środa, 7 lutego 2018

China Mieville - Ostatnie dni Nowego Paryża



Rok 1941. W ogarniętej wojennym chaosem Marsylii zjawia się Jack Parsons, amerykański inżynier i adept sztuk tajemnych. W kryjówce antynazistowskiej organizacji spotyka członków ruchu oporu, w tym André Bretona, czołowego teoretyka surrealizmu. Podczas dziwnych gier towarzyskich rozgrywanych przez niepokornych dyplomatów, wygnanych rewolucjonistów i awangardowych twórców Parsons za pomocą swego wynalazku odnajduje i gromadzi nadzieję. A jednak wbrew intencjom doprowadza do uwolnienia mocy zrodzonej ze snów i koszmarów, zmieniając losy wojny i świata na zawsze.
Rok 1950. Thibaut, samotny bojownik surrealistów idzie ulicami nawiedzonego Paryża, gdzie naziści i członkowie ruchu oporu zmagają się w ciągłym konflikcie, a po ulicach przechadzają się żywe obrazy i manifestacje tekstów literackich, a także istoty z głębi piekieł. Aby wydostać się z miasta, musi połączyć siły z Sam, amerykańską fotografką, próbującą utrwalić obraz zrujnowanego Paryża, a oboje znajdą sprzymierzeńca w postaci enigmatycznego symbolu łączącego w sobie przypadek i bunt: wyrafinowanego trupa...

Z książką „Ostatnie dni Nowego Paryża”  mam problem. Problem taki jak w przypadku „Domu z liści” Danielewskiego, chociaż to zupełnie dwie różne pozycje. O ile w przypadku Danielewskiego uważam, że nie byłem w stanie do końca zrozumieć wyjątkowości tego tomiszcza, to w przypadku książki China Mieville, zdecydowanie w pełnym zrozumienia  piękna powieści zabrakło mi wiedzy dotyczącej surrealizmu. Nawet posiłkowanie się opisami na końcu książki dzieł, którymi inspirowana była akcja czy fabuła nie pozwalało mi z pełnym komfortem zatopić się w powieści. Mało tego, aby wyłapać jak najwięcej „smaczków” posiłkowałem się wyszukiwarką google i grafikami przedstawiającymi niemal szalone i obłędne stworzone w umysłach autorów obrazy i rzeźby.  


Dlaczego o tym wspominam? Historia okupowanego przez nazistów Paryża, to labirynt odniesień, ukrytych znaczeń, przedziwnych i nierealnych sytuacji i stworów, których  główną manifestacją jest surrealizm. 
Wraz z bohaterami znajdujemy się w mieście, które zmieniło swoje oblicze z powodu S-plozji. Razem z nazistowskimi kultystami, demonologami i piekielnymi istotami, które wypełzły na ulice, pojawiają manify rodem z najdziwniejszych surrealistycznych wizji. Mało tego, na kartach powieści spotkamy: Aleistera Crowleya, Markiza de Sade, Josefa Mengele i całą plejadę historycznych postaci!
Obok niewątpliwej magii, uroku i fantastyki, na stronach książki przewija się mrok, który mi osobiście, najbardziej przypominał klimat gry Wolfenstein. Z jednej strony kobieta lecąca rowerem nad nazistowskimi barykadami, olbrzymie rośliny wystrzeliwujące z ziemi i połykające toczące pojedynki samoloty, aż po niczym wygłodniale stado wiklostołów ruszające w szaleńczy pościg.  Wspaniale plączą się w książce te tak odmienne klimaty.  Oczywiście zdarzenia i postaci bez problemu odnajdziemy w sztuce surrealizmu i jeżeli nawet nie kojarzymy danej sceny wyjętej z obrazu, to na końcu książki odnajdziemy skatalogowany przez autora opis dzieła, a jeżeli nadal nasza wyobraźnia nie pozwoli nam w całości pojąć specyfiki obrazu, to pozostaje posiłkować się przeglądarką internetową.

Jakie ogólnie wrażenia po przeczytaniu „Ostatnich dni Nowego Paryża”? 
Książka interesująca, na pewno kształcąca i poszerzająca wiedzę, pomimo szaleńczych wizji nie jest skomplikowana w odbiorze, chociaż niezbędne będą podstawy sztuki surrealizmu i sam „Pies andaluzyjski” oglądany lata temu, raczej nie pomoże.   
Fabuła ciekawa, akcja rwie do przodu (całość to bodaj 170 stron), więc dość szybko każdy powinien sobie z nią poradzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz