sobota, 20 grudnia 2014

ONI - Olga Haber. Paulina recenzuje.

Olga Haber- „Oni”.

Owiana nutką tajemnicy postać Olgi Haber i jej prawdziwej tożsamości dodawała pikanterii i smaczku premierze powieści „Oni”. Chociaż dokopałam się do prawdziwego imienia i nazwiska autorki po przeczytaniu wywiadu zadecydowałam, że jeśli Olga Haber to postać, która kocha grozę i chcę się ową miłością dzielić z nami niech ową Olgą dla horroru pozostanie. Dawid Kain to też przecież Dawid Kain co nie? Imię, awatar, zdjęcie czy cokolwiek innego nie mają jednak żadnego znaczenia bowiem najważniejsza jest książka. Do powieści zasiadłam z szeregiem oczekiwań i już w trakcie lektury pierwszych stron szybko okazało się, że mogę je wszystkie wsadzić do kapelusza. Tego bowiem drodzy Panie i Panowie nawet w najśmielszych snach sobie nie wyśniłam. Nadchodzą „Oni” i bynajmniej nie mają dobrych zamiarów.




Trzydziestokilkuletnia dziennikarka Natalia chce pozbierać się psychicznie po tragicznym wypadku, którego była świadkiem i zaszywa się w "Emilówce" - położonym w pięknej okolicy, drewnianym domku nad jeziorem. W tym idyllicznym otoczeniu nawiązuje romans ze sporo młodszym mężczyzną i czuje się wreszcie szczęśliwa. Upragniony spokój nie trwa jednak długo. W otoczeniu Natalii zaczynają się dziać bardzo niepokojące rzeczy - kobieta czuje się obserwowana, dręczą ją senne koszmary, niepokoją zielonkawe wyładowania atmosferyczne nad okolicą. Atmosferę grozy podsyca zachowanie mieszkańców miasteczka – ludzie stają się agresywni, zawistni i nerwowi. Po serii brutalnych wydarzeń Natalia postanawia wyjechać, ale ci, którzy mają już wobec niej plany, nie pozwolą jej uciec...
(opis wydawcy- Videograf)



Byłam bardzo zadowolona, kiedy dowiedziałam się, że na naszym grajdołku z horrorem pojawi się nowa postać i będzie to kobieta. Nie boli mnie i nie spędza mi snu z powiek fakt, że większość autorów grozy w Polsce to mężczyźni, ale nie będę ukrywała, że spojrzenie na ten gatunek oczami kobiety to dla mnie zawsze interesujące i ciekawe doświadczenie. Chociaż nie jestem w wieku głównej bohaterki Natalii jej problemy i przemyślenia wydały mi się w kilku momentach niepokojąco podobne do moich. Dzięki temu poczułam swoistą więź z tą lekko zagubioną i chcącą zacząć swe życie na nowo postacią. Jak to jednak w horrorach bywa sielanka i względny spokój są tylko prowizoryczne i rozpadają się niczym domek z kart przy każdym mniej lub bardziej silnym podmuchu. Również tutaj biedna Natalia zostaje wystawiona na ciężką próbę walki z samą sobą o lepsze życie i zweryfikowanie tego, czego tak naprawdę chce od życia. Dziwne zdarzenia, historie przyjaciela i kłótnie z nowym kochankiem wcale w owej walce nie pomagają, jednak sprawiają, że z jeszcze większym zaciekawieniem śledzi się jej losy. Równie zachwycający jest swojski i malowniczy krajobraz „Emilówki”. Chociaż na chwilę przeniosłam się do słonecznego miasteczka. Zważywszy na niezbyt korzystną aurę panującą na dworze jest to niczym błogosławieństwo. Książki nie da się odłożyć na półkę bez poczucia winy, a każda próba powiedzenia sobie, że to już naprawdę ostatni rozdział jest z góry skazana na sromotną klęskę. „Oni” wciągają do swego świata lepiej niż niejedne tornado.

Oszczędność krwawych scen nie jest, jakby się na pierwszy rzut oka mogło wydawać czymś, na co można psioczyć i narzekać. Dzięki temu zabiegowi straszne momenty stają się dla czytelnika bardziej wyraźne, a dzięki faktowi, że każde kolejne, można tu śmiało rzec zjawisko jest jeszcze dziwniejsze od poprzedniego czekamy na nie z wypiekami na twarzy. Sam ich opis jest taki, jaki w horrorach być powinien, czyli odpowiednio krwawy i nieraz szokujący. Atmosfera niepokoju wylewa się z kart powieści i sprawia, że książka jest tak zwyczajnie interesująca. Niedomówienia i furtki dla przyszłej interpretacji sprawiają, że to my sami musimy sobie odpowiedzieć na pytanie co tak naprawdę się wydarzyło. Przynajmniej dla mnie jest to świetny zabieg i nic więcej nie mogłabym oczekiwać. Równie świetnie wypadły postacie drugoplanowe, które diametralnie się od siebie różnią. Kochanek Łukasz jest nieopierzonym młodziakiem, który jednak troszczy się o Natalię i ją wspiera. Sąsiad i przyjaciel Maciej z żoną Anetą zdają się być udanym, zgranym i kochającym małżeństwem. Dochodzi do tego były chłopak Natalii, Emil, który zdaje się nie do końca godzi z rozstaniem. A i oczywiście kot o wdzięcznej nazwie Boruta. Z niego to dopiero jest ancymonek! Ta paleta barwnych postaci, którzy zgrabnie zapełniają drugi plan również stoją za sukcesem debiutu Olgi Haber na arenie grozy.

Malkontent i ten „typowy polaczek” mógłby narzekać, że „to przecież już gdzieś było” i „mało to wszystko oryginalne”. Ja jednak nie zamierzam bawić się w niezadowolonego konsumenta i nie składam żadnych reklamacji. Styl, język i klimat bronią się na tyle, że nie przeszkadza mi jakakolwiek wtórność i podobieństwo do innych książek. W XXI wieku mało rzeczy będzie uchodziło za nowatorskie bo przecież wszystko już kiedyś było, a my możemy jedynie kopiować i zmieniać tak, żeby to się jeszcze temu jednemu pokoleniu podobało. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że świetnie się przy powieści „Oni” bawiłam i nie pogniewałbym się gdyby romans z horrorem stał się dla autorki poważnym i długotrwałym (ba, dożywotnim!) związkiem. To byłoby zaprawdę owocne i piękne.

Olga Haber dumnie zasiliła szeregi wydawnictwa Videograf i sprawiła, że mam ogromny apetyt na więcej. Książka zasługuje na uznanie i jest to niewątpliwie pozycja obowiązkowa dla każdego fana dobrze napisanego, wciągającego dreszczowca, który nie boi się romansu z pewnym innym gatunkiem literackim. Jednak odpowiedź na pytanie jaki to gatunek musicie znaleźć sami bo ja w całej swej dobroduszności postanowiłam wam tego nie zdradzać. Ruszcie swe cztery litery i sami sprawdźcie czy to, o czym do jasnej anielki tutaj pisałam to prawda. No już, już! Warto!


Paulina K.

1 komentarz:

  1. Ja niestety nie czytałam tej książki z wypiekami na twarzy. Nie ukrywam, że lekko się rozczarowałam. Zgadzam się, że książka wciąga, bo mimo wszystko doczytałam ją do końca. Pomysł na całość również jest dobry, a zakończenie zaskakujące. Niestety grozy i pełnej napięcia atmosfery tajemnicy nie poczułam. No cóż, czasem trudno mnie zadowolić. Na szczęście powieść spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem zarówno na gruncie miłośników horroru, jak i odbiorców literatury młodzieżowej, a to bardzo dobrze. Uważam, że Olga Haber ma talent i może stanąć w szranki ze Stefanem Dardą :) Mam nadzieje, że podniesie rękawice i jej kolejna powieść zwali z nóg.

    OdpowiedzUsuń