poniedziałek, 20 maja 2019

B. A. Paris - Pozwól mi wrócić


Dotychczas wydane powieści B.A. Paris – „Za zamkniętymi drzwiami” i „Na skraju załamania”, oceniam bardzo pozytywnie. To dobre powieści łączące thriller psychologiczny z dramatem. W podobnym tonie zachowana jest najnowsza powieść autorki pod tytułem „Pozwól mi wrócić”. Jednak tym razem mam wrażenie, że autorka nie do końca potraktowała swoich czytelników poważnie, serwując im powieść w wielu miejscach niespójną i naiwną.

Ktoś widział ją po dwunastu latach od feralnego dnia jej zaginięcia. Desperackie poszukiwania – zwłaszcza przez jej partnera Finna, nie przynoszą żadnych rezultatów. I nagle, ot tak, Laylia pojawia się przed drzwiami domu, który dzieliła przed laty z Finnem. Mężczyzna nie dowierza tym informacjom, uznając je za kolejny ślepy trop, choć wiadomość ta wprowadza ferment w jego życiu, które dzieli już z inną kobietą, notabene siostrą Layli. Pewnie by zignorował te rewelacje, gdyby nie matrioszki, które Finn i jego przyszła żona zaczęli znajdować pod drzwiami domu. Te lalki związane są przede wszystkim z dzieciństwem sióstr. Ellen twierdzi, że jedna z matrioszek znalezionych pod drzwiami łudząco przypomina te, która wiele lat temu zgubiła się Layli. Dlaczego jednak postanowiła przemówić dopiero po 12 latach? Czy jest gdzieś przetrzymywana wbrew własnej woli? Czy po prostu odeszła po tym, co feralnego dnia zrobił jej Finn, a czego nigdy nie wyznał policji? Relacja Layli i Finna od początku oparta była na kłamstwie.

B.A. Paris potrafi zbudować napięcie, to nie ulega wątpliwości, dlatego poprzednimi powieściami tak łatwo oczarowała czytelników. Spójna fabuła, dramaturgia wyrazistych postaci, skondensowana i wartka akcja – te elementy musiały wpłynąć na pozytywny odzew, który przyczynił się do tego, że dwie poprzednie powieści autorki stały się hitem. Nie inaczej jest w przypadku „Pozwól mi wrócić”, bo książkę czyta się bardzo dobrze, ale naprawdę trudno brać historię w niej zawartą na poważnie.
Końcówka jest mocno przewidywalna, ale na tyle bzdurna, że aż trudno było uwierzyć, że autorka zdecydowała się na takie rozwiązanie tej powieści. A jednak! Jak dla mnie fabuła była mało rzeczywista. Dodatkowo bohaterowie powieści nie myśleli logicznie i przypominali raczej dzieci błądzące we mgle niż dobrze prosperujących dorosłych. Cóż, jednak najłatwiejsze rozwiązania sytuacji w tej powieści nie mogłyby zostać wykorzystane, bo wtedy cała historia nie miałaby absolutnego sensu. Autorka chyba liczyła na to, że czytelnik nie zwróci uwagi na tak nieznaczące szczegóły, jak logika postępowania i niedorzeczność całej sytuacji, a jednak stało się inaczej. Ta cała otoczka była niesamowicie drażniąca, bohaterowie przez to wydawali się bardzo płytcy i niedojrzali emocjonalnie, przez co z dobrze rokującego thrillera psychologicznego powstała jakaś absurdalna opera mydlana.
Nieprawdopodobna historia – w sensie negatywnym, która przez to uchodzi za niezbyt udane czytadło na rozluźnienie po ciężkim dni. Choć może niezupełnie, bo mocne niedopowiedzenia w fabule „Pozwól mi wrócić” mogą nieźle wkurzyć i ostatecznie rozstroić nerwy.

Autorka recenzji: Magdalena Wardęcka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz