Z twórczością Howarda Philipsa Lovecrafta zetknąłem się po raz
pierwszy w latach dziewięćdziesiątych XXw. Wydaje się więc, że całe eony temu.
Pomimo przeczytania niemal każdego opowiadania jakie ukazało się na polskim
rynku, nie mogę powiedzieć, że prozę mistrza z Providence rozumiem doskonale.
Mało tego, chciałoby się powiedzieć, że po tych dwudziestu latach od pierwszego
spotkania z „Zew Cthulhu” (Czytelnik 1983 r.) wcale nie jestem mądrzejszy. Nie
uważam się oczywiście za jakiegoś specjalistę od weird fiction. Po prostu lubię
czasami dać się porwać temu lepkiemu i niesamowitemu klimatowi. Czy to wystarczy
aby zaopiniować najnowszy zbiór z Wydawnictwa Vesper „Przyszła na Sarnath
zagłada”? Nie wiem.
Z jednej strony obawiam się łapania za każde napisane słowo
fanatycznych miłośników HPLa ( a tacy są, wierzcie mi (śmiech) ), a z drugiej myślę, że
napiszę od serca nie siląc się na jakieś
pochwalne poematy. Pochyle się ogólnie nad najnowszym wydaniem. Nie ma
oczywiście sensu streszczać dwudziestu czterech zamieszczonych w tym tomie
opowiadań. Każdy, kto zetknął się z utworami Lovecrafta zna już wartość tej literatury, zaś ten, kto
jeszcze nie miał okazji przeczytać wielu kultowych tekstów (słowa „kultowych” używam
z pełną świadomością) zapewne znudziłby się długim wywodem na temat niesamowitości
zamieszczonych tekstów. Chyba nie o to w tym chodzi?
Więc o co chodzi?
O kilka rzeczy. Po pierwsze, są książki,
które należy wydawać w odpowiedniej im oprawie i tutaj rozumiem, co miał na
myśli Krzysztof Azarewicz odpowiadając na moje pytania w wywiadzie udzielonym
dla OkoLicy Strachu #1
„Dla mnie książka jest czymś magicznym w każdym calu.
Powinna jej towarzyszyć odpowiednia oprawa.
Zwiększenie walorów estetycznych
wzmaga w czytelniku
poczucie obcowania z Niesamowitym.
Przedmiot staje się fetyszem,
żywym talizmanem,
zmieniającym życie na zawsze.”
Jak żadna inna, proza Lovecrafta, powinna być tak właśnie
wydawana ( twarda oprawa, grafiki wewnątrz, piękna okładka, dodatkowo zakładka). Obcowanie z
twórczością Lovecrafta, powinno zwykłe czytanie podnosić do rangi niezwykłego
wydarzenia. I w przypadku tego wydania myślę, że możemy o tym mówić. Tym
bardziej, że dotychczasowe publikacje w większości pozostawiają pod względem
estetycznym wiele do życzenia. Nie mam na myśli oczywiście Listów i esejów z
SQNa, Biografii HPLa z Zyska czy ostatnio wydanych poematów i wierszy z Lashtal
Press. Cała masa wcześniejszych publikacji wydana jest w sposób zwykły, standardowy, pewnie
po części wymuszony przez rynek. Wiadomo, że im lepsze wydanie, tym droższe.
Tutaj na całe szczęście Vesper sprawił się wspaniale.
Jednak tym co najbardziej różni „Przyszła na Sarnath
zagłada” od poprzednich zbiorów wydań opowiadań Lovecrafta, jest tłumaczenie. To czego
dokonał Maciej Płaza to coś niesamowitego, wręcz poetyckiego. Przyznam szczerze, że część
opowiadań czytałem na raty, po kilkanaście zdań, stron, porównując z tłumaczeniem
Roberta Lipskiego (seria z wydawnictwa SR). Siła przekazu w wykonaniu Maćka
Płazy jest wręcz olbrzymia.
„Ujrzałem go pewnej bezsennej nocy, kiedy krążyłem
rozpaczliwie ulicami usiłując uchronić moją duszę i nadzieję”*
„Ujrzałem go w noc bezsenną, gdy przechadzałem się
desperacko, by ratować duszę i bystrość umysłu”**
To tylko jedno zdanie tego samego opowiadania, a jakże
przekaz jest inny. Tak można w kółko.
Bogactwo słów, tworzenie za ich pomocą zdań, które przekładają się na odbiór
całego tekstu powoduje że H.P.La odkrywam na nowo. I mam coraz większe wrażenie
jaki sam jestem mały.
Długo zbierałem
się do zaopiniowania Zagłady i gdy byłem już gotowy, Paweł Mateja napisał w
jednym z postów na fb, że tak naprawdę za recenzję może posłużyć posłowie Maćka
Płazy i nie ma co tu się rozpisywać, kombinować i wysilać. Wystarczy je
przeczytać. To prawda, więc znowu pisanie opinii odłożyłem w czasie. Oczywiście
posłowie, jest zdecydowanie za długie i zbyt dogłębne. Mam wrażenie, że bliżej
mu do eseju, czy wstępu rozprawy dotyczącej twórczości samotnika z Providence,
niż recenzji.
Otrzymujemy więc dwa elementy, które zasadniczo wpływają na
odbiór zarówno estetyczny jak i chciałoby powiedzieć się duchowy, zamieszczonych
w zbiorze tekstów. Pozostaje jeszcze kwestia doboru opowiadań. Zagłada, to
drugi tom Vespera poświęcony Lovecraftowi ( pierwszy „Zgroza w Dunwich”).
Spotkałem się z opinią, że w tym pierwszym zamieszczono ciekawsze opowiadania.
Nie mogę się z tym zgodzić. W ogóle jestem przeciwny postrzeganiu tych dwóch
tomów jako osobne wydania. Zdecydowanie przychylam się twierdzeniu, że obydwa
stanowią kręgosłup prozy Lovecrafta, a wiadomo, że nie wszystkie teksty
napisane przez amerykańskiego pisarza znalazły się w tych tomach. Życzyłbym
nawet sobie, aby na nich nie kończyła się przygoda Vespera z Lovecraftem i taką
mam cichą nadzieję.
*H.P.Lovecraft „ On” Wydawnictwo SR 1999r. tł Robert Lipski
** H.P.Lovecraft „On” Wydawnictwo Vesper 2016r. tł Maciej
Płaza
Kończę Dunwich i też jestem zmiażdżony przekładem - trochę żałuję, a propos tej talizmaniczności - że mam ten tom w formie elektronicznej. Wspaniałe, wielkie, wciąga jak plugawe bagna. Sarnath jeszcze chwilę poczeka, ale Kadath mnie bardzo kusi.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się zgadzamy 😊
OdpowiedzUsuńNie porównywałem bezpośrednio do starych tłumaczeń, ale fakt - te, które już znałem, czytałem zupełnie na nowo.
UsuńŁadna laurka, lecz uczciwie trzeba przyznać, że tom pierwszy pod względem poziomu miażdży Sarnath. Zaletą tej edycji jest różnorodność, nacisk na fantastykę, lecz miłośnicy czystej grozy raczej nie będą w pełni usatysfakcjonowani. Nie wiem czy jest sens aby wydawać kolejny tom, sam Płaza przyznał że już za bardzo nic godnego uwagi nie zostało. No, ale jak już to moim zdaniem trzeba by oprzeć książkę o opowieści, które Lovecraft poprawiał, był współautorem, choć nie wiem ile tego by było
OdpowiedzUsuńmaszynistaGrot
Dziękuję bardzo za komentarz. Może to jakiś pomysł, który kiedyś będzie zrealizowany. Ale to już chyba dla maniaków HPL. Mam na myśli to o czym maszynistoGrocie piszesz w temacie powiedzmy kolejnego tomu.
OdpowiedzUsuńWznowienie "Zew Cthulhu" było bestselerem - przynajmniej na stronie matrasu tak przeczytałem. "Zgroza w Dunwich..." to już same pochwały, nagroda dla Płazy za przekład i również sukces, drugi tom pewnie też będzie dobrze się sprzedawał. Skoro jest zapotrzebowanie na Lovecrafta to myślę wydawnictwa będą chciały to wykorzystać, choć sam Płaza wspominał po premierze "Przyszłą na Sarnath..." , że chciałby od niego odpocząć. Ja osobiście marzyłbym sobie aby tak pięknie jak Vesper HPLa ktoś wydał obszernie Algernona Blackwooda, który dla samego Lovecrafta był wielkim mistrzem grozy. Kapitalny jest zbiór "Wendigo i inne upiory" z C&T, ale to tylko jedna książka jaka jest dostępna w Polsce Blackwooda (podobno prawa autorskie sporo kosztują) Mam nadzieję, że jednak doczekamy się więcej jego twórczości.
OdpowiedzUsuńGrot
Po upływie 70-letniego okresu ochrony autorskie prawa majątkowe do utworu wygasają, a utwór przechodzi do tzw. domeny publicznej. W praktyce oznacza to, że po upływie 70 lat od dnia śmierci twórcy każdy może swobodnie korzystać z jego dzieła.
OdpowiedzUsuńW przypadku Blackwooda już niedługo tak się stanie.