niedziela, 27 października 2019

Michał Gołkowski - Świątynia na bagnach, Złote miasto


Kolejna seria, kolejny świat czy uniwersum Michała Gołkowskiego wskoczyło do mojej biblioteczki. Mam na myśli pierwsze dwa tomy: „Świątynia na bagnach” i „ Złote miasto” trylogii Bramy ze złota, która znowu wchodzi w większy cykl Siedmioksiągu Grzechu. Skomplikowane? Pomimo, że tak się wydaje, to uspokajam nie ma tragedii.

Wracając do Michała Gołkowskiego. Odbiłem się niczym płaski kamień od tafli wody, gdy sięgnąłem po cykl (?) Komornika, a dokładnie pierwszy tom i powiedziałem sobie, nie, nie, nie. Nie mam pojęcia czy to kwestia mojego nastawienia, czy po prostu ta apokaliptyczna historia kompletnie mnie nie zainteresowała. Znowu nie jestem także fanem postapo, którym chyba Gołkowski wbił się na stałe do stajni Fabryki Słów. Za to uwielbiam cykl Stalowe Szczury, czytać, słuchać i patrzeć z jaką charakterystyczną dla siebie werwą, popularny "Misza" opowiada, moim zdaniem o jednym z najwspanialszych uniwersów, jakie stworzyła ludzka fantazja. Uwielbiam i czekam z utęsknieniem na kolejne tomy. Mają być, to dobrze. 

Więc wracając do Bram ze Złota, podszedłem do nich ze spokojem, dystansem i pewną dozą nieufności. Wiecie jak to jest. Uważam, że jak ktoś pisze o wszystkim, to o tym wszystkim nie pisze dobrze. W sumie na razie jest przecież 1:1.

 Aby nie przeciągać, napiszę od razu, że Gołkowski dał radę i wynik przechylił się na stronę pozycji, których lektura daje mi masę frajdy i zabawy. A moim zdaniem o to właśnie chodzi.
W tej chwili na rynku dostępne są dwa tomy trylogii, czy siedmioksiągu. Przyznaje się, że nie czytałem „Spiżowego gniewu”, i Bogów pustyni”, które to połączone są z omawianą trylogią jednym uniwersum. Ku mojemu zaskoczeniu, kompletnie mi to nie przeszkadzało w lekturze, i w moim odczuciu, można śmiało zaczynać przygodę z „fantastycznym” Gołkowskim od „Świątyni na bagnach”.

Gołkowski pisze tak, jak najlepiej potrafi, świetnie wgryzając się w klimat świata, który chce nam przedstawić. Bogate I barwne opisy przeplatają się z fabułą, która w zależności od czytanego tomu rwie do przodu, lub trochę spowalnia. Czyli mamy to, za co ja osobiście Gołkowskiego lubię najbardziej. Pięknie gawędzi i snuje opowieść. Myślę, że wszyscy , którzy zetknęli się z jego twórczością, wiedzą co mam na myśli, a ci, którzy byli na jego prelekcji – to już na pewno. Mówiąc krótko, czyta to się wspaniale. 
Bohaterowie, barwni, ciekawi i od razu wzbudzają sympatię. Pomimo, że to fantasy, znajdziemy tutaj i mroczniejsze sceny, niczym z horroru, samo przecież truchło Zahreda gnijące w bagnisku to żywcem pomysł „zapożyczony” z niejednego horroru. Fani rąbanki, będą także zadowoleni.

Czekam na trzeci tom, ale już mogę napisać, że Gołkowski pożyczył z gatunku to co najlepsze, przemielił to przez swój komputer i wylał wraz z tuszem na białe arkusze własny, arcyciekawy i niepowtarzalny świat. To dowód na to, że w tej konwencji odnajduje się bardzo dobrze. 

No i teraz siedzę i myślę o tym Komorniku, może dać mu drugą szansę?



Notki wydawcy:

"Świątynia na bagnach"

Rzucony wyrokiem kapryśnych bogów poza granice znanego sobie świata, Zahred tkwi pośród trzęsawisk i moczarów.
Nawet jego klątwa nie działa tu tak, jak powinna. Los splata ścieżki śmiertelnych tak, że odnajduje go tam – zawieszonego pomiędzy życiem a śmiercią– młody, niewinny chłopiec. Co może stać się z umysłem dziecka, widzącego na własne oczy, że nie wszystko na świecie poddane jest tym samym prawom? Co stanie się, kiedy zwyczaj zamieni się w obrządek, a nawyk stanie się świętym rytuałem?
Poznaj opowieść o zaufaniu i zdradzie, miłości i nienawiści oraz o zaślepieniu przekonaniami.
Opowieść o przelanej krwi, którą zmyć można tylko następną krwią. O bogu-człowieku, uwięzionym w pozłacanej klatce gmachu wzniesionego ku jego czci. Z mętnej, czarnej wody wyłania się świątynia na bagnach


"Złote miasto"
Trzy wężowe łodzie pełne wojowników z mroźnej, niegościnnej północy suną przez nurty wielkich rzek, aby dotrzeć ku słonecznym, piaszczystym brzegom południa. Złote miasto, powtarzają wszyscy szeptem! To tam, nad wodami mitycznego morza po drugiej stronie świata, wznosi się potężny gród, w którym z pewnością mieszkają bogowie. Ale ponad dachami Złotego Miasta gromadzą się ciemne chmury. Inne imperium, o wiele młodsze i bardziej głodne chwały, ostrzy sobie zęby, mogące bez trudu skruszyć wiekowe mury. Zbliża się oblężenie tak wielkie, że o podobnym nawet pieśniarze nie śmieli marzyć. Od wschodu nadciąga burza, a wraz z nią bitwa, która odmienić może losy całego świata. Przez skowyt wichru w olinowaniu, w trzasku przecinającej niebo błyskawicy i huku przetaczającego się ponad spienionymi falami gromu, słychać tylko jedno imię. Zahred.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz