Nie będę ukrywał, że długo zabierałem się do napisania kilku
słów o debiutanckiej powieści Macieja Lewandowskiego „Splątanie”. Z jednej strony
czytałem tą książkę gdy trafiła do wydawcy i poproszono mnie o napisanie
blurba, z drugiej wstrzymywałem się z opinią do czasu premiery. Pomimo, że
książka swoją premierę miała na poznańskim PYRKONIE, na którym gościł także autor
i promował „Splątanie”, to do dzisiaj ze świecą szukać jej na księgarskich półkach.
Wprawdzie w formie elektronicznej jest
do kupienia, ale w papierowej na dzień dzisiejszy nie ma szans. Dlaczego?
Wydawca, którym są Wydawnictwa Videograf kilkakrotnie przekładał datę wrzucenia
jej do obiegu. Zresztą taka sytuacja nie dotyczy tylko tej powieści. Dlatego
też i ja wstrzymywałem się z opinią. Nie ma chyba sensu pisać o tytule, którego
nie można kupić, choć kilkadziesiąt sztuk pre-booka swojego czasu można było
nabyć, choćby na wspomnianym konwencie. Na dzień dzisiejszy mamy chyba w miarę
konkretną zapowiedź, że „Splątanie” powinno trafić do księgarń na dniach. Więc
do dzieła.
Pierwsza część
cyklu powieści kryminalno-okultystycznych z Jakubem Kempnerem, policyjnym
śledczym. Zdegradowany i przeniesiony do Wrocławia, zostaje przydzielony do
rutynowej sprawy samobójstwa. To, co miało być standardowym wypełnieniem dokumentacji,
szybko przeradza się w ciąg niespodziewanych zdarzeń. Dręczeni widziadłami oraz
ciężkimi do wyjaśnienia zjawiskami policjanci z wolna porzucają utarte ścieżki
dochodzeniowe, ruszając tropem tajemnicy zagrzebanej w jednej z wrocławskich
dzielnic. Krok po kroku docierają do jądra zagadki brutalnych samookaleczeń, a
jednocześnie stają przed wyzwaniem, w którym na szali kładą własne życie. Czasu
mają niewiele – demoniczny byt gnieżdżący się w okolicy ma szansę tylko raz na
kilkadziesiąt lat wypełnić rytuał zapoczątkowany ponad dwa wieki temu.
„Splątanie” to mieszanka powieści kryminalnej i horroru,
choć bardziej skłaniam się do zaszufladkowania jej jako powieść grozy (horror i
groza będę używał przemiennie, ponieważ zgadzam się z Piotrem Borowcem i tym co
napisał w swoim felietonie „Transylwania nad Tamizą/OkoLica Strachu#1, że tak
naprawdę to określenia tożsame). Nie zmienia to jednak faktu, że Maciej
Lewandowski starał się napisać powieść fabularnie bogatą, nie schematyczną. Można zauważyć
inspiracje autora prozą Kinga i Lovecrafta, a nawet Mastertona, od którego tak
mocno odżegnuje się w notce o autorze. Więc można śmiało powiedzieć, że mamy do
czynienia z rasowym i wielowątkowym horrorem, w którym czekają na nas zarówno krwawe opisy, mary, widziadła, jak i demoniczne, prastare zło.
„Splątanie” zaczyna się mocnym uderzeniem, trzech oprawców
morduje kobietę, dusząc ją, aby na koniec roztrzaskać jej głowę dubeltówką. Już tych kilka stron pierwszego rozdziału może na czytelniku wywrzeć spore
wrażenie. Lewandowski dość bezpośrednio raczy nas brutalnym opisem katowania
Idy Orloff. Zaostrza nam apetyt i daje sygnał, że będzie to mocna powieść. Późniejsze
rozdziały wprawdzie są delikatniejsze i skupiają się na wzajemnych relacjach i
dochodzeniu jakie przeprowadzają policjanci na czele ze śledczym Jakubem
Kempnerem. Moglibyśmy więc mieć wrażenie, że autor ucieka od horroru i zaczyna
serwować nam jakże popularny ostatnimi czasy thriller. Jednak nie dajmy się zwieść temu zabiegowi, ponieważ co rusz
pojawiają się w książce postaci charakterystyczne dla powieści grozy. Napięcie
budowane jest systematycznie, pomimo skoków autora na inne wątki powieści. Z
czasem akcja nabiera tempa i mknie ku finałowi, z którego powinien być
zadowolony każdy fan literackiego horroru.
„Splątanie” to zgrabnie napisana powieść, choć autor nie
ustrzegł się kilku błędów (może będą poprawione, ponieważ posiadany przeze mnie
egzemplarz jest wydrukowany przed ostateczną korektą). Widać, że autor ma swój
styl, który może z czasem stanie się jego wizytówką. Można
odnieść wrażenie, że pobocznych wątków jest za dużo. Używa także wielu przymiotników do budowania klimatu i ubarwienia atmosfery, choć mi to za bardzo nie przeszkadza.
Jednak to co jest największą zaletą „Splątania” ,to historia, którą napisał dla nas Maciek – ciekawa, intrygująca i mroczna. We wstępie Lewandowski pisze o swoich inspiracjach, literackich bohaterach i przeczytanych książkach. Czy można znaleźć w powieści odniesienia do twórczości wspomnianego już Lovecrafta, Barkera czy Kinga? Oczywiście. Na szczęście podane jest to w wyważony sposób, co powoduje, że „Splątanie” nie jest natarczywym kopiowaniem, a zupełnie nową jakością na rynku polskiego horroru.
Jednak to co jest największą zaletą „Splątania” ,to historia, którą napisał dla nas Maciek – ciekawa, intrygująca i mroczna. We wstępie Lewandowski pisze o swoich inspiracjach, literackich bohaterach i przeczytanych książkach. Czy można znaleźć w powieści odniesienia do twórczości wspomnianego już Lovecrafta, Barkera czy Kinga? Oczywiście. Na szczęście podane jest to w wyważony sposób, co powoduje, że „Splątanie” nie jest natarczywym kopiowaniem, a zupełnie nową jakością na rynku polskiego horroru.
Jakiś czas temu pisałem na blogu Oka, o nowej, młodej fali
rodzimych autorów, którzy mocnymi debiutami pokazują, że polski horror ma do
zaoferowania świetne powieści i opowiadania o często nieszablonowych, świeżych pomysłach.
Pomimo, że przeczytałem już wtedy „Splątanie” to Maciej Lewandowski nie mógł z
oczywistych względów znaleźć się na tej liście. Dzisiaj, na kilka dni przed
pokazaniem się ”Splątania” w księgarniach nadrabiam to i mogę z czystym
sumieniem dopisać jeszcze jedno nazwisko – Lewandowski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz