"Piotr Kulpa", gdy wpisuję takie hasło w wyszukiwarkę
internetową, to wskakują: recenzje, zapowiedzi i opinie związane z Twoimi
książkami z cyklu „Pan na Wisiołach”. O samym autorze prawie nic. Dzięki
informacji z Videografu, który wydaje Twoje książki wiem, że piszesz wiersze,
powieści, piosenki, że jesteś frontmenem kapeli Meakulpa*, której fragment występu
znalazłem na youtubie. Ten praktycznie brak informacji o Tobie, to świadomy
wybór?
Wyskakuje też jakiś
były minister oraz blog dziewczyny piszącej o biustonoszach. Jak go ostatnio
przeglądałem, to faktycznie pomyślałem, że to ciekawsza działka, niż groza.
Choć jak się patrzy na niektóre staniki, to dopiero jest groza.
Brak informacji
wynika raczej z tego, że nie umiem zabiegać o swój wizerunek, tak jak robi się
to dziś. Myślę tu o fb, na którym nie mam profilu ani funpage’a. Ale może
wkrótce będzie.
Z tego, co o mnie w necie, to np.:
Z tego, co o mnie w necie, to np.:
Kim w takim razie jest Piotr Kulpa? Co lubi? Czym się
zajmuje?
Facet, który żyje
już 48 lat poza macierzystym środowiskiem. Lubię żyć, kochać i kartoflany
placek z boczkiem i śmietaną, który sam piekę. Lubię tworzyć i w ten sposób
opowiadać ludziom różne rzeczy. Lubię tworzenie jako antidotum na umieranie,
którego wokół pełno, które odczuwam całym sobą każdego dnia. Na co dzień
pracuję jako sprzedawca, mam jednak taka cichą nadzieję, że wkrótce będę mógł
zająć się w większej mierze pisaniem.
Możesz opowiedzieć jak zrodził się pomysł aby pisać
powieści grozy?
To dlatego, że
chciałem napisać coś, co uda się wydać. Do tej pory pisałem dla dzieci (powieści
„Ciepełko” i „Hala i Bas”) i choć wydałem je, to nie było łatwo. Owszem,
wydawnictwom się podobało ale „nie mieściło się w planach”. Pomyślałem, że
krwawe historie do śniadania to dziś podstawowa lektura każdego szanującego się
nastolatka i że tędy będzie najłatwiej dostać się na rynek. Tylko, że w tych moich książkach, miesza się dużo pokręconej obyczajówki z nieokiełznanymi żądzami i
nie jest to chyba klasyczny horror ani powieść grozy. Niektórzy się boją,
niektórzy nie. Ale jestem z niej zadowolony – z „Pana na Wisiołach”.
Pierwszy tom - „Mroczne siedlisko” odniósł spory sukces,
zebrał dobre recenzje i dobre opinie. Podobnie zresztą było z „Krzykiem mandragory”. Zaskoczyło Cię to? Spodziewałeś się tak
dobrego przyjęcia przez czytelników?
Miałem taką
nadzieję. Mam kilkoro czujnych, wrażliwych czytelników wśród przyjaciół.
Czytają moje rzeczy w maszynopisie i są pierwszym zwierciadłem. Ja sam jestem
zadowolony z powieści i liczyłem na to, że się spodoba. To jest ogromna frajda,
szczególnie na spotkaniach autorskich, na żywo, móc dyskutować o losach
stworzonych przez siebie postaci. A zdarzają się oczywiście różne opinie i
uwagi. I dobre i złe.
Skąd pomysł na taką fabułę, bohaterów? Możesz coś o tym
opowiedzieć? Jak pisałeś książkę? Czy pomysły przelewałeś od razu na papier,
czy robiłeś jakiś plan powieści, szkice?
Jest w moim mieście
– Bełchatowie – jak w każdym, zresztą „drzewo sumień”, jak je nazwałem. Drzewo
upstrzone pinezkami, zszywkami, gwoździami i resztkami nekrologów. Odkąd
pamiętam, zawisały na nim informacje o tym, kto umarł. Pomyślałem, że można
odwrócić zagadkę. Ludzie umierają, żeby było co wieszać na drzewie. Zatem,
jeśli je ściąć, przestaną umierać. I początkowo na kanwie tego pomysłu chciałem
napisać opowiadanie na konkurs Fantastyki. Ale się nie zmieściłem. Powstała
obszerna powieść, podzielona potem na dwa tomy. Tymek – niepijący alkoholik, to
oczywiście ja, Ręba, wredny komisarz, to oczywiście ja, Obrzyn, morderca psów –
ja. No i cudowny, uroczy grajek, owijający wokół palca kobiety – no, kto? No.
Piszę w zasadzie na
żywo. Coś tam notuję, ale niewiele. Piszę wolno, i sporo poprawiam na bieżąco.
Nie uważasz, że motyw przeprowadzki z wielkiego miasta,
do samotnego domu, lub przynajmniej domu w dziwacznej okolicy, staje się takim
naszym rodzimym-polskim punktem wyjściowym, pomysłem na powieść grozy? Podobny
motyw można znaleźć w książkach Stefana Dardy, Łukasza Henela czy Olgi Haber.
Nie masz takiego wrażenia, że większość czytelników
chciałaby się znaleźć w takich opuszczonych, lub otrzymanych w spadku domach?
Najpierw to
myślałem, że wymyśliłem coś niesamowicie oryginalnego. Tak podobno jest, że
autor zachłystuje się własnym pomysłem. Zresztą najpierw wiodącym motywem miał
być temat drzewa, a dopiero potem zszedł on na plan dalszy. Ale masz rację, my
po prostu marzymy o bezpiecznym miejscu na tej niebezpiecznej - wskutek
obecności człowieka - ziemi.
Później trochę się
przestraszyłem, bo zobaczyłem nagle, że to przecież najbardziej wyświechtany i
ograny motyw. Na szczęście, widać jeszcze nie wyczerpany. To tak jak z bluesem.
Trzy akordy, a nie ma mu końca.
Gdy umawialiśmy się na wywiad i zamieniliśmy kilka maili,
napisałeś, że dostajesz sygnały, że cykl „Pan na Wisiołach” bardzo podoba się
kobietom.
Zapytałem żonę: „Kurczę co tak ci się podoba, u tego Kulpy?”
Zapytałem żonę: „Kurczę co tak ci się podoba, u tego Kulpy?”
Popatrzyła na mnie jak na wariata i nic. W końcu (za Twoją namową) udało się.
I to co mi przeszkadzało w pierwszym tomie, czyli powroty do przeszłości, wspomnienia i ratownik (uśmiech), dla niej było jednym z głównych argumentów, że bohaterowie są tacy normalni- jak zza ściany, że z ich doświadczeniem życiowym, przebytymi porażkami, problemami osobistymi są tacy codzienni, namacalni i fizyczni, jak wielu naszych znajomych. Ponadto, trzeba lubować się we wspomnianych - leśnych, wiejskich, tajemniczych klimatach i zakątkach, które kryją niejedną złą historię. Wiele czytelniczek ma pewnie takie wspomnienia z czasów młodości, przecież nie każdy urodził się w wielkim mieście. I jakąś rolę w tym, że kobietom podobają się Twoje książki, może odgrywać tęsknota za beztroskimi młodzieńczymi latami, za innym światem, którego już nie ma. Oczywiście dochodzi tajemnicza atmosfera, sceneria, akcja i sami bohaterowie. To chyba wpływa na taka popularność „Pana na Wisiorach” wśród kobiet.
I to co mi przeszkadzało w pierwszym tomie, czyli powroty do przeszłości, wspomnienia i ratownik (uśmiech), dla niej było jednym z głównych argumentów, że bohaterowie są tacy normalni- jak zza ściany, że z ich doświadczeniem życiowym, przebytymi porażkami, problemami osobistymi są tacy codzienni, namacalni i fizyczni, jak wielu naszych znajomych. Ponadto, trzeba lubować się we wspomnianych - leśnych, wiejskich, tajemniczych klimatach i zakątkach, które kryją niejedną złą historię. Wiele czytelniczek ma pewnie takie wspomnienia z czasów młodości, przecież nie każdy urodził się w wielkim mieście. I jakąś rolę w tym, że kobietom podobają się Twoje książki, może odgrywać tęsknota za beztroskimi młodzieńczymi latami, za innym światem, którego już nie ma. Oczywiście dochodzi tajemnicza atmosfera, sceneria, akcja i sami bohaterowie. To chyba wpływa na taka popularność „Pana na Wisiorach” wśród kobiet.
Jednak jeden moment w obydwu tomach jest bardzo irytujący.
Moją żonę, która jest fanką „Pana na Wisiołach”, doprowadzało wręcz to do szału i machając mi przed oczami Twoją książką, mówiła: ”Kiedy następny tom? Przecież On to specjalnie, urwał w najlepszym momencie!”.
Skąd pomysł aby czytelników wystawiać na taką próbę?
Moją żonę, która jest fanką „Pana na Wisiołach”, doprowadzało wręcz to do szału i machając mi przed oczami Twoją książką, mówiła: ”Kiedy następny tom? Przecież On to specjalnie, urwał w najlepszym momencie!”.
Skąd pomysł aby czytelników wystawiać na taką próbę?
To była konieczność.
Książka miała ponad siedemset stron i wydawnictwo zdecydowało, żeby ją podzielić
na dwa tomy. Ja z kolei uznałem, że nie ma sensu robić przerwy jakoś specjalnie
zamykając fabułę pierwszej części, bo ta historia musi mieć swoje tempo i to
był akurat wierzchołek. Wiedzieliśmy też, że obie części ukażą się w odstępie
trzech miesięcy, to chyba nikt nie zapomni, o co szło. A trzecia część, „Trzeba
to zabić”, ukazała się po kolejnych trzech miesiącach. Więc rok 2014 to czas
Smuty w moim życiu. Oby nie naprawdę.
Pozdrów i podziękuj
żonie – ale uważaj –czytelniczki mają „takie wspomnienia” nie tylko z czasów
młodości.
Piotr akcja ostatniej (chyba) części, toczy się sześć lat
po wydarzeniach które opisałeś w „Krzyku mandragory”. Wyjaśni się wszystko? Czy
może coś zostanie niedopowiedziane, zostawione na inny czas?
Niby się wyjaśnia.
Można na tym poprzestać, ale ja nie chcę. Potrzebny jest mi kolejny tom, by
życiu stało się zadość. To będzie za kilka lat. Nie wcześniej, raczej.
Może teraz z innej beczki. Co czyta Piotr Kulpa? Albo,
masz powiedzmy taki TOP5 ulubionych tytułów?
Czytam Stephena
Kinga, również poradnik o pisaniu. Świetnie buduje postaci, choć ma też tytuły
gnioty. Czytam Marię Pawlikowską-Jasnorzewską, Bursę, Grochowiaka, Leśmiana,
Stachurę, Hłaskę, Bruno-Milczewskiego, McCarthy’ego, Thorwalda, Oates,
Sapkowskiego, Martina.
TOP5 – nie odważę się.
Po dwudziestu kilku latach zakupiłem 5 tomów Stachury i odkrywam go ponownie. Wiele zależy od stanu ducha i potrzeby serca.
TOP5 – nie odważę się.
Po dwudziestu kilku latach zakupiłem 5 tomów Stachury i odkrywam go ponownie. Wiele zależy od stanu ducha i potrzeby serca.
Plany na przyszłość? Następne książki?
Piszę powieść
fantasy „Oriana I Ramiona Atlety”, ale świat, który stwarzam, to nie kraina elfów
i mieczy ani magii. Mam nadzieję, że ktoś to doceni, bo to moja – tak myślę –
bardzo ważna powieść. Oprócz tego kończę właśnie pierwsze opowiadanie z cyklu
„Teoria przedmiotu”. Traktuję to trochę jak zadanie zlecone, bo do tej pory nie
udało mi się napisać jeszcze opowiadania. Jestem gaduła.
Ponieważ stoimy na progu Nowego Roku, masz jakieś
życzenia, które chciałbyś aby się zrealizowały, czy spełniły w 2015 roku?
Mam.
(śmiech) no tak, jakie pytanie taka odpowiedź.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Powodzenia i najlepszego Piotrze.
Dzięki, Seba.
*Meakulpa- właściwa nazwa zespołu, po kilku zmianach, pomimo znajdujących się w internecie materiałów pod nazwą Mea Culpa
*Meakulpa- właściwa nazwa zespołu, po kilku zmianach, pomimo znajdujących się w internecie materiałów pod nazwą Mea Culpa
Zgadzam się z tym, że Kulpa piszę tak, że kobiety chcą czytać :) Kochamy jak ktoś bawi się z nami w kotka i myszkę...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że bedzie okazja do spotkania autorkiego w naszym miescie-skoro Pan Piotr tak je lubi ;-) Pozdrawiam równiez i..juz mam własnie 3 częśc-od jutra czytam!!!
OdpowiedzUsuń