poniedziałek, 9 maja 2016

Elisabeth Herrmann - Wioska morderców.

"(...) We wsi zaczęły wyć psy. Najpierw te na podwórzu, potem pozostałe. Tutaj prawie w każdym obejściu był psy, a teraz jakby wszystkie obudziły się w tej samej chwili. (...)Rozpisane na wiele głosów ujadanie i wycie rosło z każdą chwilą. Obejmowało stopniowo całą wieś jak pożar. Przypominało wiadomość, którą jeden pies przekazuje drugiemu, prastarą pieśń o strachu i trwodze. Musiało się stać coś, co nigdy nie powinno się wydarzyć."
Tak mniej więcej zaczyna się "Wioska morderców" Elisabeth Herrmann. Jeżeli już sam tytuł w towarzystwie powyższego cytatu przyprawił Cię o ciarki, to radzę zaprzyjaźnić się z tym uczuciem - podczas lektury "Wioski" nie opuści Cię na krok!
W berlińskim ogrodzie zoologicznym dochodzi do makabrycznej zbrodni. Na miejscu zdarzenia posterunkowa Sanela Beara  zastaje grupę rozkrzyczanych przedszkolaków, których próbuje poskromić zdenerwowana przedszkolanka oraz tłum gapiów robiących zdjęcia scenie zbrodni. Kilka dni później media opisują okoliczności zdarzenia i ujawniają nazwisko kobiety podejrzanej o popełnienie przestępstwa. Charlie Rubin przyznaje się do winy. Sanela jednak ma wątpliwości i rozpoczyna własne dochodzenie w tej sprawie.

Dwaj psychologowie - profesor Brock i jego młody podopieczny Jeremy Saaler przygotowują opinię na temat poczytalności Charlie Rubin i podejrzewają, że zabójstwo ma coś wspólnego z dzieciństwem podejrzanej. Mowa o Wendisch Bruch, małej wiosce, gdzie nie ma już ani jednego mężczyzny… I tylko psy szczekają tak jak przed laty, zwiastując swoim ujadaniem nadchodzące nieszczęście.
Elizabeth Herrmann zabiera nas w podróż do jądra ciemności – w głąb psychopatycznego umysłu  zawładniętego pragnieniem zemsty. Jej książka to opowieść o zmaganiu się z własnymi demonami. O tym jak wielkie piętno mogą wycisnąć na nas wydarzenia z dzieciństwa, o stygmatach, jakimi piętnuje nas atmosfera rodzinnego domu. To mroczny thriller psychologiczny z rozbudowanym wątkiem obyczajowym, który absorbuje czytelnika na amen!
Miałam ciarki. Za rogiem każdego rozdziału „Wioski morderców”czają się nowe, niespodziewane fakty. Kolejne akapity naładowane są coraz silniejszymi emocjami bohaterów. Strachem, bezradnością, dezorientacją. I te emocje z kart książki przeszły na mnie, na czytelnika. Jeśli zaś chodzi o budowanie napięcia – autorka osiągnęła w tym poziom mistrzowski! Jest również mistrzynią w zasiewaniu wątpliwości, wywodzeniu czytelnika w pole i wprawianiu w osłupienie. Poszlak jest mnóstwo, ale żadna z nich nie prowadzi nas do odpowiedzi. Fabuła „Wioski morderców” skrojona jest u najlepszego krawca!

Siłą „Wioski morderców” jest również wyrazistość jej bohaterów. Charyzmatyczna policjantka Beara wiedzie prym w tej opowieści. Postaci młodego psychologa Jeremy Saalera, komisarza Gehringa i przede wszystkim niejednoznacznie mrocznej Charlie Rubin są napisane z precyzją rzemieślnika.  Z częścią z nich będziemy mieli okazję się zaprzyjaźnić, ponieważ, jak zapowiada wydawca, jest to pierwsza część cyklu przygód Sanaeli Beary. Z niecierpliwością czekam na kolejne!
Katarzyna Hardej

Elisabeth Herrmann " Wioska morderców"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
2016 rok

2 komentarze:

  1. Po takiej rekomendacji chyba nikt już nie będzie miał wątpliwości co do jakości lektury! Świetnie napisana recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak opisałeś, że muszę i ja

    OdpowiedzUsuń