sobota, 15 sierpnia 2015

Oystein Stene "Wyspa Zombie"

Kim są i jak wyglądają klasyczne zombie? Zdeformowane, cuchnące, ociekające krwią i pałające rządzą mordu. Głodne ludzkiego mięsa,z z gnijącą i odpadającą skórą. Nic tak nie paraliżuje wyobraźni, jak spotkanie z diabolicznym nieumarłym, który chce tylko jednego: zatopić swoje zęby w ciele ofiary. Taki obraz „zombiaków” serwują nam ostatnio autorzy książek i twórcy rozmaitych filmów. Do takiego obrazu przywykliśmy. Norweski powieściopisarz, Oystein Stene proponuje coś zupełnie innego. Jego „Wyspa zombie” to książka oryginalna, ze świetnym pomysłem na fabułę i konstrukcję. Rzecz, która na pewno będzie się wyróżniać na półce z innymi powieściami o podobnej tematyce.
            Z opisu dowiadujemy się, że akcja będzie się toczyć na Labofonii, „wyspie ukrytej przed resztą świata gdzieś na Atlantyku”. Jak chce autor, wyspa jest wyjątkowo stara, znana już w czasach sprzed setek lat, gdy spisywano żywoty świętych. Labofonia jest interesująca z jednego względu: żyją na niej tajemniczo wyglądający i zachowujący się ludzie, a dokładniej stwory przypominające postacie ludzkie. Czytelnik włącza się do akcji, kiedy na wyspę trafia w niewyjaśnionych okolicznościach pewien rozbitek, Johannes van der Linden. Mężczyzna „nie jest do końca pewien, skąd wyruszył i dokąd trafił”. Wie tylko tyle, że od momentu przybycia na wyspę Labofonia będzie jego drugim domem.
            O tym, kto tak naprawdę zamieszkuje Labofonię, czytelnik dowiaduje się razem z głównym bohaterem. Vaan der Linden z dnia na dzień odkrywa, że jego ciało przybrało specyficzną, nieludzką naturę. Co prawda nie ocieka krwią i nie zachowuje się, jak znane z „Walking Dead” trupy, ale wygląda i robi wszystko tak, jakby nie do końca pochodził z ludzkiego świata. Można powiedzieć, że mieszkańcy Labofonii witają nowego przybysza z otwartymi ramionami. Nasz bohater… dostaje pracę w ratuszowym archiwum. Tam wraz z czytelnikiem może badać historię wyspy i powoli rozszyfrowywać tajemnicę jej istnienia na Ziemi.

            W „Wyspie zombie” O. Stene zwraca uwagę niesztampowa konstrukcja powieści. Z jednej strony mamy możliwość śledzenia losów głównego bohatera i napotkanych przez niego postaci. A z drugiej – poznajemy całą historię wyspy i dzieje jej politycznych uwarunkowań: począwszy od czasów zamierzchłych aż do współczesności. Taki zabieg, odwołujący się do przeglądanych przez van der Linden’a archiwów, sprawia wrażenie, że opowieść o ukrytej przed światem wyspie nieumarłych nabiera znamion autentyczności. Jeśli dołożyć do tego nawiązania do wzmianek literackich z kanonu dzieł literatury światowej czy odwołania do faktów historycznych, przeświadczenie o tym, że Labofonia pełna tajemniczych istot istnieje gdzieś naprawdę, nabiera jeszcze większego sensu.
            Czytając „Wyspę zombie”, nie sposób nie dostrzec, że O. Stene do popularnego ostatnio tematu o nieumarłych podszedł bardzo ambitnie. Powieść norweskiego pisarza bynajmniej nie jest pozbawioną głębszej treści historyjką o „zombiakach”, ich obrzydliwych, morderczych potrzebach i pragnących litości ofiarach. W tym przypadku zombie, trzymane w ryzach przez mocarstwa tego świata, mogą (ale też nie muszą) służyć jako pewnego rodzaju maska albo alegoria alterglobalizmu. Do tego, czytając powieść O. Stene, warto przyjrzeć się bliżej relacjom, jakie panują pomiędzy mieszkańcami i przybyszami Labofonii. One także zdają się odzwierciedlać wszelkie problemy współczesnych społeczeństw.

            Innymi słowy: „Wyspa zombie” to nie tylko tania rozrywka. O. Stene, jak na reżysera i twórcę sztuki teatralnej przystało, tworzy coś, co wyrasta ponad obecną, międzykulturową zombie-opowieść. Jedyny mankament powieści, który może nie przypaść do gustu preferującym szybkie zwroty akcji czytelnikom, to bardzo niespieszne tempo fabuły. Ale mimo to, opowieść czyta się dobrze. Choć nie jest kolejna książka o zombie, którą połknie się w kilka godzin. Na „Wyspie zombie” warto rozgościć się na dłużej. Warto spróbować odkryć jej tajemnice i schowane między wersami treści. To książka na mocną piątkę. Polecam.

Magdalena SZ.

Ostein Stene
Wyspa Zombie
Zysk i s-ka 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz