środa, 6 czerwca 2018

Zbiory opowiadań, jeszcze z tak niszowego gatunku jak weird to dobry przepis na sprzedażową klapę

"Zbiory opowiadań, jeszcze z tak niszowego gatunku jak weird to dobry przepis na sprzedażową klapę."

Jakiś czas temu, na grupie FB Horror Weird Fiction (link) pojawiło się zdjęcie anglojęzycznej antologii poświęconej światowemu weirdowi. Już nie pamiętam ile wydawca zebrał tekstów (ponad sto?), książka, a właściwie cegła 1500 stronicowa rozbudziła marzenia grupowiczów o wydaniu tego, lub niemal podobnego zbioru w Polsce. 
Zbioru przedstawiającego najważniejsze teksty gatunku, od samego początku powstania weirda po dzień dzisiejszy. Rozpoczęło się snucie planów i pomysłów, kto mógłby to u nas wydać. Czasami pomysłów wariackich. Oczywiście w tego typu otwartej dyskusji poruszono wiele wątków, często pobocznych, jednak zdanie napisane przez Piotra Borowca zapadło mi szczególnie w pamięć, i siedzi w mojej głowie. Z Piotrkiem znamy się kupę czasu, mało kiedy się zgadzamy (śmiech), czasami żremy się jak dwie stare baby zazdrosne o to, na poletku której rośnie większa marchewka. Jednak zawsze mamy do siebie szacunek. Piotr napisał:

"Zbiory opowiadań, jeszcze z tak niszowego gatunku
 jak weird to dobry przepis na sprzedażową klapę."
(Za chwilę wrócę do tej myśli.)
Znalazła się tam także wypowiedź Bartka Zujewskiego z Vespera, które to wydawnictwo zostało wręcz wywołane do zajęcia stanowiska, czy są w stanie wydać zbiór o którym jest mowa, czy nie?
Pozwolę sobie przytoczyć.



"...Nawet jeśli udałoby się kupić "za śrubki" licencję, to koszty tłumaczeń i tak byłyby kosmiczne (uwzględniając fakt, że sporo już jest zrobionych to i tak trzeba by było je odkupić). Do tego chociażby kilkanaście ilustracji, posłowie,korekta, redakcja, druk (optymistycznie licząc ile osób to kupi? 500? 1000 w 5 lat - wiecie jakie są ceny twardej oprawie i takiej objętości przy tak niskich nakładach? ),haracz dla empiku, i nasz skromny zysk. Ile to by ostatecznie miało kosztować? ze 120 -150 zł lekko licząc. I z tego 1000 robi się 200 osób, a reszta czeka aż skończą się nam prawa i wyląduje w "taniej książce" gdzie i tak będzie za parę dych. Cytując klasyka z naszego działu handlowego: "to się ku%&a nie sprzeda". Nie dziś, nie w tym kraju."

I teraz odpowiem na pytanie, dlaczego powyższy cytat załączyłem. 
Swego czasu zastanawiałem się nad wydaniem podobnego zbioru "Shadow Show" pod redakcją Raya Bradbury`ego, gdzie mamy opowiadania: Hilla, Gaimana, McCammona i wielu innych autorów. Nie jest to półfabrykat (jeżeli używamy już nomenklatury budowlanej) pokroju książki od której zacząłem swój wpis. Jednak koszta wydania zbioru ponad dwudziestu opowiadań na 600 stronach przerosły nawet moje marzenia. Zresztą nie chodzi tutaj o kasę, a głównie o sprzedaż.
I teraz powoli wracamy do stwierdzenia Piotrka Borowca, mając w głowie liczby przytoczone przez Bartka Zujewskiego.  
(Zawiłe? Nie sądzę :) )

Jesteśmy tuż przed wydaniem antologii "Sny umarłych. Polski rocznik weird fiction" i zacząłem na poważnie zastanawiać się nad odbiorem tej pozycji. To w moim mniemaniu najważniejszy zbiór polskiego weirda od dobrych kilku lat. Zbiór prezentujący niemal cały przekrój tematyczny gatunku. To zestaw opowiadań od weirdowej pulpy po ciężkie, psychodeliczne i surowe weird. To zbiór, który spędza mi sen z powiek, ponieważ zastanawiam się czy tytułowe zdanie nie jest prorocze.
Zastanawiam się co premiera, a raczej sprzedaż tej pozycji udowodni i pokaże, do jakich zmusi refleksji oraz czy da odpowiedź na kilka pytań.
1. Czy weird fiction pomimo popularności Lovecrafta jest gatunkiem niszowym, a wg cytowanych opinii - jest. 
2. Czy tego typu inicjatywy - nie ukrywajmy fanowskie, mogą spopularyzować ten gatunek?
3. Czy sprzedaż na poziomie 100 - 200 egzemplarzy to już sukces wydawniczy?
4. Co zrobić, aby o zbiorze dowiedziało się jak najwięcej osób?
5. Czy środowisko fanów literackiej grozy aktywnie wesprze projekt (i nie chodzi o sprzedaż)?
6. Jak bardzo dość wysoka cena zbioru ( kilkaset stron, twarda oprawa, koszta) wpłynie na ilość sprzedanych egzemplarzy?
7. Kiedy wprowadzić do sprzedaży e-booka? Bo, że trzeba, to oczywiste.

Na koniec napiszę, że nie są to moje rozterki związane z pytaniem "Wydać, czy nie wydać?". Tutaj decyzja zapadła już dawno i jak wszystko się powiedzie, to w czerwcu ruszymy z przedsprzedażą. I mogę obiecać, że wydamy "Sny umarłych" najlepiej jak umiemy.












1 komentarz:

  1. Jeśli chodzi o punkt trzeci, to sam fakt, że np. Sny umarłych 2018 mają na LubimyCzytać 34 opinie mówi coś o poziomie zaangażowania czytelników. Bo sprzedać to jedno, a tu najwidoczniej wydarzyło się coś więcej. Więc tak, jest tu sukces.

    OdpowiedzUsuń