środa, 20 maja 2015

G. Masterton "Anioł Jessiki". Recenzja

No i mam problem. Z jednej strony znany i ceniony Graham Masterton, z drugiej – opowieść, która zamiast wywoływać ciarki na plecach, wzbudza mieszane emocje. Miało być przerażająco, tajemniczo, baśniowo, a wyszło lekko zabawnie. Nie uważam jednak, że czas poświęcony na lekturę książki został stracony. Świetna jak zawsze w przypadku „Mastiego” koncepcja, a do tego widoczne w powieści odniesienia do świata jednego z moich ulubionych ilustratorów, Arthura Rakhama sprawiają, że „Anioła Jessiki”, wydanego nakładem „Albatrosa”, warto dołączyć do swojej kolekcji.
Jak już wspomniałam, pomysł, będący osią fabuły, okazał się naprawdę intrygujący. Wychowywana przez swoich dziadków Jessika dokonuje niesamowitego odkrycia. W zamieszkiwanym przez siebie i dziadków domu słyszy głosy dzieci. Po pewnym czasie okazuje się, że przeraźliwe, błagające o pomoc odgłosy dochodzą… zza tapety. Na poły baśniowy świat pełen niesamowitych stworzeń, do którego udaje się na chwilę przedostać dziewczynie, ma do odkrycia jeszcze wiele tajemnic. Jedną z nich jest czające się zło, z którym Jessika wkrótce będzie się musiała zmierzyć.
Zwraca uwagę przestrzeń, do której przenosi się główna bohaterka powieści. To pole do popisu wyobraźni. Na plus zasługują opisy. Monochromatyczne kontury, cierniste, wijące się gałęzie ożywionych drzew, krzewy próbujące pochwycić dziewczynę i towarzyszącego jej przyjaciela, by na zawsze pozostawić ich w nadnaturalnym świecie – są tylko niektórymi elementami świata
przedstawionego powieści. Do tego dochodzą niesamowite stwory, wróżki, elfy, świetlani ludzie, anioły, ale i nieprzyjazne drewniane wilki czy Koty-Cienie, których obecność poświadcza, że w tej tylko z pozoru bajecznej, wyimaginowanej krainie wcale nie można czuć się bezpiecznie.
Czegoś w tym wszystkim jednak zabrakło. Gdzieś zatarła się ta nikła w literaturze grozy granica pomiędzy tym, co koszmarne, a tym, co wywołuje na twarzy uśmiech. Przyznam, że nieźle rozbawiła mnie scena, w której Jessika musi uciec przed goniącymi ją krzewami róż. A po opisie walki z… Przygarbioną Szatą nastrój niepokoju w jednej chwili wyblakł i gdzieś się rozpłynął. Pomysł był naprawdę świetny. Akcja poprowadzona została bardzo dynamicznie. Czytelnik ani przez chwilę nie miał szans na przewidzenie tego, co kryje następna strona książki… Mimo to, efekt wywołujący przerażenie czy nawet chwilowe zmrożenie krwi w żyłach nie został osiągnięty. Chociażby przez to powieści ciężko jest przyznać najwyższe noty.
A dlaczego warto do „Anioła Jessiki” sięgnąć? Ta książka bez wątpienia wymyka się wszelkim schematom. Potrafi zaskoczyć nawet miłośników prozy Grahama Mastertona. Poza tym, to niezwykła kompilacja gatunkowa. Horror? Powieść grozy? Baśń? No, właśnie. Rozbieżność potencjalnych odpowiedzi jest ogromna. Różnie też wobec tego można odczytywać cały sens opowieści. Z jednej strony mamy do czynienia z dosłowną płaszczyzną znaczeń. Z drugiej – całość równie dobrze może stanowić jedną, spójną metaforę, a próba odpowiedzi, dlaczego autor zastosował takie rozwiązanie, a nie inne, jest wciągającą grą z czytelnikiem. I wreszcie: „Anioł Jessiki” świetnie działa na wyobraźnię. Książkę polecam przeczytać po zmroku, najlepiej w wytapetowanym w kwieciste wzory pokoju ;)


Magdalena Sz,


Graham Masterton
Anioł Jessiki
Wyd. Albatros 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz