Kryminał kobiecy rośnie w siłę. Do listy ciekawych autorek
tego nurtu z pewnością można zaliczyć Katarzynę Puzyńską. Niedawno miałam
okazję przeczytać jedną z jej najnowszych powieści, „Trzydziesta pierwsza”.
Choć nigdy wcześniej nie było mi dane, aby zapoznać się z jakąkolwiek książką autorki,
a co więcej – pomimo iż nie znałam opisanych w poprzednich powieściach losów
bohaterów klimatycznego Lipowa, „Trzydziesta pierwsza” pochłonęła mnie w jednej
chwili. To nie tylko doskonała historia. To również świetni bohaterowie, efektowna
intryga i napięcie, którego nie można się pozbyć do ostatniej kartki.
Już od początku uderza wielość bohaterów oraz powiązanych z
nimi wątków. Czytelnikom, którzy wcześniej wybrali się w literacką podróż do
kujawsko-pomorskiej krainy, na pewno o wiele łatwiej odnaleźć się w
przedstawionej na kartach powieści rzeczywistości. Bez znajomości starszych
historii jest to nieco utrudnione, ale na szczęście dzięki niekwestionowanemu
talentowi autorki uczucie zagubienia dość szybo mija.
Jest zima. Do niewielkiego Lipowa po wieloletniej odsiadce w
więzieniu ma powrócić mężczyzna – morderca, który przed laty wzniecając pożar,
zabija kilku mieszkańców osady, w tym ojca jednego z głównych bohaterów,
młodszego aspiranta Daniela Podgórskiego. Mieszkańcy Lipowa czują uzasadniony
lęk i niepokój. Sytuacji nie poprawia wizyta pewnego naukowca, Jerzego Grala,
który rozdrapuje tajemnicę dawnego zbiorowego samobójstwa. Do tego
dramatycznego zdarzenia miało dojść nieopodal Lipowa. Kilkadziesiąt osób z
niejakiej sekty Świątynia odebrało sobie życie właściwie nie wiadomo dlaczego…
Intryga „Trzydziestej pierwszej” komplikuje się jeszcze
bardziej w momencie, w którym czytelnik poznaje kolejnych bohaterów. Są nimi…
Szwedzi, którzy z nieznanych początkowo powodów odwiedzają Lipowo, a także
dawna znajoma Daniela Podgórskiego, Emilia. Jeszcze ciekawiej robi się, gdy
mieszkańcy osady znów, tak samo jak przed laty, stają się świadkami straszliwego
pożaru. Sprawca podpalenia wydaje się oczywisty, ale czy jest nim rzeczywiście?
Spotkanie z Katarzyną Puzyńską to niewątpliwie prawdziwa gra
w kotka i myszkę. Świetne kreacje psychologiczne i doskonale opisane, wyraźne
emocje bohaterów bynajmniej nie ułatwiają zadania w rozszyfrowaniu literackiej
zagadki. To naprawdę rzadka umiejętność, aby tak zręcznie, jak czyni to autorka
„Trzydziestej pierwszej”, zwodzić czytelnika. Katarzyna Puzyńska niespiesznie
pozwala każdemu, kto sięgnie po jej powieść, kluczyć rozmaitymi ścieżkami
Lipowa, by w końcu dotrzeć do elektryzującego finału.
Na odrębną uwagę zasługuje fakt, że książka mimo iż jest
obszerna, została dopracowana i napisana bardzo starannym językiem. Lekkość i
naturalność dialogów sprawia, że „ciężaru” powieści nie czuje się prawie w
ogóle. Dzięki temu można się w niej zanurzyć, zapominając o upływających
godzinach. Niektórzy sugerują, aby porównywać twórczość autorki do Agathy
Christie. Mistrzostwo w manipulacji i zastawianiu pułapek na czytelnika, dzięki
którym prawda nie od razu zostaje odkryta – to faktycznie jedno. Innym
podobieństwem, które łączy obie autorki, jest właśnie specyficzna, warstwa
językowa. Skrupulatna, dociekliwa i jednocześnie subtelna. Słowem: kobieca –
czego wcale nie należy postrzegać jako wadę.
Jedyną rzeczą, która jednak po zakończeniu „Trzydziestej
pierwszej” nie daje mi spokoju, jest kwestia prawdopodobieństwa opisanych
zdarzeń. Czasem można odnieść wrażenie, że historia, która przytrafiła się
mieszkańcom Lipowa, nie pasuje do umiejscowionej z dala od światowych
metropolii, polskiej prowincji. Trochę tu wszystkiego za dużo. Ale to naprawdę
drobny szczegół. O autorce już dawno słyszałam wiele dobrego, a po lekturze
„Trzydziestej pierwszej” nie zawiodłam się. Z przyjemnością sięgnę po
wcześniejsze i kolejne powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz