środa, 17 czerwca 2015

Marek Świerczek "Skowyt"

To kolejna nowość w wydawnictwie Novae Res. Morderstwa, mrok, romans, tajemnica, odnaleziony przypadkowo dziennik krok po kroku prowadzący do rozwikłania zagadki, a do tego przytłaczający obraz polskiej rzeczywistości przełomu lat 80 i 90-tych – to wszystko kryje w sobie „Skowyt”, budzący grozę, ponury kryminał, którego autorem jest Marek Świerczek. Nie jest to bynajmniej lekkie i łatwe czytadło, które można nosić przy sobie i w każdej chwili podążać za losami bohaterów. To książka wymagająca. Napięcie i emocje rosną tu powoli. Ale czytelnicy, którzy dadzą się ponieść temu niepowtarzalnemu nastrojowi, na pewno nie będą tego żałować.
Marek Świerczek znany jest z tego, że w swoich powieściach łączy elementy historii z fikcją literacką, a do tego wszystkiego wplata historie zaczerpnięte z folkloru i wierzeń ludowych. Tak było w powieści „Bestia”, a także w „Dybuku”. Nie inaczej jest teraz. Tym razem jednak czytelnik otrzymuje zaproszenie w czasy nie tak odległe.

Kończy się epoka Ojczyzny Ludowej. Jednym z ostatnich zadań kapitana Roberta Karskiego w służbie „staremu” ustrojowi jest odnalezienie zaginionego funkcjonariusza SB, porucznika Artura Hallera. Sprawa z pozoru prosta od razu wydaje się Karskiemu nieco dziwna. Z każdym nowym śladem kapitan uświadamia sobie, że ma do czynienia z człowiekiem budzącym powszechny strach i przerażenie. Od razu rodzi się w nim mnóstwo wątpliwości. Po pierwsze, nie wiadomo dlaczego znika ktoś, o kim służby wiedzą wszystko. Nie jest również jasne, czym ten człowiek tak naprawdę się zajmował. Żona Hallera na samą myśl o mężczyźnie zastyga ze strachu. Co więcej, nie dziwi jej fakt, że mąż… wreszcie zniknął. Jakby tego było mało, wraz z Hallerem ginie Justyna, studentka psychologii, z którą tajemniczy porucznik miał romans.
Historia komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy Karski odnajduje stary zeszyt z zapiskami Hallera. Czytając pamiętnik, powoli odkrywa najstraszliwszą stronę ludzkiej duszy. Poza tym, odkrywa coś jeszcze… Dziwne zachowanie poszukiwanego bohatera wiąże się z jego nadnaturalnymi mocami.
Gdzie się podziewa zaginiona studentka? Co się stało z Hallerem? Kto w tym wszystkim ostatecznie okaże się ofiarą, a kto katem?
„Skowyt” to ciekawa, ale nieco przytłaczająca opowieść. Autor, wprowadzając bardzo statyczne i chwilami nużące opisy „wycięte” z kart pamiętnika Hallera, zmusza czytelnika do sporego wysiłku. W dodatku już od pierwszych kart powieści czytelnik domyśla się, z jakimi kreacjami literackimi ma do czynienia. Nie zaskakuje zatem moment, w którym Haller zostaje zdemaskowany. Zakończenie również nie pozostawia czytelnika oniemiałym. Słowem, „Skowyt” jest wyrazistym, ale nie na tyle mocnym kryminałem, aby wbić kogoś, kto sięgnie po tę książkę w fotel.
Niemniej jednak  „Skowyt” jest warty zauważenia. Na pewno należy docenić oryginalny pomysł. Jest również widoczna konsekwencja w prowadzeniu fabuły. Nic nie dzieje się przypadkowo. Poszczególne elementy z czasem układają się w spójną całość. Nie ma tu miejsca na chaos i nieporządek. Dużym plusem jest także sięgnięcie do rodzimego folkloru. Wyraźnie widać, że autor z przyjemnością wykorzystuje swoją szeroką wiedzę z zakresu dawnych wierzeń ludowych. Nie tylko przypomina je i odświeża. Folklor jest tu narzędziem, które pozwala zgłębić psychikę głównego bohatera; ułatwia też odczytanie analogii pomiędzy istotą zła kryjącą się w nieludzkiej bestii a diabolicznym wręcz okrucieństwem, jakim odznaczali się agenci służb PRL.
Mimo pewnych niedoskonałości, książkę mogę polecić. Chociażby za trafny – ponury i ciężki portret pewnej epoki.

2 komentarze:

  1. Nie chce być niedyskretna, ale widzę pewne podobieństwo wizualne między okładką "Skowytu", a powieści G. Mastertona "Kostnica" z 2013 z wydawnictwa Rebis...

    OdpowiedzUsuń