„T.T” Piotra Kulpy to z całą pewnością jedna z najlepszych
powieści grozy, jakie ukazały się w mijającym roku w Polsce. I nie ma w tym
stwierdzeniu przesady, bowiem powieść broni się nie tylko ciekawym zamysłem
fabularnym, ale stylem - mocnym, mięsistym, dusznym. Tworzącym atmosferę
osaczenia, która towarzyszy nam przez całą lekturę.
Kulpa okazuje się znakomitym prozaikiem, który doskonale
rozumie rytm mrocznych historii i potrafi nadać im właściwy ton. Polecam
każdemu, kto oczekuje od literatury nie tylko treści, ale i formy.
Historia miejscami kojarzy mi się z jednym z opowiadań
Sapkowskiego („Muzykanci”, ze zbioru
„Coś się kończy, coś się zaczyna”). Może to przez nieco demoniczny obraz kotki
Bastet, może przez całościową kreacje powieści, w której nasza rzeczywistość
niebezpiecznie ociera się i przenika z drugą stroną? Dość, by wywołać uczucie
niepokoju, momentami wręcz zwyczajnego lęku, ale jednocześnie by nie powiedzieć
za dużo zbyt wcześnie, by nie obnażyć
wszystkiego od razu.
Kulpa ma ta szczególną umiejętność przedstawiania wymyślonej
przez siebie kreacji świata powolnie, okruchami, wplecionymi między poszczególne
sceny. Nie serwuje nam suchego wykładu nt praw rządzących stworzoną przez niego
rzeczywistością, ale pozwala nam ją samodzielnie odkrywać, składać z
rozrzuconych elementów, jak z puzzli. I to wg mnie jedna z największych zalet
powieści. Tajemnicza, gęsta atmosfera tej historii sprawia, że nie sposób się w
niej nie zatracić, nie podobna nie utonąć w onirycznych majakach, gdzie
retrospekcje czasów i miejsc są na porządku dziennym, a każdy kryje więcej, niż
gotów jest zdradzić...
Kulpa doskonale poradził sobie z kreacją bohatera - człowieka
upadłego, przytłoczonego życiem, niesłusznymi wyborami. Uwikłanego w
skomplikowane relacje z kobietami, zakleszczonego z jednej strony w zniszczone
przez siebie małżeństwo i nieudolne próby wychowywania córki, a ognisty, ale
momentami kuriozalny w formie romans z tajemniczą kobietą.
Warstwa obyczajowa w „T.T” jest zarysowana bardzo silnie i
nie będąc jedynie tłem dla mroczniejszych, nadnaturalnych zdarzeń, jest
integralną częścią powieści - co stanowi o jakości książki. Tu nie ma
niedbałości w konstrukcji świata, fabuły. Tu wszystko ma swoje miejsce, a każdy
z elementów składowych jest ściśle określony i niezbędny dla finalnego dzieła.
Kulpa rozumie literaturę po swojemu. Jego język nie jest
przesadnie prosty, rzeczowy, wykładniczy. Proza w „T.T” jest gęsta od
wieloznaczności, metafor, kotłujących się emocji. Im dalej, im głębiej brniemy
w świat stworzony przez autora, tym mniej zdajemy się wiedzieć, tym mniej
rozumieć, bo twórca odsłania przed nami tylko kolejne tajemnice.
Nie znaczy to, że powieść nie znajduje w finale należytych
rozwiązań dla wszystkich wątków.
To dzieło kompletne, przemyślane, w którym autor doskonale
wiedział przez cały proces twórczy, gdzie chce dotrzeć. I konsekwentnie nas do
tego punktu prowadzi.
Podoba mi się styl pisania Kulpy, bowiem opiera się on na
mocno emocjonalnym postrzeganiu rzeczywistości. Jego światy są szare, brudne,
depresyjne. Ale w jakiś sposób naturalistyczne, co dobrze wpasowuje się w
gatunkową konwencję i pozwala mu budować dosadniejszą atmosferę. Tak na
wczesnym etapie pisali Orbitowski, Małecki. Po taka prozę lubi sięgąć często
Zychla czy Wojciechowicz. Autorzy, którzy nie trzymają się sztywno konwencji
gatunkowej, ale badają grunt literacki, nie trzymając się ślepo konwencji,
co - jak widać - wychodzi im i ich
tekstom tylko na dobre. Kulpa również idzie w tym kierunku. Sięga po męską,
surowa prozę obyczajową, doprawiając ją wątkami horrorowymi i nadnaturalnymi,
bez których sam tekst byłby gorzkim moralietem o życiowym rozbitku z kryzysem
wieku średniego. Odpowiednio podbarwiony grozą staje się powieścią gatunkową,
wielowymiarową, napisaną z rozmachem, jedną z lepszych w swojej kategorii.
Autor „T.T.” okazuje się być - z każdym przeczytanym tekstem
- jednym z najciekawszych autorów polskiej grozy, który nie zamierza zamykać
się w wyświechtanych, pulpowych schematach gatunku, ale gotów jest iść dalej i
uczynić grozę najczystszą Literaturą - z czym polscy twórcy często mają
problem.
„T.T.” To jedna z lepszych powieści grozy wydanych w tym
roku, ale też jedna z ciekawszych polskich książek grozy ogólnie. Kulpa
przywraca mi wiarę w gatunek, który nie do końca może, nie do końca potrafi
wyrwać się z okowów własnych ograniczeń i pokazać, że ma coś ciekawego do
powiedzenia.
Autorowi „T.T.” - jako
jednemu z nielicznych - się to udaje.
Polecam!
Mariusz „Orzeł”Wojteczek
Trudno się nie zgodzić z Pańską opinią. Sądzę, że jest to pewna forma autobiografii - takiej uczuciowej. Skojarzenia Lupka-Kupa, Piotr-Paweł same się nasuwają. Może to wszystko Piotr, autor przeżył. Może Tadinek i Tadanek naprawdę istnieli. W poprzedniej powiesci Kulpy - trylogii "Pan na Wisiołach" nie było takiej spójności jak w TT. Szczególnie niepasująca była trzecia część.
OdpowiedzUsuń