Kiedyś nie było dla nas większej różnicy czy mamy do czynienia z
jawą, czy snem. Kiedyś rozbudzona wyobraźnia wyznaczała ścieżki myślom, które
rozumiała tylko ulubiona zabawka. Neil
Gaiman wypełnił je tajemnicą i strachem, zagęszczając ich
aurę od słowa do słowa. Podczas lektury oniryczny świat porywa naszą fantazję
i…
Historia zaczyna się niewinnie. Mama robi domowy dżem, ojciec gra
na tubie, brat ma swój świat i gry video, a główna bohaterka przykładnie
pamięta o tym, by umyć zęby przed snem. Ot, zwykła rodzina. Stary dom, w którym mieszkają jej
członkowie, to symfonia niezidentyfikowanych dźwięków, które nocą stają się
wręcz namacalne. Lucy jest pewna, że dźwięki dochodzące ze ścian to efekt
działalności Wilków. Jej mama uważa, że to myszy, ojciec że szczury, a brat że
nietoperze. Nikt jej nie wierzy (poza pluszową świnką, która mówi - bo jakby
mogło być inaczej?). Domownicy, mimo iż nie wierzą dziewczynce, jak mantrę
powtarzają, że jeśli to naprawdę wilki, to gdy zdecydują się wyjść ze ścian, to
już będzie koniec. Podświadomie czują zagrożenie, ale ignorują je - wypierają
podszepty intuicji. Wilki oczywiście postanawiają zaznaczyć swoją obecność i
wychodzą ze ścian. Koniec jednak nie następuje. Rodzina owszem wyprowadza się:
woli bowiem zamieszkać w domu bez ścian, balonie, chmurze, na biegunie lub
Saharze - byle tylko z dala od niebezpiecznych stworów. Poza tym nic strasznego
się jednak nie dzieje (o ile utrata domu na rzecz drapieżników, to nic
strasznego). Nikt nic nie robi, do czasu gdy Lucy nie bierze spaw w swoje ręce.
Dzięki jej determinacji odzyskują dom. Dziewczynka – dziecko odnosi tutaj
zwycięstwo. A to nie pozostaje bez znaczenia. Utwór ten nabiera dzięki
temu charakteru baśni inicjacyjnej, odgrywającej kluczową rolę w procesie
indywidualizacji dziecka*.
Czy to się komuś podoba czy nie bajki mają morały. Ma go nawet
taka, którą określa się mianem horroru i nie poleca się dzieciom – nie rozumiem
przewrażliwionych rodziców. Dzieci nie hoduje się pod kloszami pełnymi różowych,
puchatych chmurek. Nie będę się tutaj jednak zagłębiać w zagadnienia
psychologii rozwoju. Najważniejsze, że mistrz Gaiman wie, co robi. Przecież
każdy maluch ma jakiegoś stracha w szafie, albo potwora pod łóżkiem. A jak
wiemy, strachy i stwory sycą się przerażeniem, lubią lęk (najlepiej
wytłumaczono to w bajce "Potwory i Spółka"). Rodzice muszą dokonać
wyboru: lepiej udawać, że potworów nie ma (ale dziecko wie, że są) i nabijać
rachunki za prąd zapalonymi lampkami, czy pokazać, że nawet, gdy Bogeyman już
zapanuje nad naszym mieszkaniem, to można się go łatwo pozbyć? Wystarczy
przecież tylko go PRZEGONIĆ!! Zwłaszcza, że to co nas tak bardzo przeraża
okazuje się, jak w przypadku wilków, oglądać telewizję, jeść popcorn i
truskawkowy dżem, spać w skarpetkach i niesfornie zjeżdżać po
poręczach…Uwolnione lęki i koszmary przestają spełniać swoją
funkcję. Wyobrażenia okazują się być straszniejsze od rzeczywistości.
A rzeczywistości można stawić czoła. Namacalne, zwykłe wilki przestają być
groźne.
Podobała mi się prostota rysunków w „Oddzie i Lowodych Olbrzymach”, ale ilustracje „Wilków w
ścianach” urzekły mnie nie tylko prostotą, ale dodatkowo swoim mrokiem i
niepokojem. Są wprost nie do opisania. Dave McKean, który współpracował
już z Gaimanem, dał z siebie, to co najlepsze. Zmysły czytelnika pobudzają
również narastające lękiem dźwięki, odzwierciedlone kształtem i wielkością
słów. Klimat tajemnicy i strachu jest bliższy konwencji horroru niż typowej
bajeczki. Fabuła tego bajko-komiksu skierowana jest, mimo to, do młodszego
czytelnika. Jeśli bowiem w dzieciństwie nauczymy się, że należy walczyć o
siebie i o to, co dla nas ważne, to i w dorosłym życiu nie będziemy się bali
sięgać po swoje cele.
A więc co wam drapie w ścianach?? Stawicie temu czoła?
* Jak twierdził Bruno Bettelheim, baśnie pozwalają dzieciom
nadać kształt ich lękom i, co ważniejsze, pokazują, że tego potwora można
pokonać. Tak stało się i w tym przypadku. Potwory przyjęły konkretną postać, a
tej postaci można było się już pozbyć. Nie narzucajmy więc dzieciom naszej
jednostronnej formy myślenia i pozwólmy im czytać baśnie.
Podsumowując:
Wartości edukacyjne – nie ma takiej zmory na
którą nie znajdzie się sposobu, nie wolno nigdy rezygnować z siebie
Koszmarkowatość – nie dość, że wilki są
paskudne, to jeszcze dzieci zostają pozbawione dachu nad głową, tracą poczucie
bezpieczeństwa. Uważani do tej pory za nieustraszonych i „wszystkomogących”
rodzice nie potrafią zrobić nic – fabuła mocno oddziałuje na psychikę dziecka
Estetyka – każdy rysunek jest
nasączony niepokojem; stonowane barwy i oszczędność formy mieszają się tutaj z
krzykiem zawartego w nich emocjonalnego ładunku
Pomysłowość – potwory wychodzące ze ścian
domu, który ma stanowić azyl i być niezniszczalną i bezpieczną fortecą, to nie
nowy pomysł, Gaiman ubrał go jednak w dosyć oryginalny kostium
Dostosowanie treści do wieku – można
czytać tę książkę z dzieckiem w wieku przedszkolnym, trzeba czytać jednak
mądrze, podkreślając rolę Lucy, umniejszając funkcję wilków
Autor: Neil Gaiman
Ilustracje: Dave McKean
Tłumaczenie: Paulina Brainter
Tytuł: Wilki w ścianach
Tytuł oryginalny: The Wolves in The Walls
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2004
Wydanie: I
Okładka: twarda
Ilość stron: 56
Cena: 27,00
Alicya
Oss
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń