Ta
książka intrygowała mnie od dawna. Ciekawy opis na okładce i nazwisko
autora zachęcały do zapoznania się z tą
powieścią, co też uczyniłem. W „Malowidle” poznajemy losy Karola, typowego faceta średnim wieku. Karol, chcąc uciec od problemów, od
całego zgiełku miasta i przeszłości staje się właścicielem starego domu gdzieś
na Śląsku. Ale od przeszłości nie można uciec tak łatwo…
Pierwsze
co uderzyło mnie w tej powieści to niesamowity język i styl autora. Jest
elegancki, kunsztowny, błyskotliwy. Czytając najnowszą powieść Gajka czułem
zadowolenie i zachwyt, że tak można pisać i to powieść grozy. Nad całym
„Malowidłem” unosi się aura tajemniczości, mistycyzmu, czegoś ulotnego i
niedostrzegalnego gołym okiem. Autor doskonale buduje napięcie, potęgując
elementy zagrożenia i zaskoczenia. Jak na Grzegorza Gajka znalazłem też te
mocniejsze fragmenty, co tylko jeszcze bardziej mnie ucieszyło. Żałowałem, że
za „Malowidło” nie wziąłem się wcześniej.
Sam
temat jest tak bardzo eksploatowany, że by móc jeszcze coś z niego czknąć
trzeba nie lada odwagi i pomysłowości. Gajek wychodzi z tej opresji obronną
ręką, a nawet powiedziałbym, że dwiema. Nawiedzony
obraz i jego historia
stanowi tylko tło dla głębszych przemyśleń, bolesnych prawd i tajemnic
przeszłości. Główny bohater musi zmierzyć się z demonami przeszłości, a
stawką jest jego własne życie. Oddając
się lekturze tej powieści wprost nie mogłem powstrzymać się by brnąć naprzód, a
porzucając ją (idąc np. do pracy) czułem autentyczną tęsknotę i ból. Muszę
podkreślić, że postaci wykreowane są po prostu mistrzowsko, wszystko wydaje się
nad wyraz autentyczne i przekonywujące. Szczególne brawa należą się za
nakreślenie postaci baronowej Grabińskiej. Jej retrospekcje zrobiły na mnie
duże wrażenie, wszystko opisane było tak bardzo plastycznie i ciekawie.
Zresztą, cała powieść jest napisana bardzo plastycznym językiem, dialogi nie są
sztuczne a atmosfera lepka niczym z sennego koszmaru. Takie powieści aż chce
się czytać. Ja poszedłbym jeszcze dalej, czyniąc ją jeszcze bardziej ponurą i
makabryczną, ale to co stworzył autor w zupełności mnie usatysfakcjonowało. W
książce oddane są też wiernie sprawy czysto techniczne związane z malarstwem –
sposoby konserwacji obrazów, metody sprawdzania ich autentyczności, rodzaje
farb, ilości warstw itd.
Mnie
zdecydowanie do gustu przypadła bardziej pierwsza część. Była lepiej poukładana,
bardziej dynamiczna. W drugiej połowie książki mam wrażenie, że pisarz się
trochę pogubił albo zadanie troszkę go przerosło, ja w każdym razie nie byłem w
stanie zrozumieć wszystkich niuansów. Coś co trochę mnie irytowało to to, że
chciałem zdecydowanie poznać więcej elementów związanych z przeszłością Karola,
czemu był tak bardzo zamknięty w sobie i niespokojny. Wyjaśnienie tego przed
końcem książki ani mnie nie przekonało ani nie zadowoliło. Pozostaje samo
zakończenie. I tutaj – mimo całej wspaniałości „Malowidła” zawiodłem się.
Ogólnie nie przeszkadzają mi zakończenia tego typu czyli niedopowiedzenie,
tajemnica nie zostaje wyjaśniona do końca, w końcu - dowolna interpretacja, ale w tym przypadku
historia, aż prosiła się by postawić mocną kropkę nad „i” czyli, że…
Podsumowując:
„Malowidło” to nad wyraz udana powieść, która udowadnia, że nawet z tak bardzo
popularnego tematu można namalować coś nowego, świeżego i atrakcyjnego dla
oczu, duszy i zmysłów czytelnika. Grzegorza miałem przyjemność poznać na
którymś Krakonie. Ja promowałem wtedy pierwsze Gorefikacje, on zapewne którąś z
jego wcześniejszych powieści. Jak najszybciej muszę nadrobić lekturę jego
wcześniejszych powieści, bo obcowanie z taką prozą to sama przyjemność. Ta
powieść to jedna z lepszych, które ukazały się w tym roku. A może i najlepsza.
Mam nadzieję, że autor pokusi się o kontynuację, albo sprzeda prawa do
ekranizacji, czego mu życzę. Polecam jak
najbardziej.
9/10
Tomasz
Czarny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz