wiele ważnych
pytań, w tym te - natury etycznej.
Główną bohaterką opowieści jest
nastoletnia Callie. Dziewczyna wraz z przyjacielem Michaelem w opuszczonych na
przedmieściach Los Angeles ruderach stara się otoczyć opieką swojego młodszego,
chorowitego brata Tylera. Cała trójka próbuje przeżyć w świecie, w którym
jeszcze niedawno trwała wojna i panoszyła się tragiczna w skutkach zaraza. Co
ważne, wirus rozprzestrzeniony w czasie wojny, zgładził wszystkich między 20 a 60 rokiem życia. Ocalałe
społeczeństwo niejako naturalnie zostało podzielone na młodszych – starterów i
sędziwych – enderów. Ci ostatni, z reguły obrzydliwie bogaci, nie oglądając się
na jakiekolwiek wartości, są gotowi zrobić wszystko, by ich życie trwało
możliwie jak najdłużej.
Callie, chcąc spełnić obietnicę,
jaką dała swoim rodzicom, i zapewnić bratu godziwy byt, decyduje się skorzystać
z dobrodziejstw wysoko rozwiniętej technologii świata przedstawionego przez
Lissę Price. W tym celu zgłasza się do „Prime Destinations”, miejsca, w którym
przechodzi zabieg wszczepienia do mózgu mikroczipa, sprawiającego, że dzięki
specjalnemu oprogramowaniu obca osoba - renter - będzie mogła na pewien czas
„wynająć” ciało dziewczyny. W przypadku Callie nie wszystko idzie jednak zgodnie
z planem. Kiedy nastolatka budzi się na imprezie w tłumie obcych ludzi, zdaje sobie
sprawę, co się stało, czym tak naprawdę zajmuje się „Prime Destinations” i po
co właściwie została „wynajęta”, robi wszystko, by odzyskać siebie i swoich
najbliższych.
Dużą zaletą powieści Lissy Price
jest wyraźna swoboda i lekkość prowadzonej narracji. Autorka zastosowała
ciekawy i co istotne, niełatwy chwyt polegający na tym, że cały świat,
wszystkie wydarzenia, a nawet emocje, ukazane zostały z perspektywy tego, co akurat
widzi, myśli i czuje główna bohaterka. Zabiegi stylistyczne, dające się zauważyć
w „Starterze”, powinny się spodobać wszystkim tym czytelnikom, którzy nie lubią
zbędnych opisów i powtarzających się retardacji. Akcja poprowadzona została
wyjątkowo dynamicznie i efektownie. W dodatku postacie, mimo że bez żadnych głębszych
rysów psychologicznych, są barwne i odznaczają się wyjątkową siłą wyrazu.
Co w „Starterze” uderza
najbardziej? Wizja świata stworzona przez amerykańską pisarkę jest z jednej
strony fascynująca, a z drugiej niebywale koszmarna. Starzy ludzie, niczym
zombie o przeraźliwie bladych cerach i srebrzysto siwych włosach, żyją tylko
dzięki młodym ciałom, należącym do ocalałych dzieci i nastolatków. Wojna już
dobiegła końca, a pomimo to, wciąż są w mieście skażone miejsca, do których
nikt z własnej nieprzymuszonej chęci nie chce zaglądać. Nikt nie stara się też
uporządkować chaosu, który w mieście nastał. Nikt nie próbuje stworzyć
dzieciom, które przeżyły i straciły rodziny, prawdziwego domu. Zamiast tego,
małych mieszkańców LA umieszcza się w owianych złą sławą przytuliskach, by
później móc ich wszystkich wykorzystać. Sieroty są traktowane jak więźniowie.
Nikt z enderów o tych młodszych członków społeczeństwa się nie troszczy, no
chyba że są oni członkami dalszej lub bliższej rodziny staruszków.
Mogłoby się wydawać, że obraz wymyślony
przez Lissę Price jest zbyt obszerny jak na kilkaset stron powieści. Przez to
chwilami można by odnieść wrażenie, że fabuła książki jest jakby
niedopowiedziana albo nawet niedopracowana. Praktycznie każda strona budzi
jakieś pytanie lub wątpliwość. Może to być zarzut, ale również zaleta –
pozwalająca pozostawić, przede wszystkim młodemu czytelnikowi, sporo swobodnej
przestrzeni na bardziej niestereotypowe i kreatywne wyobrażenie treści.
Książka „Starter” porównywana
jest przez czytelników do bestsellerowej trylogii Suzanne Collins, „Igrzyska
śmierci” (ang. „The Hunger Games”). Czy słusznie? Oczywiście można doszukiwać
się podobieństw pomiędzy obu fabułami. Przykładowo, zarówno w pierwszej, jak i
w drugiej powieści, bohaterkami są młode dziewczęta, które troszcząc się o los
bliskich, podejmują próbę walki z systemem. Generalnie jednak nie sposób nie
dostrzec w historii Lissy Price mnóstwa cech oryginalności. Można założyć, że „Starter”
pod pewnym względem będzie przypominał „Igrzyska śmierci”. Przypuszczam, że
historia Callie równie przebojowo wejdzie do czytelniczego repertuaru młodych
ludzi tak samo, jak opowieści o niesamowitych przygodach Katniss.
Powieść „Starter” wydaną nakładem
wydawnictwa Albatros polecam. Choć na początku podchodziłam do książki
sceptycznie, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że przy nadarzającej się
okazji warto po nią sięgnąć. To przede wszystkim unikalna treść, doskonała narracja, dobrze
skonstruowany świat, zapadający w pamięć bohaterowie, a do tego zaskakujące
zwroty akcji. Pewnie dlatego książka, która zaledwie od kilku dni jest dostępna na
polskim rynku wydawniczym, już zbiera wysokie recenzje i to nie tylko od
miłośników fantastyki. Dodam jeszcze, że czytelnikom, których powieść „chwyciła”,
z pewnością spodoba się fakt, że historia Callie ma swoją kontynuację. Drugi
tom serii „Edner” (ang. „Enders”) najprawdopodobniej również już wkrótce trafi
do polskich księgarń.
Magdalena Sz,
Magdalena Sz,
I jak tu tego nie chcieć teraz? I lista się wydłuża. Raz, że bankructwo mnie czeka, dwa ślepota, trzy potrzebuję czasowstrzymywacza...
OdpowiedzUsuńJa chciała bym być w tych czasach.
OdpowiedzUsuń