wtorek, 6 marca 2018

Guillermo del Toro - Kształt wody.

Można by pisać o tej książce bardzo dużo, szczególnie, gdy nie minęły jeszcze echa tegorocznych Oscarów. Dosłownie czuć jeszcze klimat tej najważniejszej filmowej nagrody.
"Kształt wody" Guillermo del Tor zdobywa cztery statuetki, a nominowany był w jedenastu! Wspaniały i zasłużony sukces, tym bardziej, że ponownie kino fantastyczne jest na topie. Film jest oczywiście adaptacją powieści, która w Polsce ukazała się dosłownie kilkanaście dni temu, za sprawą wydawnictwa Zysk.
Miałem to szczęście, że niemal w jednej chwili przeczytałem książkę i obejrzałem film. Dlaczego szczęście? Dlatego, że mogłem dłużej fascynować się perypetiami głównych bohaterów i swoją przygodę z książką zakończyć na kinowej ekranizacji. Film, jest wspaniały i dość dobrze oddaje klimat powieści.

Tajny rządowy Ośrodek Badań Kosmicznych Occam w  Baltimore otrzymuje do analizy niezwykły obiekt: humanoidalną istotę schwytaną w wodach Amazonii. W laboratorium toczy się gra wywiadów i sprzecznych stanowisk: jedni naukowcy chcą stworzenie uśmiercić i zbadać jego organizm, by odkryć tajemnicę odległych podróży kosmicznych, inni natomiast proponują utrzymywać go przy życiu dla dobra postępu technologicznego. Tymczasem pomiędzy istotą a opiekującą się nim w  tajemnicy jedną z  woźnych, która porozumiewa się ze stworem za pomocą języka migowego, nawiązuje się zaskakująco głęboka więź…
To co urzeka w powieści, to KLIMAT. Z jednej strony wrzuceni jesteśmy w okres zimnej wojny, gdy w Stanach Zjednoczonych powoli wygasa fobia związana z polowaniem na sowieckich szpiegów, gdzie klimat polityczny lat siedemdziesiątych jest pełen napięcia i niebezpieczeństw związanych z możliwą wojną atomową, gdzie wyścig zbrojeń trwa w najlepsze i wszelkie nowinki technologiczne są niezwykle porządane przez "tych złych". Z drugiej strony otrzymujemy historię kobiety, która jest niemową, pracuje jako sprzątaczka w tajnym wojskowym ośrodku, do którego pewnego dnia przywieziona zostaje Istota złapana w Ameryce Południowej. Elisa ze względu na swoje upośledzenie czuje się samotna, nierozumiana i opuszczona. Jedynym jej przyjacielem, jest mieszkający obok starzejący się mężczyzna, także zdawałoby się zagubiony i sponiewierany brakiem zawodowej samorealizacji. Obie te postaci łączy nie tylko nić przyjaźni, lecz także niemal ojcowska opieka, którą Gilles roztacza nad Ellise .

Oczywiście miłość to najważniejszy element powieści. Miłość do humanoida, zdawałoby się Istoty nie mającej uczuć, nie szukającej kontaktu z inna rasą, żyjącą samotnie w odmętach południowoamerykańskich rzek, czczoną przez tubylców niczym Bóg. Istotą pojmaną, uwięzioną i skazaną na śmierć. Uczucie, które powoli kiełkuje w głównej bohaterce, rozpoczyna się od zaciekawienia, fascynacji i chęci kontaktu z istotą, aby w finale zespolić bohaterów w miłosnym uścisku i oddaniu.

Książka ma wiele warstw. Każdy czytelnik może doszukać się czegoś innego. Dla jednych będzie to obraz samotnej i pozbawionej miłości kobiety, dla innych wizja państwa stojącego na pograniczu wojny, czy wspaniały obraz przyjaźni. "Kształt wody" to niemal baśń, to  fantastyczna opowieść przeniesiona we "współczesne" czasy. To opowieść o szacunku do innych istot, o ludzkiej wrażliwości, odwadze i dążeniu do własnego szczęścia. To piękna powieść, która pozostaje w pamięci na długo.

Jeżeli widzieliście już film i zastanawiacie się czy przeczytać książkę, to namawiam Was z całego serca. Oczywiście fabuła powieści jest bogatsza i pełniejsza, nie wszystkie wątki porusza film, nie wszystko udało się pokazać. Dlatego, aby w pełni doświadczyć "Kształtu wody" książkę trzeba obowiązkowo przeczytać.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz