sobota, 25 marca 2017

James Rollins i Rebecca Cantrell - Ewangelia krwi

James Rollins na polskim rynku ma już ugruntowaną pozycję autora świetnych powieści sensacyjno-przygodowych. Jeżeli dobrze policzyłem , to wydawnictwo Albatros wydało w sumie dziewiętnaście tytułów Rollinsa. Ze wstydem muszę przyznać, że dopiero teraz sięgnąłem po jedną z nich. Książka napisana wspólnie z Rebeccą Cantrell “Ewangelia krwi”, to pierwsza część cyklu o zakonie sangwinistów. Właśnie na dniach premierę miała trzecia część przygód bohaterów, z którymi miałem przyjemność zetknąć się w “Księdze krwi”. To wybuchowa mieszanka powieści sensacyjnej, przygodowej, historycznej i horroru. Mogłoby się wydawać, że takie pomieszanie gatunków nie może przynieść nic dobrego. Jest jednak wręcz przeciwnie. To dynamiczna i pełna zwrotów akcji powieść, osadzona w klimatach znanych czytelnikowi po części, chociażby z powieści Toma Knoxa czy Dana Browna,  chociaż bardziej ubarwiona historycznie. To co zainteresowało mnie najbardziej, to elementy horroru, które znajdujemy na kolejnych kartkach książki. Zapożyczeń jest dość sporo, więc z nadzieją na świetną lekturę, zabrałem się do czytania. 
Zacznijmy jednak od początku.

Wiosna 73 roku, twierdza Masada w Izraelu. Żydowscy buntownicy, oblężeni w twierdzy przez rzymskie legiony, powoli poddają się naporowi oblegających ich wojsk. Upadek jest nieunikniony. Nikt nie może przeżyć, wszyscy muszą zginąć, jeżeli nie w trakcie obrony, to poświęcając swoje życie i popełniając zbiorowe samobójstwo. W tunelach Masady, dziewczynka o imieniu Azubo zostaje złożona w ofierze, zabita przez najbliższych. Jej duch ma strzec księgi napisanej przez Chrystusa. Księgi, która w nieodpowiednich rękach, może zmienić oblicze świata.
Czasy współczesne. Na terenie Izraela, w Cezarei prowadzone są wykopaliska archeologiczne. Prace prowadzi doktor Erin wraz z grupą studentów. Tymczasem w Masadzie na skutek trzęsienia ziemi dochodzi do otwarcia się podziemi twierdzy. Zwiedzający ją turyści giną, jednak nie w wyniku wstrząsów, a z powodu dziwnego gazu, który uwolniony z katakumb wydobywa się na zewnątrz i niemal wszystkich uśmierca. Kościół katolicki przy wsparciu władz  kieruje na miejsce grupę żołnierzy oraz jako eksperta od historii starożytnej - doktor Erin. Okazuje się, że wewnątrz Masady skrywana od wieków była księga, która zaginęła. Ślad prowadzi do czasów drugiej wojny światowej i specjalnego oddziału nazistowskich okultystów i naukowców, którzy na polecenie Himmlera szukali na całym świecie artefaktów, potwierdzających wyższość aryjskiego człowieka nad innymi ludźmi. Jakby tego było mało, doktor Erin, ocalały żołnierz Jordan i tajemniczy ksiądz Rhun Korza zostają zaatakowani przez strigoi, istoty znane w wielu kulturach jako wampiry.

Jeżeli myślicie, że to już i tak za dużo jak na jedną powieść, to jesteście w błędzie. Oczywiście, nasi bohaterowie zostają wplątani w odwieczną walkę dobra ze złem i wyruszają na poszukiwanie tytułowej Księgę krwi, stawiając przy tym czoła dość pokaźnemu zestawowi mrocznych, historycznych postaci i potworów znanych z wielu współczesnych horrorów. Wspomnę tylko hrabinę Bathory i Rasputina, całe rzesze wampirów, którym często bliżej do wilkołaków, zmutowane nietoperze i upiorne niedźwiedzie. Sporo tego, lecz to nie wszystko. Jak się okazuje, kościół toczy walkę ze sługami Beliala pod wodzą prawnuczki Bathory, kierując przeciwko wampirom własnych strigoi. Tak, wampiry na usługach kościoła katolickiego!

Pomimo tak mocnego wymieszania, książkę czyta się bardzo dobrze, brawurowa akcja, nie jest rozbijana na kilka wątków, toczy się bardzo płynnie i szybko, przez co ten cały kogel mogel nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, nadaje powieści wykwintnego smaku.  
Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz