IPN na Gryfconie |
W tym roku trzecia odsłona Gryfconu
wystartowała pod koniec czerwca. Chłopaki założyli, że głównym tematem będą: gry
planszowe i karciane, których faktycznie, na imprezie była cała masa. Mało tego,
przyjechała min: ekipa IPN ze swoimi wielkoformatówkami. Nie omieszkałem zagrać
i zbombardować Warszawy. Okiem na Horror jak zwykle zajął się organizacją bloku
prelekcyjnego. Tym razem pomysł był, aby opowieści o literaturze połączyć z
prelekcjami multimedialnymi. Ale o tym, za chwilę.
GOŚCIE
Przyjechała do nas ekipa z Krakowa
w osobach: Piotrka Borowca, Michała Stonawskiego, Krzyśka Korsarza i Joanny Widomskiej z fanpagu Czekam
na Apokalipsę Zombie.
Od początku musiało się coś
wydarzyć. Jako organizator może nie powinienem pisać o wpadkach, ale co tam. Potraktujmy Gryfcon jako zabawę, gdzie mało co się układa po myśli organizatora. Gdy Gryfon już startował, otrzymałem telefon od Krzyśka, że w bursie, gdzie nasi
goście mieli nocować, nie ma ich na liście. No i się zaczęło. Kto jest
najważniejszy w akademiku, bursie czy internacie? Jak myślicie? Oczywiście
recepcjonistka. Studenci wiedzą, że to święta prawda. Nie dyrektor, kierownik
czy manager, o ile taki jest, a recepcjonistka, to ona, gdy nie ma informacji o
pobycie, przetrzymuje na korytarzu kilkadziesiąt minut gości, nie wpuszczając
ich do pokoi. Tłumaczenia, że to goście imprezy, że zapłacone, że po cholerę ktoś
telepałby się z Krakowa autem, aby wyłudzić nocleg – nie przynoszą skutku. Po
udanej kolejnej próbie kontaktu z dyrektorką wszystko wyjaśniono. Bardzo tym się
nie stresowałem, jednak przyjechałem na miejsce, aby spotkać się z prelegentami. Cały czas miałem w
zanadrzu domek na mojej działce, która graniczy z cmentarzem. Mówię Wam, jakie
tam są warzywa! Nie zaleca się tylko grillowania pomiędzy jedenastą a trzynastą. Po co robić ludziom apetyt na grilla? A i jakoś tak dziwnie samemu jeść.
OBIECAŁEŚ MI DŹWIĘK!
Po obiedzie, takim swojskim,
prawdziwym, ruszyliśmy na Gryfon. Atrakcji ciąg dalszy. Podczas podłączania
sprzętu, okazało się, że chłopaki w kompie klubowym nie mają pakietu Office.
Połowa prelekcji zawisła pod znakiem zapytania. Najbardziej było mi szkoda
Joaśki, której mina zdradzała „Kurwa co ja tu robię”. Na szczęście Michał
posiadał swojego kompa, który wszelkie
niezbędne oprogramowanie posiadał. Jedyną jego wada było, jak się
później okazało, że się przegrzewał.
Piotr Borowiec i Magda (OnH) autografy. |
Prelekcje poszły. Na pierwszy
ogień posadziłem Piotrka Borowca, który pięknie opowiadał o literaturze grozy i powieści gotyckiej, przedstawiając głównych autorów tamtych lat. Co chwila okraszał ich
życiorysy ciekawostki typu: ten nie pił, wręcz chlał, tamten lubił „miękkie
dragi” ( TLove), tamten pomysł ukradł, a inny sprzedawał tygodniowo 40 tysięcy
egzemplarzy swojej szmiry.
Powiem Wam, że warto było
posłuchać, choć trochę się zasmuciłem, gdy Piotr na koniec stwierdził, że
podobnych ciekawostek mógłby przedstawić więcej. Trzeba było!
Michał i Krzysiek podczas prelekcji. |
Po prelekcji okazało się, że
chłopaki dostali info od słuchaczki, o pobliskich miejscówkach, nawiedzonych
oczywiście.
O tym za chwile.
Szczecinek ogarnęła apokalipsa
zombie i Joanna Widomska rozpoczęła przegląd filmów, które warto zobaczyć, a ich
tematem przewodnim są oczywiście zombiaki. No i tutaj organizator – czyli ja –
znowu się nie popisał, przy próbie puszczenia filmu, znowu, okazało się głośniki
odmawiają posłuszeństwa. Był moment że chciałem się poddać, gdy usłyszałem
„OBIECAŁEŚ MI DŹWIĘK!!!”, nie żeby cicho, na ucho, ale tak przy wszystkich zebranych.Majstrując przy przewodach, w końcu udało się mi uzyskać fonię. Z
przyjemnością, przesiedziałem obok Joanny cała prelekcję, pełniąc funkcję
dźwiękowca, który dba, aby
W OPARACH FAJKOWEGO ZIELA.
Tradycyjnie postanowiłem gościom
pokazać miasto. Nasze zwiedzanie skończyło się na pierwszej napotkanej knajpie
„przy stawie”, jak to Krakowianie określili 280 hektarowe jezioro Trzesiecko.
Tutaj niestety większość relacji musi pozostać utajniona. Jednak jeden fakt
zasługuje na wzmiankę. A może dwa. Piwo dla moich szanownych gości w cenie 6
zł, okazało się pokusą nie do odparcia i spożyto tego trunku, dość pokaźne
ilości. Piotrek, który chyba raczej nie popala i strasznie się krzywił, gdy
fajka Michała, dymiła w jego stronę, jakimś cudem dał się przekonać do popykania.
Jak już zaczął, to temu pykaniu nie było końca. Nie wiem, czy to prawda, ale
Michał oświadczył w pewnym momencie, że on fajkę pali tylko raz dziennie i
spokojnie możemy się częstować. No i poszło. W pewnym momencie Jaśka sprawdziła, ile tego tytoniu Michałowi zostało, pewnie miała obawy podobne do moich. Jutro
będzie ciężki dzień dla Piotrka. I był. W końcu przyszedł czas rozstania,
ponieważ Korsarz, przysypiał na krześle. Nie, nie nachlał się, po prostu nocka
w drodze robi swoje z każdego twardziela. Postanowiliśmy się rozstać. Pamiętam jeszcze jakieś szwendanie
się po mieście za wodą mineralną i piwo puszkowe….
DZIECI ZOMBIE SĄ
NAJSTRASZNIEJSZE.
Rosyjski cmentarz w Bornem Sulinowie. |
Wspominałem, że Michał otrzymał
lokację nawiedzonego miejsca. Okazało się, że jest to po radziecki cmentarz na
terenie lasu, wokół Bornego Sulinowa, kiedyś Gross Bornego, niemieckiej bazy i
poligonu, który odwiedził sam Adolfo. Miejsce skrywa wiele tajemnic: mówi się o
podziemnym mieście, wielkich silosach poukrywanych w lasach, świecących
grzybach (choć zbieram i są ok.). Kiedyś, gdy byłem mniejszy, chodziły słuchy, że
w zamkniętym przez Rosjan mieście, co jakiś czas dochodzi do…właśnie. Podobnież
były okresy, gdzie umierali ludzie zbyt często, w zbyt dużych ilościach, mówiło
się nawet o pomorze dzieci, o wagonach z
trumnami wyjeżdżającymi do ZSRR. Część z tych dzieci ma swoje mogiły,
Zmurszałe, stare maskotki, na dziecięcych grobach. |
Zapraszam :)
Zdjęcia: Krzysiek Rynek Rynkiewicz i Krzysiek Korsarz Biliński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz