No i mam problem. Z jednej
strony znany i ceniony Graham Masterton, z drugiej – opowieść, która zamiast
wywoływać ciarki na plecach, wzbudza mieszane emocje. Miało być przerażająco,
tajemniczo, baśniowo, a wyszło lekko zabawnie. Nie uważam jednak, że czas
poświęcony na lekturę książki został stracony. Świetna jak zawsze w przypadku
„Mastiego” koncepcja, a do tego widoczne w powieści odniesienia do świata
jednego z moich ulubionych ilustratorów, Arthura Rakhama sprawiają, że „Anioła
Jessiki”, wydanego nakładem „Albatrosa”, warto dołączyć do swojej kolekcji.
Jak już wspomniałam, pomysł,
będący osią fabuły, okazał się naprawdę intrygujący. Wychowywana przez swoich
dziadków Jessika dokonuje niesamowitego odkrycia. W zamieszkiwanym przez siebie
i dziadków domu słyszy głosy dzieci. Po pewnym czasie okazuje się, że
przeraźliwe, błagające o pomoc odgłosy dochodzą… zza tapety. Na poły baśniowy
świat pełen niesamowitych stworzeń, do którego udaje się na chwilę przedostać
dziewczynie, ma do odkrycia jeszcze wiele tajemnic. Jedną z nich jest czające
się zło, z którym Jessika wkrótce będzie się musiała zmierzyć.
Zwraca uwagę przestrzeń, do
której przenosi się główna bohaterka powieści. To pole do popisu wyobraźni. Na
plus zasługują opisy. Monochromatyczne kontury, cierniste, wijące się gałęzie
ożywionych drzew, krzewy próbujące pochwycić dziewczynę i towarzyszącego jej
przyjaciela, by na zawsze pozostawić ich w nadnaturalnym świecie – są tylko
niektórymi elementami świata
przedstawionego powieści. Do tego dochodzą niesamowite stwory, wróżki, elfy, świetlani ludzie, anioły, ale i nieprzyjazne drewniane wilki czy Koty-Cienie, których obecność poświadcza, że w tej tylko z pozoru bajecznej, wyimaginowanej krainie wcale nie można czuć się bezpiecznie.
przedstawionego powieści. Do tego dochodzą niesamowite stwory, wróżki, elfy, świetlani ludzie, anioły, ale i nieprzyjazne drewniane wilki czy Koty-Cienie, których obecność poświadcza, że w tej tylko z pozoru bajecznej, wyimaginowanej krainie wcale nie można czuć się bezpiecznie.
Czegoś w tym wszystkim jednak
zabrakło. Gdzieś zatarła się ta nikła w literaturze grozy granica pomiędzy tym,
co koszmarne, a tym, co wywołuje na twarzy uśmiech. Przyznam, że nieźle
rozbawiła mnie scena, w której Jessika musi uciec przed goniącymi ją krzewami
róż. A po opisie walki z… Przygarbioną Szatą nastrój niepokoju w jednej chwili
wyblakł i gdzieś się rozpłynął. Pomysł był naprawdę świetny. Akcja poprowadzona
została bardzo dynamicznie. Czytelnik ani przez chwilę nie miał szans na
przewidzenie tego, co kryje następna strona książki… Mimo to, efekt wywołujący
przerażenie czy nawet chwilowe zmrożenie krwi w żyłach nie został osiągnięty.
Chociażby przez to powieści ciężko jest przyznać najwyższe noty.
A dlaczego warto do „Anioła
Jessiki” sięgnąć? Ta książka bez wątpienia wymyka się wszelkim schematom.
Potrafi zaskoczyć nawet miłośników prozy Grahama Mastertona. Poza tym, to
niezwykła kompilacja gatunkowa. Horror? Powieść grozy? Baśń? No, właśnie. Rozbieżność
potencjalnych odpowiedzi jest ogromna. Różnie też wobec tego można odczytywać
cały sens opowieści. Z jednej strony mamy do czynienia z dosłowną płaszczyzną
znaczeń. Z drugiej – całość równie dobrze może stanowić jedną, spójną metaforę,
a próba odpowiedzi, dlaczego autor zastosował takie rozwiązanie, a nie inne,
jest wciągającą grą z czytelnikiem. I wreszcie: „Anioł Jessiki” świetnie działa
na wyobraźnię. Książkę polecam przeczytać po zmroku, najlepiej w wytapetowanym
w kwieciste wzory pokoju ;)
Magdalena Sz,
Graham Masterton
Anioł Jessiki
Wyd. Albatros 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz