niedziela, 24 stycznia 2016

Del Toro i Hogan łamią stereotyp wampira.

Skończyłem właśnie czytać "Upadek" Hogana i Del Toro. To drugi tom opowieści o wampirzej zarazie, która rozprzestrzenia się w Stanach. Minął mniej więcej rok, gdy na rynku pojawił się "Wirus" z Wydawnictwa Zysk i S-ka. Rok czekania na dalszą historię ukazującą powolną zagładę świata, dalsze losy bohaterów znanych z pierwszego tomu. Warto było, choć nie miałbym nic przeciwko, gdyby te odstępy pomiędzy premierami książki były krótsze.
Od razu zaznaczę, że nie oglądałem serialu na podstawie "Wirusa". Niedawno leciał właśnie drugi sezon. I dobrze, ponieważ nie spotkałem się z pozytywną opinią. Wytykano dosłownie wszystko, a im dalej, tym było gorzej. Cieszę się, że zamiast telewizyjnego, wampirystycznego gniota, poświęciłem kilkanaście wieczorów na dużo ciekawsze produkcje serialowe. Może to i dobrze, ponieważ książkę spółki Del Toro i Hogan, mogę oceniać bazując tylko na treści i nie mam zmąconych wrażeń kiepskim serialem.


Tak naprawdę "Upadek" to ścisła kontynuacja wspomnianego "Wirusa" i obie książki stanowią nierozerwalną całość. Oczywiście można pokusić się o czytanie "Upadku", nie znając pierwszego tomu. Autorzy starają się wprowadzić nas w klimat, cofając się często w czasie, do zdarzeń z "Wirusa", jednak te rzucane ochłapy z pewnością nie są wystarczające. Więc należy czytać po kolei. Różnica pomiędzy obydwoma tomami jest zasadniczo jedna. Akcja w dwójce spowalnia, nie ma takiego tempa jak w jedynce, gdzie cała historia została opowiedziana ekspresowo, co oczywiście nie może być negatywną oceną "Wirusa". Pierwsza część jest po prostu bardzo dobra, druga zaś, troszkę słabsza. Pewnie ze względu, na wspomniane zdecydowanie spowolnienie akcji. I jest to chyba jedyna różnica, pozostałe elementy zostają niezmienne.
Największą zaletą obu tomów, jest łamanie stereotypu wampirycznego wizerunku. Poczynając od "Nosferatu" z 1922 roku, przez seksowny wizerunek lateksowego wampira w "Underworldzie" z Kate Backinsale, aż po ciężki, do zżygania obraz Edwarda w "Zmierzchu". U Del Toro i Hogana wampir nie wysysa krwi z szyi ponętnej niewiasty, nie jest obrazem seksownej i zabójczej maszyny, czy cnym młodzieniaszkiem. To zazwyczaj obraz ciała zawładniętego przez wirus, który zmienia postaci w śmierdzące, plugawe i złe osobniki, które kiedyś były ludźmi. Wizja ta jest mi bliska i bardziej do mnie przemawia niż wspomniane wyżej stereotypy. Łatwiej przecież dopaść ofiarę i wgryźć się jej w udo niż szyję, zamiast seksownych wdzianek mamy łachmany i brak jakichkolwiek ludzkich pierwiastków. Taki obraz powoduje, że wampirom bliżej do ożywieńców i zombi. I to jest wspaniałe.

Polecam bardzo mocno.

G. Del Toro, Ch. Hogan
"Upadek"
Zysk i S-ka 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz