wtorek, 9 maja 2017

Ule Hansen - Kokony

Ule Hansen to wspólny pseudonim autorów thrillera „Kokony”, czyli Astrid Ule i Erica T. Hansena. Pod tą nazwą napisali już kilka scenariuszy filmowych i książek non-fiction, a w ich wspólnym dziele da się odczuć to scenopisarskie zacięcie. 

Plac Poczdamski w centrum Berlina. To tam na szczycie jednego z budynków chłopiec znajduje przedziwne konstrukcje. Zszokowany mówi coś o przybyszach z innej planety, obcych. Oględziny policji wykazały, że znalezisko, które przypominało kokony to nie pozostałości cywilizacji nie z tej ziemi, ale ludzkie zwłoki szczelnie zawinięte w foliową taśmę zawieszone na stalowych prętach. Ciała kilku kobiet i mężczyzny i sposób w jaki umarli wskazuje na działanie wyjątkowo okrutnego mordercy albo morderców. 

Motyw i sposób działania sprawcy usiłuje ustalić profilerka Emma Carow, która wraz ze swoimi współpracownikami dochodzi do coraz to bardziej przerażających faktów. Sprawa nagli, opinia publiczna depce śledczym po piętach, a w samej Emmie na nowo odżywa głęboka trauma z dawnych lat. 


„Kokony” to thriller mnogi w szczegóły, opisy krajobrazu, charakterystyki i nieprzewidywalne zwroty akcji. Z jednej strony jest to plus dla tego pisarskiego duety za tak wyraźne, niemalże filmowe wyszczególnienia, ale z drugiej strony minus, gdyż miało się poczucie niepotrzebnej dłużyzny, która momentami odchodził od głównej fabuły i akcji.

Nie można jednak Ule Hansen odebrać pomysłowości, bo wątek ich pierwszego, wspólnego thrillera jest niebanalny, a jednocześnie dość mocno pokręcony. Akcja książki toczy się dość wolno, gdyż jej autorzy duży nacisk nałożyli na zarysowanie postaci, ich historii i genezy postępowań. Dodają nowe wątki sprawiając, że ludzkie kokony i następstwa tej zbrodni nie są jedyną tragedią występującą w tej książce. Wszystko to sprawia, że „Kokony” ze swoich gęstym klimatem to dobry materiał na miniserial. 

Niestety autorzy nie powstrzymali się banalnej konwencji skrzywdzonej przed laty kobiety, która by sama dociekać sprawiedliwości wkracza na drogę prawa i porządku zostając policjantką, a potem profilerką. Swoje skrzywdzone ciało i psychikę ukrywa pod grubą skórą sprawiając wrażenie osoby twardej, nieustępliwej i nieprzystępnej. Ule Hansen wykreowali postać, którą mimo wszystko trudno polubić, a nawet współczuć. Z biegiem rozwoju akcji nawet trudno w logiczny sposób zrozumieć jej postępowanie. To tylko jeden z kryminalnych banałów, który pojawia się w „Kokonach”, a niestety jest tego więcej. 

„Kokony” Ule Hansen to powieść intrygująca, z ciekawym wątkiem głównym i rzetelnie zarysowanym tłem i charakterystyką postaci. Jednocześnie jest jednak nieco przegadana, wydłużona przez niemal filmowe opisy. Najwyraźniej autorom trudno było wyzbyć się zawodowych naleciałości, gdyż w „Kokonach” ich scenopisarski fach jest zdecydowanie widoczny. 

Jest to książka dla cierpliwych, którzy chcą „wgryzać” się w fabułę, smakować jej powoli i po kolei odkrywać jej poszczególne etapy, a przy tym lubią dość mocno pokręcone historie z wyraźnymi, psychologicznymi zarysowani. Przez „Kokony” trudno będzie przejść czytelnikom, którzy od książki oczekują szybkiej i wartkiej akcji, którą można przeczytać jednym tchem. Wspólne dzieło Astrid Ule i Erica Hansena to dobry thriller, choć niepozbawiony wad i dłużyzny. I cóż, ostatecznie sama sprawa ludzkich kokonów należy do osobliwych i myślę, że rozwiązanie tej najważniejszej tajemnicy jednym wydać może się bardzo dobre i niespotykane, a drugim absurdalne. Oceńcie sami.  

Autorka recenzji: Magdalena Wardęcka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz