piątek, 12 czerwca 2015

Zobaczyć twarzą w twarz. O „W ciemnym zwierciadle” J. S. Le Fanu. Piotr Borowiec.

 Zobaczyć twarzą w twarz. O „W ciemnym zwierciadle” J. S. Le Fanu.


Książka, której dotyczy niniejszy tekst jest ostatnią pozycją wydaną za życia irlandzkiego autora. „W ciemnym zwierciadle” stała się więc swoistym pożegnaniem pisarza, jego opus magnum. Jest to świadectwo obsesji, nie tylko literackich, lecz również osobistych. Joseph Sheridan Le Fanu przyszedł na świat w rodzinie potomków francuskich hugenotów, osiadłych w Irlandii. Protestanci  nie mogli czuć się pewnie w tym kraju,  szczególnie, że połowa XIX wieku to okres aktywnej walki o emancypacje irlandzkich katolików w brytyjskim imperium.  Wielu współczesnych badaczy literatury z tego doświadczenia wywodzi klimat niepewności i zagrożenia, jaki dominuje w utworach autora „Carmilli” [1].  Le Fanu był więc obcym, odmiennym, różniącym się od otoczenia, w którym żył. Atmosfera  obcości i/lub niepewności, a także zagrożenia przez prześladowców których nie można powstrzymać, występuje w niemal każdym opowiadaniu ze zbioru. Jaskrawo to można dostrzec w pierwszych trzech utworach, zbudowanych na podobnym schemacie fabularnym. Szczególnie „Zielona herbata” oraz  „Prześladowca” są do siebie podobne, pewien jestem, iż wielu czytelników uzna to za wadę. A ja proponuję skupić się na różnej, nazwijmy to „etiologii” niesamowitych zdarzeń, które spotykają nieszczęsnych protagonistów.
Kluczem do zrozumienia otwierających tom tekstów, jest wypowiedź postaci pojawiającej się w prologach do każdego z opowiadań, dr Hesselisua: „spośród tych, którzy są poddawani nadnaturalnym wpływom, niektórzy są po prostu wizjonerami, a iluzje na które się skarżą są wytworem ich chorego umysłu (...). Inni są bez wątpienie prześladowani przez (…) istoty duchowe. Jeszcze inni zawdzięczają swoje cierpienia mieszanemu stanowi”[2].  Mamy więc anglikańskiego duchownego, kapitana fregaty, oraz wyjątkowo podłego sędziego. Wszyscy doświadczają uporczywego i upiornego oddziaływania. Jednakże przyczyna ich stanu leży za każdym razem gdzie indziej. Jeden z nich jest zdrów na umyśle, lecz pada ofiarą interwencji sił nie z tego świata, jeden z nich jest szalony, a z kolei inna główna postać jest nawiedzana przez  ducha oraz „przy okazji” chora psychicznie. Le Fanu rozsiewa na karatach swojego tomu wskazówki, pozwalające czytelnikowi przypuszczać, z dużą dozą prawdopodobieństwa, który z bohaterów pod jaką kategorię podpada. Przypuszczać, wnioskować, domyślać się – tu nic nie jest pewne na sto procent, nic nie jest podane na tacy.

Od przyczyn tragedii, jaka spotyka główne postaci, bardziej klarowna jest kwestia ich oceny moralnej. W pierwszym opowiadaniu sportretowany jest człowiek „porządny”, nie winien  żadnej zbrodni. W drugim tekście, o czym dowiadujemy się pod koniec, protagonista musi być oceniany już bardziej ambiwalentnie. Trzecie opowiadanie mówi o zepsutym moralnie sędzim, który opresyjność osiemnastowiecznego wymiaru sprawiedliwości wykorzystuje  do załatwiania swoich prywatywnych interesów. Jednak nie zależnie od tego w jakim stopniu, i czemu byli winni bohaterowie tekstów Le Fanu, kończą oni w podobny sposób. Irlandzki pisarz zerwał więc z tradycją gotycką, która nakazywała siłom nadprzyrodzonym mścić się za krzywdy niewinnych lub wymierzać sprawiedliwość łamiącym moralny porządek. Kara, która w równym stopniu dotyka winnych, jak i nie winnych, przestaje być karą. Staje się czymś więcej, staje się Losem, wcielonym Przeznaczaniem, które spotyka tak szuje, jak i ludzi porządnych. 
Takie podejście do kwestii winy i kary, a raczej zanegowanie tradycyjnego związku przyczynowo – skutkowego, pomiędzy winą i następującą po niej karą, jest o tyle interesujące, że La Fanu powołuje się w swoich tekstach na idee E. Swedenborga, szwedzkiego mistyka i naukowca. Efektem silnych fascynacji swedenborgianizmem jest wyłożenie części tego programu  w trzecim rozdziale „Zielonej Herbaty” [3].  Z drugiej strony pisarz  popadał często w wątpliwości natury duchowej, mające postać silnej depresji na tle religijnym. W późnym okresie literackiej twórczości, w szczególności gdy powstawały utwory zebrane w omawianym tomie, owo popadanie w skrajności, od fascynacji aż po zwątpienie,  odcisnęło swoje piętno na twórczości pisarza.
Trzy pierwsze teksty zbioru utrzymane są w bardzo ponurym nastroju. Kolejny, mikropowieść „Pokój w gospodzie Le Dragon Volant” jest już utworem zupełnie innym. Nie jest to psychologiczny horror, lecz lekki kryminał z wyraźnym wątkiem romansowym. Jego bohaterem jest młody Anglik, podróżujący po niespokojnej Francji w roku po upadku  Napoleona. Narrator, którego naiwność graniczy z głupotą, a niefrasobliwość przechodzi wręcz w bezmyślność, przeżywa w czasie swojego pobytu na kontynencie rozmaite przygody. Marzy o miłości, spotyka tyranizowaną przez męża piękna kobietę, zamieszkuje w gospodzie „w której straszy”, udaje się na bal, stacza walkę w obronie damy. Oraz wplątuje się w kryminalna intrygę. Nie ma, w „Pokoju....” żadnych wątków nadnaturalnych to typowy „mystery romanse”. Jest to tekst lekki, a przy okazji o misternie skonstruowanej intrydze.
Najsłynniejsze opowiadanie zbioru to bez wątpienia „Carmilla”, dzięki której Le Fanu stał się jednym z najbardziej nowatorskich pisarzy w historii literatury grozy. Wprowadza ono do kultury postać wampira, przedstawianego nie tylko jako monstrum zagrażające egzystencji jednostki, lecz też jako obcego, istotę która łamie przyjęty ład społeczny i aksjologiczny. A. Gemra pisze: „Carmilla jest obcą w dosłownym tego słowa znaczeniu. Kiedy pojawia się u ojca Laury, nikt jej nie zna, a mimo to zostaje jej udzielone schronienie, zostaje zaproszona do domu. Jest groźna z racji swojego wyglądu i statusu społecznego: nikt się nie spodziewa, że piękna, młodziutka panna – niemal dziecko jeszcze – pochodząca z wyższych sfer, może być demonem, który posiadł możliwość przebywania wśród ludzi za dnia; nie wzbudza żadnych podejrzeń” [4]. Z drugiej strony wampirzyca to nie tylko potwór, to również istota nieszczęśliwa, zaszczuta i skazana na zagładę. Irlandzki pisarz przedstawiał więc czytelnikom postać wampira który nie tylko wzbudza strach i obrzydzenie, lecz również współczucie [5].
Oczywiście, „Carmilla” obecnie kojarzona jest jako utwór, który odważnie – jak na XIX wiek – podejmuje wątki erotyczne. Owa „odwaga” polegała na tym, iż tytułowa antagonistka za swoją ofiarę wybrała sobie młodą dziewczynę. Profesor A. Gemra pisze, że w tym przypadku „czytelnik  ma do czynienia z nie z dosłownością, lecz metaforą”[6], jednakże narracja jest na tyle czytelna i sugestywna, iż nie pozostawia odbiorcy najmniejszych wątpliwości, co do homoseksualnej natury związku ofiary i monstrum. W zasadzie nie zgadzam się z profesor: nie ma tu mowy o żadnej metaforze. Le Fanu pisze wprost, o „lubieżnym wzroku”, „pocałunkach” i „namiętności kochanków” [7]. Nie jest to, oczywiście, język w którym współcześnie opisuje się kobiecy stosunek homoseksualny, jednak moim zdaniem sformułowania te są dalekie od „metafory”.
Pewną uwagę należy też poświęcić postaci spajającej poszczególne teksy, doktorowi Hesseliusowi. Występuje on nie tylko jako pretekst do złożenia w jeden tom rożnych przecież opowiadań. W przypadku większości tekstów jest on jedynie komentatorem i kronikarzem opowieści, jednak w  „Zielonej Herbacie” przypada mu rola aktywnego uczestnika dramatu[8]. Lekarz stara się pomóc ofierze szaleństwa, uratować nieszczęsnego duchownego.  Bezskutecznie. Przesłanie Le Fanu jest więc jasne, ale i ponure. Wobec koszmarów, jakie tworzy nasze psychika (albo świat nadprzyrodzony.....), wiedza medyczna i dobra wola są bezsilne. Jeśli „wewnętrzne oko” zostanie otwarte, i dostrzeżmy „złe duchy” jakie towarzyszą każdemu człowiekowi, nic nie będzie w stanie nas uratować. Każda z istot jakie prześladują bohaterów opowiadań, symbolizuje inny rodzaj duchowego zagrożenia: zwątpienie religijne („Zielona Herbata”), wyrzuty sumienia („Prześladowca”), niezdrową relacje seksualną („Carmilla”), wreszcie winy, w żaden sposób nie odkupione („Sędzia Harbottle”). Oświecony medyk, łączący w swoim podejściu do badanych przypadków racjonalizm, wrażliwość, empatię wobec pacjentów, z otwartością na mistyczne i nadprzyrodzone aspekty rzeczywistości, nie jest w stanie nikogo uratować. Może jedynie spisać usłyszane opowieści, opatrzyć je komentarzem i wyciągnąć  wnioski. I po raz kolejny mamy do czynienia z mieszaniną fascynacji i zwątpienia; tym razem w naukę, i jej możliwości.
Czytając obecnie „W ciemnym zwierciadle” należy pamiętać, że – jak na czas kiedy powstały – były to utwory bardzo nowoczesne, i bardzo nowatorskie. Dla czytelnika w XXI wieku, te opowiadania mają pewien „urok staroświecczyzny[9]”. Wrażenie te pewnie jest osłabione przez przekład M. Czarnieckiej, nieco dostosowujący dziewiętnastowieczny język do słownictwa i składni współczesnej. Uważam to za  rozsądne posunięcie. Nie zabija  ducha oryginału, a dzięki temu łatwiej też dostrzec, że La Fanu „udomowił” grozę, uczynił ją bliższą swojemu czytelnikowi. Akcja niektórych jego utworów („Zielona Herbata”, czy „Prześladowca”)  działa się w miejscu i czasie bliskim ówczesnym odbiorcom[10].
Le Fanu zaczerpnął tytuł swojego zbioru z Hymnu do Miłości św. Pawła: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno/wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz”[11]. Nawiązanie do tego cytatu to, moim zdaniem, wyraz pesymizmu pisarza. Nasz odbiór rzeczywistości, nasze spojrzenie na najbardziej fundamentalne sprawy (wina, sens życia, miłość) jest zniekształcone, nasze możliwości poznawcze wykluczają krystalicznie czysty ogląd  rzeczy naprawdę istotnych. Doktor Hesselius nigdy nie będzie pewien, czy jego pacjenci faktycznie prześladowani byli przez demony, czy po prostu oszaleli. Laura, narratorka „Carmilli” nigdy nie dowiedziała się, czy jej przyjaciółka faktycznie ją kochała, czy też była pozbawionym uczuć potworem.  Obawiam się przy tym, że „wtedy” kiedy to mamy „zobaczyć twarzą w twarz” nie odnosi się do naszego ziemskiego życia.

  [1] A. Smith, Ghost story 1840 - 1920. A cultural history”, Manchester 2010, s. 155.
  [2]J. S. Le Fanu, „W ciemnym zwierciadle”, Zysk i Spółka 2015, s. 70
  [3]W. Hughes, „The Origins and Implications of J. S. Le Fanu's «Green Tea»”, Irish Studies Review 2005, nr 1, s. 48.
 [4] A. Gemra, „Cała władza w rękach kobiet? O wampirzycach i istotach im podobnych„, [w:] P. Cieliczko, P. Kuciński (red.), „Widziane, czytane, oglądane - oblicza Obcego. Inny i Obcy w kulturze (cz. 1)”, Warszawa 2008, s. 52.
  [5] A. Gemra, „Od gotycyzmu do horroru. Wampir, wilkołak i monstrum Frankensteina w wybranych utworach, Wrocław 2008, s. 113.
 [6] Tamże
  [7]J. S. Le Fanu, op. cit., s 454.
  [8] B. T. Gates, „Blue devils and green tea: Sheridan Le Fanu's haunted suicidies, Studies in Short Fiction 1987, nr 1, s. 20.
  [9] Tak została określona „Zielona Herbata” w krótkiej przedmowie do pierwszego polskiego wydania tego utworu, w zbiorze „Opowieści z dreszczykiem”, Iskry 1957. 
  [10] A. Kobot, „W świetle gazowych latarni. O angielskiej prozie «gotyckiej» przełomu XIX i XX wieku”, Toruń 2013,  s. 24.
  [11] 1 Kor 13,12. BT.


1 komentarz: