Nadszedł czas spełnić wolę Boga. Nadszedł czas wypełnić
przeznaczenie.
W Aazh, stolicy rozciągającego się na pół kontynentu
Cesarstwa, toczy się niebezpieczna gra pomiędzy różnymi siłami władającymi
miastem. Cesarz, potężne Kolegium Kościoła, tajemniczy szpiedzy i gildie
złodziei prowadzą swoją walkę zarówno w pałacowych korytarzach i okazałych
świątyniach, jak i w mrocznych i ciasnych tunelach Podmiasta.
Ethon i Lheiam, młodzi adepci sztuki medycznej,
przeprowadzają zakazane badania pod okiem ich mistrza i jego tajemniczych
mocodawców. W trakcie swoich eksperymentów napotykają coś, co może wstrząsnąć
miastem i całym krajem. Niespodziewanie znajdą się w samym środku
niebezpiecznych intryg.
Pierwsze co, gdy dotarło w moje ręce „Imię Boga” pomyślałem „O
Jezzzzu, co za cegła, ale będę brnął” :D
Dlatego też z pewnym oporem zabrałem
się za lekturę, bo nie miałem jakieś szczególnej ochoty pogrążyć się w kolejnym
tomiszczu.
Jednak ku mojemu zaskoczeniu, nim się obejrzałem byłem na setnej
stronie i nie w głowie było mi odłożyć ten tytuł na półkę. Akcja książki może
nie pędzi ekspresowo, jednak wciąga. Mamy kilku bohaterów, którzy zbudowani są
bardzo ciekawie, nie sztucznie, nakreśleni są bardzo dobrze, a z czasem autor
odkrywa coraz więcej kart z ich przeszłości i zapętla wątki w jeden główny,
prowadzący. Dąbrowskiemu udało się uniknąć
„bałaganu” co jak na debiut autora należy uznać za duży plus.
Podobnie zresztą jest z akcją powieści, gdy już mamy
odkrytych część kart, następuje przyspieszenie akcji, to jakby druga część powieści,
i tutaj akcja jest naprawdę dynamiczna i dobrze skonstruowana. Nie zabraknie napięcia,
zagadki i zaskoczenia. Czytelnik nie powinien mieć także wrażenia, że autor się
gubi, wrzuca zapychacze i ucieka w wątki poboczne, mało istotne.
Dąbrowski
mocno trzyma w ryzach koncept powieści, a dynamika nie słabnie do finalnych
stron. Co przy siedmiuset stronach - i powtarzam, debiucie - jest niezłym osiągnięciem.
„Imię Boga” to porządnie skonstruowane fantasy, chociaż nie
brakuje także wątków kryminalnych. Nie zmienia to faktu, że panteon postaci i
pomysły mogą zaskoczyć nawet wytrawnego czytelnika tego gatunku.
Jak na debiut „Imię Boga” to bardzo udany, ciekawy i w sumie
zaskakujący tytuł. Wielowątkowa akcja, różnorodny świat, ciekawe postaci, poprawne
prowadzenie akcji powoduje, że na polskim rynku pojawia się nazwisko o którym
należy pamiętać.
Lubię polskie fantasy - zwłaszcza Sapkowskiego, Piekarę, czy Ćwieka (chociaż pierwszy tom Pana Lodowego Ogrodu zupełnie nie przypadł mi do gustu), więc myślę, że po tę pozycję też sięgnę. Tylko żeby doba miała nieco więcej godzin.
OdpowiedzUsuń