niedziela, 26 kwietnia 2015

"Wiking Vulgar i straszna wycieczka". Cykl "Małe potworki" #10

Ta straszna szkoła / Wiking Vulgar i straszna Wycieczka – Odyn Rudobrody/

Książka napisana przez samego Odyna Rudobrodego, to prawdziwa gratka dla fanów wikingów i ich surowego stylu życia. Przed sobą mam właśnie trzecią już część przygód młodego Vulgara, który chce zostać - nikim innym - tylko Prawdziwym Wikingiem. Niestety nie za bardzo ma się od kogo bycia Prawdziwym Wikingiem nauczyć. Mieszka bowiem w wiosce o wdzięcznej nazwie Porycze, w której grabieżczo – łupieżczej tradycji nikt nie kultywuje. Nie ma więc się czemu dziwić, że Vulgar i jego przyjaciele byli przekonani, że do sławetnego grabienia potrzebne są...grabie. Tata naszego głównego bohatera, Harald, pełni niezbyt poważaną funkcję czyściciela toalet, nie jest więc dla syna wzorem, który ten chciały naśladować. Helga, mama Vulgara, to mistrzyni zapasów z morsem, czyli najsilniejsza z kobiet Porycza. Niestety chłopiec często odczuwa jej siłę na własnej skórze, gdy ta przerywa jego piękne sny o sławie, wyrzucając go z łóżka na zimną posadzkę. Najczęściej Vulgar nie ma ochoty budzić się i wstawać, gdy trzeba pójść szkoły, co jest zupełnie naturalne w jego wieku. Dagmar Imbecyl, miejscowy nauczyciel, nie uczy przyszłych wikingów - w odczuciu chłopca - niczego przydatnego. Gdy okazuje się więc, że nauczyciel zaniemógł i w jego zastępstwie lekcje poprowadzi Otto Miażdżygnat, wiking z prawdziwego zdarzenia, chłopiec nie posiada się z radości.



Nie łudźmy się jednak, nie od dziś wiadomo, że szkoła to najprawdziwszy z prawdziwych i najstraszniejszy na świecie horror, bez względu na to z jakim nastawieniem się do niej pójdzie i jaki nauczyciel będzie prowadził lekcje. W rankingach na najkoszmarniejsze szkoły, te dla wikingów biją wszystkie inne na głowę. Uczniom, na dalekiej, mroźnej północy, pod czujnym i brutalnym okiem ekscentrycznego Otto, grozi bowiem: podpalenie włosów, siniaki od parowania ciosów i lodowate prysznice. Ale to jeszcze nic, w ramach zajęć odbywają się jeszcze pojedynki na miecze i identyfikowanie zwierząt – czyli potencjalnego zagrożenia – poprzez wnikliwie badanie odchodów. Ukoronowaniem szkolnych zmagań jest noc w "terenie". To jest dopiero szkoła! Niech po tej lekturze jeszcze jakiś uczeń zacznie narzekać na swoje lekcje…

Tydzień nauki, w którym z dnia na dzień entuzjazm Vulgara maleje, zakończony zostaje wspomnianą już weekendową wycieczką. Otto zabiera młodzież na coś, co można by określić biwakiem. Uczniowie, jak na survival przystało: piją rosę z trawy i zajadają się oślizgłymi pomrowami – tak, to te ślimaki bez skorupek -, a zamiast poduszek mają kamienie. Hitem staje się opowiedziana przez Vulgara, straszna historia o trollu ludojadzie. Niewinna z pozoru opowieść wywołuje nieoczekiwane i komiczne sutki. Jakie? Musicie przeczytać sami. Zdradzę tylko, że wywołują spore emocje i porządnie elektryzują. W każdym razie troll ludojad i towarzyszące wycieczce wydarzenia na pewno przejdą do historii Porycza, jako taka wikingowa miejska legenda.

Wesołe i wciągające perypetie małego wikinga są skonstruowane w sam raz dla "szkolnego" czytacza, który doceni wartką akcję, krótkie dialogi i dużą czcionkę. Taki młodszy też znajdzie w nich coś dla siebie: zadowoli się zabawnymi ilustracjami. Co ciekawe, książka nie jest skierowana tylko i wyłącznie do chłopców. Do szkoły wikingów uczęszcza przecież także księżniczka Freja, która w niczym nie ustępuje kolegom i niejednemu daje popalić. Charakterek ma bowiem godzien twardej kobiety północy.

Nie jest to zbytnio pedagogiczna książka - skoro zachęca do żonglowania kupą łosia – ale nie została też zupełnie pozbawiona przesłania. Okazuje się, że nie ma ludzi, którzy nie boją się niczego. To tylko ich poza. Kolejna prawda dotyczy tego, że najstraszniejsze jest to, co sobie wyobrażamy. To wyobraźnia bowiem najczęściej tworzy i podsyca nasze lęki.

Podsumowanie:
Wartości edukacyjne – mimo swojej niepedagogiczności, niesie z sobą prawdę o tym, że tylko kłamcy i pozerzy twierdzą, że niczego się nie boją;
Koszmarkowatość – jeśli ktoś nie lubi szkoły, zawsze może się pocieszyć tym, że inne dzieci mają gorzej. Klasycznego w swojej wymowie straszenia w tej książeczce nie ma;
Estetyka – karykatura i przerysowanie w sam raz oddają istotę wydarzeń i charakter bohaterów. Czarno-białość ilustracji i miękką okładkę rekompensuje bardzo przystępna cena;
Pomysłowość –  dalekie echa Jak wytresować smoka? Tylko bez smoka i z naciskiem na szkołę;
Dostosowanie treści do wieku – dla młodszych (około6 lat) rozbrajające ilustracje, dla starszych (około 9 lat) przystępny tekst  napisany sporą czcionką.

Alicya Oss

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz