środa, 23 marca 2016

Bezsenna Środa z Wielkim Bukiem. Kozioł ofiarny - Daphne du Maurier.


Prawdopodobnie każdy z nas miewa takie chwile zwątpienia, kiedy marzy mu się, by zamienić się z kimś miejscami. Z przyjacielem, może z kimś znanym, z człowiekiem przypadkiem napotkanym na życiowej drodze. Chociaż na chwilę stać się kimś innym, jego sobowtórem, uciec od własnych bolączek, stresów i rodzinnych zobowiązań. Zapomnieć, odwrócić wzrok i wejść w inne życie, z poczuciem braku odpowiedzialności za cokolwiek i za kogokolwiek. Odpływając w krainy wyobraźni zakładamy zazwyczaj, że osoba, którą zastąpimy ma tak niezgłębione pokłady nierealnego szczęścia, że w jej codzienności znajdziemy tylko róże i piękne mydlane bańki, a nie bierzmy pod uwagę, że ona także, pod pozorami radości i dumy musi znosić zwyczajność, czyli to, co każdy z nas.
„– Nic mi nie jest – odparłem. – Po prostu nie powiodło mi się w życiu jako człowiekowi.
– Jak nam wszystkim – skomentował. – Panu, mnie, wszystkim tym ludziom, tu, w bufecie dworcowym. Wszyscy jesteśmy nieudacznikami. Sekret życia polega na tym, żeby wcześnie to zrozumieć i pogodzić się z tym. Wtedy to przestaje uwierać.”
A gdyby tak natrafić przypadkiem na swojego sobowtóra? Gdyby możliwość zamiany wymagała jednego tylko kroku? Jednej niezwykłej nocy? O takiej sobowtórze, o stracie, o rodzinie i szukaniu sensu życia opowiada jedna z ciekawszych powieści Daphne du Maurier, czyli „Kozioł ofiarny”.
Angielski wykładowca John spędza urlop w uwielbianej przez siebie Francji. Pomimo wszystko nie jest zadowolony ani z pobytu za granicą, ani z samego siebie i dalszych planów. Czuje się wypalony i rozczarowany. I wtedy zupełnie przypadkiem na jego drodze staje hrabia Jean de Gué, światowiec o twarzy i ciele identycznym jak Johna, niemniej innej, surowej, nieco mrocznej powierzchowności.  Składa mu dziwną propozycję, bo Jean chce, by John zajął jego miejsce, by poczuł jak to jest posiadać rodzinę, pieniądze, nazwisko, czyli to wszystko za czym tak tęsknił i za co odpowiedzialności nie rozumiał. Po przepitej do nieprzytomności nocy John budzi się już jako Jean i na tydzień wnika w jego świat, który obróci do góry nogami.
„Nie mogę pozwolić panu tak po prostu odejść – powiedział. – To zbyt wyjątkowe, zbyt dziwne.”
Założenie powieści przypomina nieco opowiadanie „William Wilson” Edgara Allana Poe, jednak zamiast
choroby, postępującego obłędu i opadających masek Daphne du Maurier zdecydowała się nadać całości elementu prawdopodobieństwa. To właśnie przez realność tej historii „Kozioł ofiarny” niepokoi i wywołuje poczucie narastającej niesamowitości. John zamienia się w Jeana, po części przejmując jego osobowość, tak, że w lustrze miesza się jego wyobrażenie z prawdziwym odbiciem. Ma wrażenie, że nie ma już nic do stracenia, czuje się panem i władcą, a duch jego mrocznego sobowtóra towarzyszy mu na każdym kroku. Jednak John z założenia jest dobry, pełen współczucia i dogłębnej uczciwości – pomimo wszystko nie potrafi ostatecznie pogrążyć rodziny de Gué, ale powoli, w ciągu jednego tygodnia, naprawia to, co zniszczono z własnej woli. Nawet jeśli podświadomie czuje, że nadchodzi nieuchronna katastrofa.
Czytając powieści Daphne du Maurier można odnieść wrażenie, że cofamy się do odległej wiktoriańskiej ery pełnej duchów, zamków i mistycyzmu. To zaskakujące, że pisarka buduje  tajemniczą i gotycką atmosferę tak, że zapominamy iż rzeczywistość bohaterów to połowa XX wieku, niemal współczesność, w której znajdziemy samochody, telefony, czy inne zdobycze ówczesnej techniki. W „Koźle ofiarnym” czuć chłód zamkowych korytarzy, zamiast światła elektrycznej lampy wyczekuje się migającego światła świecy, a wyobrażając sobie bohaterów niejednokrotnie stają nam przed oczami wytworne stroje sprzed wieków. To wyjątkowa umiejętność, która idealnie pasuje do stylu Daphne du Maurier i nadaje mu unikatowej, mrocznej poświaty.
„Kozioł ofiarny” to opowieść o utracie samego siebie, o zawieruszonej prawdziwości i palącym się gruncie pod nogami. To także smutny portret zniszczonej rodziny, w którym nie ma już miejsca na wzruszenia, gierki i pozory, ale jedynie na brutalną konfrontację z rzeczywistością.

Olga Kowalska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz