Popularność serii o przygodach Katie Maguire nie
słabnie, nie tylko za granicą, gdzie poszczególne tomy wciąż zajmują wysokie
miejsca na liście bestsellerów Amazon Kindle, ale i w Polsce, gdzie powieść
„Uznani za zmarłych” już pierwszego dnia stała się hitem, a wszystkie
wydrukowane egzemplarze zostały dostarczone do sprzedawców. Rzeczona książka to
czwarta już opowieść o dzielnej irlandzkiej nadkomisarz i właśnie doczekaliśmy
się jej krajowej premiery. Czy możemy mówić o spadku, czy raczej o zwyżce formy?
Nadkomisarz Maguire miała już do czynienia z
brutalnym seryjnym mordercą, z pedofilią wśród księży, z prostytucją i handlem
żywym towarem, a obecnie będzie musiała zmierzyć się z organizacją przestępczą,
nazywającą samych siebie Arcykrólami Irlandii. Porywają i torturują
przedsiębiorców, których biznes podupada, w wyniku czego musieli oni zadłużyć
się, masowo rujnując gospodarkę „celtyckiego tygrysa”. Zapłacą za to zdrowiem
lub życiem, nawet jeśli rodziny zdecydują się na przekazanie okupu. Kto stoi na
czele tajemniczej organizacji i jaki jest jego cel? Tego dowiecie się, jeśli
sięgnięcie po tę książkę.
To, co stanowi o sile powieści, to równoległe
rozwijanie wątków prywatnych, dotyczących zarówno Katie, jak i śledztwa, które
prowadzi. Nawet jeśli to drugie kuleje, stojąc często w martwym punkcie, od
lektury nie można oderwać się ze względu na świetny warsztat autora oraz
interesujące wątki poboczne, rozpoczęte w poprzednich książkach i obecnie
kontynuowane. To mechanizm, powtarzający się z tomu na tom, gdzie to nie
tożsamość i motywacja mordercy są najważniejsze, a odczucia głównej bohaterki i
jej zmagania z problemami sercowymi czy seksizmem w pracy.
Jak przystało na Mastertona, „Uznani za zmarłych”
potrafi zaserwować brutalne i krwawe sceny, chociaż jest ich wyraźnie mniej,
niż zazwyczaj. Katie jest coraz bardziej zdeterminowana, by powstrzymać
sprawców, ale rzucane jej pod nogi kłody nie ułatwiają pracy. Czytelnicy
pokochali bohaterkę taką, jaka jest: niezłomną, twardą i silną, ale
jednocześnie kruchą, po przejściach i stosunkowo łatwą do zranienia. Nic
dziwnego – Brytyjczyk specjalizuje się w kreowaniu kobiecych postaci i od lat
przychodzi mu to z ogromną łatwością. Tym razem Katie sprawia jednak wrażenie
kompletnie nie panującej nad swoim życiem, zarówno prywatnym, jak i zawodowym.
Nie wiem na ile jest to celowy zabieg: pokażą to zapewne następne tomy.
Najwięcej zarzutów mam do finału powieści, a
właściwie kulminacyjnego momentu śledztwa, czyli rozwiązania zagadki.
Powiedzieć, że następuje ono przypadkiem, to jak nie powiedzieć nic. Gdyby
uwiarygodnić ten motyw, książka zamiast 480 stron, mogłaby być trzy razu
krótsza. Jednak i tutaj nadrabia wątek prywatnych spraw Katie i ostatnia scena,
która z wypiekami na twarzy każe czekać na kolejny tom.
Wasze wrażenia z lektury w dużej mierze zależeć będą
od oczekiwań. Jeśli szukacie w książce dobrego pisarstwa i ludzkiego
pierwiastka, bez wahania sięgnijcie po „Uznanych za zmarłych” – w tym
kontekście to nadal bardzo dobra rzecz. Nieco rozczarują się fani skomplikowanej,
co chwila mylącej tropy intrygi, ale rasowych kryminałów mamy przecież na
półkach pod dostatkiem. Pozostaje tylko liczyć, że kolejne tomy będą trzymały
jeszcze wyższy poziom, a życie Pani Maguire ponownie się skomplikuje.
P.S. Czy Wy też uważacie, że to świetny materiał na
serial?
Piotr Pocztarek
Graham Masterton
"Uznani za zmarłych"
Wydawnictwo Albatros 2016
*Recenzja ukazała się także na http://grahammasterton.blox.pl/html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz