Zobaczyć twarzą w twarz. O „W ciemnym zwierciadle” J. S. Le Fanu.
Książka, której dotyczy niniejszy tekst jest ostatnią pozycją wydaną za
życia irlandzkiego autora. „W ciemnym zwierciadle” stała się więc swoistym
pożegnaniem pisarza, jego opus magnum. Jest to świadectwo obsesji, nie tylko
literackich, lecz również osobistych. Joseph Sheridan Le Fanu przyszedł na
świat w rodzinie potomków francuskich hugenotów, osiadłych w Irlandii.
Protestanci nie mogli czuć się pewnie w
tym kraju, szczególnie, że połowa XIX
wieku to okres aktywnej walki o emancypacje irlandzkich katolików w brytyjskim
imperium. Wielu współczesnych badaczy
literatury z tego doświadczenia wywodzi klimat niepewności i zagrożenia, jaki
dominuje w utworach autora „Carmilli” [1].
Le Fanu był więc obcym, odmiennym, różniącym się od otoczenia, w którym
żył. Atmosfera obcości i/lub
niepewności, a także zagrożenia przez prześladowców których nie można
powstrzymać, występuje w niemal każdym opowiadaniu ze zbioru. Jaskrawo to można
dostrzec w pierwszych trzech utworach, zbudowanych na podobnym schemacie
fabularnym. Szczególnie „Zielona herbata” oraz
„Prześladowca” są do siebie podobne, pewien jestem, iż wielu czytelników
uzna to za wadę. A ja proponuję skupić się na różnej, nazwijmy to „etiologii”
niesamowitych zdarzeń, które spotykają nieszczęsnych protagonistów.
Kluczem do
zrozumienia otwierających tom tekstów, jest wypowiedź postaci pojawiającej się
w prologach do każdego z opowiadań, dr Hesselisua: „spośród tych, którzy są poddawani
nadnaturalnym wpływom, niektórzy są po prostu wizjonerami, a iluzje na które
się skarżą są wytworem ich chorego umysłu (...). Inni są bez wątpienie
prześladowani przez (…) istoty duchowe. Jeszcze inni zawdzięczają swoje
cierpienia mieszanemu stanowi”[2]. Mamy
więc anglikańskiego duchownego, kapitana fregaty, oraz wyjątkowo podłego
sędziego. Wszyscy doświadczają uporczywego i upiornego oddziaływania. Jednakże
przyczyna ich stanu leży za każdym razem gdzie indziej. Jeden z nich jest zdrów
na umyśle, lecz pada ofiarą interwencji sił nie z tego świata, jeden z nich
jest szalony, a z kolei inna główna postać jest nawiedzana przez ducha oraz „przy okazji” chora psychicznie.
Le Fanu rozsiewa na karatach swojego tomu wskazówki, pozwalające czytelnikowi
przypuszczać, z dużą dozą prawdopodobieństwa, który z bohaterów pod jaką
kategorię podpada. Przypuszczać, wnioskować, domyślać się – tu nic nie jest
pewne na sto procent, nic nie jest podane na tacy.
Od przyczyn
tragedii, jaka spotyka główne postaci, bardziej klarowna jest kwestia ich oceny
moralnej. W pierwszym opowiadaniu sportretowany jest człowiek „porządny”, nie
winien żadnej zbrodni. W drugim tekście,
o czym dowiadujemy się pod koniec, protagonista musi być oceniany już bardziej
ambiwalentnie. Trzecie opowiadanie mówi o zepsutym moralnie sędzim, który
opresyjność osiemnastowiecznego wymiaru sprawiedliwości wykorzystuje do załatwiania swoich prywatywnych interesów.
Jednak nie zależnie od tego w jakim stopniu, i czemu byli winni bohaterowie
tekstów Le Fanu, kończą oni w podobny sposób. Irlandzki pisarz zerwał więc z
tradycją gotycką, która nakazywała siłom nadprzyrodzonym mścić się za krzywdy
niewinnych lub wymierzać sprawiedliwość łamiącym moralny porządek. Kara, która
w równym stopniu dotyka winnych, jak i nie winnych, przestaje być karą. Staje
się czymś więcej, staje się Losem, wcielonym Przeznaczaniem, które spotyka tak
szuje, jak i ludzi porządnych.
Takie podejście do
kwestii winy i kary, a raczej zanegowanie tradycyjnego związku przyczynowo –
skutkowego, pomiędzy winą i następującą po niej karą, jest o tyle interesujące,
że La Fanu
powołuje się w swoich tekstach na idee E. Swedenborga, szwedzkiego mistyka i
naukowca. Efektem silnych fascynacji swedenborgianizmem jest wyłożenie części
tego programu w trzecim rozdziale
„Zielonej Herbaty” [3]. Z drugiej strony
pisarz popadał często w wątpliwości
natury duchowej, mające postać silnej depresji na tle religijnym. W późnym okresie
literackiej twórczości, w szczególności gdy powstawały utwory zebrane w omawianym
tomie, owo popadanie w skrajności, od fascynacji aż po zwątpienie, odcisnęło swoje piętno na twórczości pisarza.
Trzy pierwsze teksty
zbioru utrzymane są w bardzo ponurym nastroju. Kolejny, mikropowieść „Pokój w
gospodzie Le Dragon Volant” jest już utworem zupełnie innym. Nie jest to
psychologiczny horror, lecz lekki kryminał z wyraźnym wątkiem romansowym. Jego
bohaterem jest młody Anglik, podróżujący po niespokojnej Francji w roku po
upadku Napoleona. Narrator, którego
naiwność graniczy z głupotą, a niefrasobliwość przechodzi wręcz w bezmyślność,
przeżywa w czasie swojego pobytu na kontynencie rozmaite przygody. Marzy o
miłości, spotyka tyranizowaną przez męża piękna kobietę, zamieszkuje w
gospodzie „w której straszy”, udaje się na bal, stacza walkę w obronie damy.
Oraz wplątuje się w kryminalna intrygę. Nie ma, w „Pokoju....” żadnych wątków
nadnaturalnych to typowy „mystery romanse”. Jest to tekst lekki, a przy okazji
o misternie skonstruowanej intrydze.
Najsłynniejsze
opowiadanie zbioru to bez wątpienia „Carmilla”, dzięki której Le Fanu stał się
jednym z najbardziej nowatorskich pisarzy w historii literatury grozy.
Wprowadza ono do kultury postać wampira, przedstawianego nie tylko jako
monstrum zagrażające egzystencji jednostki, lecz też jako obcego, istotę która
łamie przyjęty ład społeczny i aksjologiczny. A. Gemra pisze: „Carmilla jest
obcą w dosłownym tego słowa znaczeniu. Kiedy pojawia się u ojca Laury, nikt jej
nie zna, a mimo to zostaje jej udzielone schronienie, zostaje zaproszona do domu.
Jest groźna z racji swojego wyglądu i statusu społecznego: nikt się nie
spodziewa, że piękna, młodziutka panna – niemal dziecko jeszcze – pochodząca z
wyższych sfer, może być demonem, który posiadł możliwość przebywania wśród
ludzi za dnia; nie wzbudza żadnych podejrzeń” [4]. Z drugiej strony wampirzyca
to nie tylko potwór, to również istota nieszczęśliwa, zaszczuta i skazana na
zagładę. Irlandzki pisarz przedstawiał więc czytelnikom postać wampira który
nie tylko wzbudza strach i obrzydzenie, lecz również współczucie [5].
Oczywiście,
„Carmilla” obecnie kojarzona jest jako utwór, który odważnie – jak na XIX wiek
– podejmuje wątki erotyczne. Owa „odwaga” polegała na tym, iż tytułowa
antagonistka za swoją ofiarę wybrała sobie młodą dziewczynę. Profesor A. Gemra
pisze, że w tym przypadku „czytelnik ma
do czynienia z nie z dosłownością, lecz metaforą”[6], jednakże narracja jest na
tyle czytelna i sugestywna, iż nie pozostawia odbiorcy najmniejszych
wątpliwości, co do homoseksualnej natury związku ofiary i monstrum. W zasadzie
nie zgadzam się z profesor: nie ma tu mowy o żadnej metaforze. Le Fanu pisze
wprost, o „lubieżnym wzroku”, „pocałunkach” i „namiętności kochanków” [7]. Nie
jest to, oczywiście, język w którym współcześnie opisuje się kobiecy stosunek
homoseksualny, jednak moim zdaniem sformułowania te są dalekie od „metafory”.
Pewną uwagę należy
też poświęcić postaci spajającej poszczególne teksy, doktorowi Hesseliusowi.
Występuje on nie tylko jako pretekst do złożenia w jeden tom rożnych przecież
opowiadań. W przypadku większości tekstów jest on jedynie komentatorem i
kronikarzem opowieści, jednak w
„Zielonej Herbacie” przypada mu rola aktywnego uczestnika dramatu[8].
Lekarz stara się pomóc ofierze szaleństwa, uratować nieszczęsnego
duchownego. Bezskutecznie. Przesłanie Le
Fanu jest więc jasne, ale i ponure. Wobec koszmarów, jakie tworzy nasze
psychika (albo świat nadprzyrodzony.....), wiedza medyczna i dobra wola są
bezsilne. Jeśli „wewnętrzne oko” zostanie otwarte, i dostrzeżmy „złe duchy”
jakie towarzyszą każdemu człowiekowi, nic nie będzie w stanie nas uratować.
Każda z istot jakie prześladują bohaterów opowiadań, symbolizuje inny rodzaj
duchowego zagrożenia: zwątpienie religijne („Zielona Herbata”), wyrzuty
sumienia („Prześladowca”), niezdrową relacje seksualną („Carmilla”), wreszcie
winy, w żaden sposób nie odkupione („Sędzia Harbottle”). Oświecony medyk,
łączący w swoim podejściu do badanych przypadków racjonalizm, wrażliwość,
empatię wobec pacjentów, z otwartością na mistyczne i nadprzyrodzone aspekty
rzeczywistości, nie jest w stanie nikogo uratować. Może jedynie spisać
usłyszane opowieści, opatrzyć je komentarzem i wyciągnąć wnioski. I po raz kolejny mamy do czynienia z
mieszaniną fascynacji i zwątpienia; tym razem w naukę, i jej możliwości.
Czytając obecnie „W
ciemnym zwierciadle” należy pamiętać, że – jak na czas kiedy powstały – były to
utwory bardzo nowoczesne, i bardzo nowatorskie. Dla czytelnika w XXI wieku, te
opowiadania mają pewien „urok staroświecczyzny[9]”. Wrażenie te pewnie jest osłabione
przez przekład M. Czarnieckiej, nieco dostosowujący dziewiętnastowieczny język
do słownictwa i składni współczesnej. Uważam to za rozsądne posunięcie. Nie zabija ducha oryginału, a dzięki temu łatwiej też
dostrzec, że La Fanu
„udomowił” grozę, uczynił ją bliższą swojemu czytelnikowi. Akcja niektórych
jego utworów („Zielona Herbata”, czy „Prześladowca”) działa się w miejscu i czasie bliskim
ówczesnym odbiorcom[10].
Le Fanu zaczerpnął
tytuł swojego zbioru z Hymnu do Miłości św. Pawła: „Teraz widzimy jakby w
zwierciadle, niejasno/wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz”[11]. Nawiązanie do
tego cytatu to, moim zdaniem, wyraz pesymizmu pisarza. Nasz odbiór
rzeczywistości, nasze spojrzenie na najbardziej fundamentalne sprawy (wina,
sens życia, miłość) jest zniekształcone, nasze możliwości poznawcze wykluczają
krystalicznie czysty ogląd rzeczy
naprawdę istotnych. Doktor Hesselius nigdy nie będzie pewien, czy jego pacjenci
faktycznie prześladowani byli przez demony, czy po prostu oszaleli. Laura,
narratorka „Carmilli” nigdy nie dowiedziała się, czy jej przyjaciółka
faktycznie ją kochała, czy też była pozbawionym uczuć potworem. Obawiam się przy tym, że „wtedy” kiedy to
mamy „zobaczyć twarzą w twarz” nie odnosi się do naszego ziemskiego życia.
[1] A. Smith, „Ghost story 1840 - 1920. A cultural history”,
Manchester 2010, s. 155.
[2]J. S. Le Fanu, „W ciemnym
zwierciadle”, Zysk i Spółka 2015, s. 70
[3]W. Hughes, „The Origins and Implications of
J. S. Le Fanu's «Green Tea»”, Irish Studies Review 2005, nr 1, s. 48.
[4] A. Gemra, „Cała władza w rękach
kobiet? O wampirzycach i istotach im podobnych„, [w:] P. Cieliczko, P. Kuciński
(red.), „Widziane, czytane, oglądane - oblicza Obcego. Inny i Obcy w kulturze
(cz. 1)”, Warszawa 2008, s. 52.
[5] A. Gemra, „Od gotycyzmu do
horroru. Wampir, wilkołak i monstrum Frankensteina w wybranych utworach,
Wrocław 2008, s. 113.
[6] Tamże
[7]J. S. Le Fanu, op. cit., s
454.
[8] B. T. Gates, „Blue devils and green tea:
Sheridan Le Fanu's haunted suicidies, Studies in Short Fiction 1987, nr 1, s.
20.
[9] Tak została określona „Zielona
Herbata” w krótkiej przedmowie do pierwszego polskiego wydania tego utworu, w
zbiorze „Opowieści z dreszczykiem”, Iskry 1957.
[10] A. Kobot, „W świetle
gazowych latarni. O angielskiej prozie «gotyckiej» przełomu XIX i XX
wieku”, Toruń 2013, s. 24.
[11] 1 Kor 13,12. BT.
Też to akurat czytam :)
OdpowiedzUsuń