„Bestie
przewijające się w kryminałach prawie zawsze znajdują odpowiedników w świecie
realnym. Trzeba o nich mówić, pokazywać,
uczulać czytelników” .
Te słowa padły z
ust innego polskiego pisarza, Jacka Ostrowskiego podczas ostatniego wywiadu. I postanowiłam
je tutaj umieścić, bo pasują idealnie do
książki, o której dziś Wam napiszę.
Długo wyczekiwana "Rana" wreszcie do mnie
dotarła i po jej przeczytaniu jestem emocjonalnie rozbita. Przyznam, że nie spodziewałam się tych wszystkich
uczuć, którymi zasypał mnie Wojciech
Chmielarz za pomocą swojej najnowszej
powieści. Trudno mi też określić gatunek literacki, do którego "Ranę" można przypisać, bo jest w niej
więcej dramatu psychologicznego niż kryminału.
Najnowsza
powieść autora "Żmijowska" zaczyna się od tragicznej śmierci Marysi, uczennicy ekskluzywnego prywatnego
liceum na Mokotowie. Ucząca ją języka polskiego Elżbieta próbuje poznać powód,
dla którego nastolatka
najprawdopodobniej popełniła samobójstwo. Jednak i polonistkę spotyka śmierć, a jej ciało znika w tajemniczych
okolicznościach. Są jednak w szkole osoby, które widziały zwłoki nauczycielki
przed ich zniknięciem i postanawiają rozwiązać tajemnice tragicznych wydarzeń z
ostatnich dni. Samotna nauczycielka Klementyna i nieprzystosowany do społecznych
kontaktów Gniewomir wkraczają do świata przemocy i prywatnych porachunków. Ekskluzywne liceum nie jest tak
wspaniałe jak mogłoby się wydawać ,a ludzie tam pracujący mają swoje paskudne
sekrety.
Realizm tej
książki jest przerażający, a Chmielarz odziera czytelnika z najmniejszych
złudzeń odkrywając zło tkwiące w ludziach.
Rodzinny dom
powinien być bezpiecznym miejscem, dzieci mają być w nim szczęśliwe. Dlaczego
więc nie są???Dlaczego płaczą zamknięte w swoich pokojach lub szukają
akceptacji wśród dużo starszych i nie zawsze bezpiecznych ludzi? Dlaczego
dźwigają na swoich słabych barkach ciężary
rodziców?
Bohaterowie
"Rany" to ludzie spowici mrocznymi sekretami z przeszłości, skalani
przerażającymi czynami.To nie jest tylko opowieść o rozpadzie rodziny, to również obraz przemocy, agresji oraz izolacji społecznej i braku
empatii.
I nie jest
też lekturą, którą się łatwo przyswaja, nie znajdziecie w niej niczego z wcześniejszych
książek Wojciecha Chmielarza. Pomimo
smutku i dramatu jakie ze sobą niesie stwierdzam, że takie historie muszą
powstawać. Niech nas ranią, poruszają, niech siedzą w naszych głowach.
Niech nam otwierają oczy i serce, niech będą naszym przebudzeniem.
Beata Sokolowska
Inst. 100kiloksiazek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz