niedziela, 23 kwietnia 2017

Radykalny wywiad - Przemysław Piotrowski

Cześć Przemku.

Cześć Sebastian!

Na dniach premierę będzie miała Twoja najnowsza powieść„Radykalni. Terror”. Książka ta wywołuje duże emocje jeszcze przed premierą pomimo, że mało kto ją już czytał. Jak myślisz co jest tego powodem?

Powodów jest wiele, bo dotyka bardzo drażliwego w dzisiejszych czasach tematu, czyli islamu i jego wpływu na kulturę europejską. Z tym łączy się natomiast szereg innych rzeczy jak: poprawność polityczna, migracja, oskarżenia o ksenofobię, rasizm, islamofobię. Przecież przez lewicowych dziennikarzy czy niektórych ludzi, którzy nie przeczytali nawet zdania z tej książki byłem nazywany rasistą, ksenofobem, ONR-owcem, a nawet nazistą czy faszystą. To zaślepienie powoduje, że nie są w stanie spojrzeć na problem islamu nieco bardziej krytycznie, a przynajmniej obiektywnie, pomijając fakt, że zapewne nigdy nie mieli do czynienia z muzułmaninem (prócz telewizji i właściciela pobliskiego kebaba), nie wspominając o przeczytaniu Koranu czy Sunny). Przecież ta ideologia, szczególnie w swojej radykalnej wersji, jest groźna i niebezpieczna, co pokazują dziesiątki ostatnich zamachów czy twór w postaci Państwa Islamskiego. Koran i Sunna są pełne nawiązań do nienawiści wobec niewiernych (czyli wszystkich, którzy nie wierzą w Allaha) i nikt ani nic nie jest w stanie temu zaprzeczyć, bo te słowa są na papierze. Więcej, jeśli już mówimy o
faszyzmie, to islam w swojej radykalnej wersji niewiele się różni i choć to bardzo kontrowersyjna teza, to proszę zauważyć, że islam również dzieli ludzi na tych lepszych i gorszych, ba, nawołuje do zabijania tych drugich, ewentualnie płacenia podatku przez niewiernych. Do tego pozwala bić kobiety, legalizuje niewolnictwo i dopuszcza pedofilię. Jak to się ma do wielbionych przez nas zasad i wolności demokratycznych? To nie są moje wymysły, bo to wszystko jest zapisane w Koranie i ludzie źli, którzy znajdą się w każdym społeczeństwie, znajdują dzięki temu furtkę, aby religijnie uzasadniać złe rzeczy, które chcą czynić. To jest problem, z którym islam wciąż nie jest w stanie sobie poradzić.

Zarzuca się Tobie, że to książka żerująca na strachu przed islamem, niechęci do imigrantów. O czym to powieść? Bo przecież niesie ze sobą przesłanie.

Tak jak mówiłem wcześniej, islam jest problemem, a większość imigrantów, którzy napływają do Europy nieprzerwanym strumieniem, jest tego właśnie wyznania. Niestety, wielu z nich nie chce się integrować, co gorsza, gardzi naszą kulturą, a nawet próbuje narzucać nam swój światopogląd, jakże inny i nie pasujący do naszych przekonań. Oczywiście to nie tylko ich wina, bo zachodnie rządy same sobie ten problem stworzyły, przez lata usuwając islamskich przybyszy na margines społeczeństwa, tworząc muzułmańskie getta i ograniczając dostęp do dobrze płatnej pracy. Młodzi ludzie czują się odrzuceni i zagubieni, przez co szukają ucieczki w radykalizmy. Kolejni imigranci zazwyczaj przybywają do „swoich”, gdzie szybko dostrzegają różnicę pomiędzy tym co im wmawiano przed wyjazdem (poczynając od kanclerz Merkel a kończąc na przemytnikach), a tym co zastali i rozczarowani stają się łatwym łupem dla złych imamów, którzy sieją w swoich meczetach pełne nienawiści treści. Temat jest niezwykle szeroki i mógłbym tu mówić bez końca, ale wracając do drugiej części pytania, ta książka jest właśnie o tym, co może nas zastać za te kilka czy kilkanaście lat, jeśli polityka migracyjna się nie zmieni i kolejne miliony imigrantów będą przybywać do Europy bez praktycznie żadnej kontroli. Bo nie mówimy tutaj o na przykład Syryjczykach, którzy  z oczywistych względów pomocy potrzebują i należy im jej udzielić, ale o milionach obywateli innych muzułmańskich krajów, którzy po prostu chcą poprawić swój byt, tak zwanych imigrantach ekonomicznych. To takie powiedzmy tło tej historii, która skupia się natomiast na dramacie kilku młodych ludzi brutalnie zderzonych z islamskimi zwyczajami w ich najgorszym i najmroczniejszym odcieniu. Główni bohaterowie, tolerancyjni i patrzący na świat przez różowe okulary, nagle stają się ofiarami okrucieństwa islamistów, przez co ich życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Miłość zamienia się w nienawiść, nienawiść w żądzę zemsty. I tu dochodzimy do przesłania, o którym wspomniałeś. W „Radykalnych” chcę ukazać jak łatwo zasiać w ludzkich sercach ziarno nienawiści, która zaczyna nakręcać się w społeczeństwie. Te wszystkie żądania muzułmanów, narzucanie przez nich własnej, zupełnie innej kultury, takie ordynarne panoszenie się i wykorzystywanie naszych demokratycznych mechanizmów do własnych celów, w końcu te wszystkie zamachy sprawiają, że Europejczycy zaczynają nienawidzić przybyszy, przybysze zaczynają nienawidzić Europejczyków, bo czują się odrzuceni, przez to uciekają w radykalizm, co mieszkańców Starego Kontynentu nastawia do muzułmanów jeszcze bardziej wrogo. Wyznawcy islamu czują się zaszczuci i jeszcze bardziej się radykalizują, dokonują więcej zamachów, przez coraz więcej mieszkańców Europy jest poszkodowanych, ich rodziny i znajomi zaczynają nienawidzić, obywatele żyją w permanentnym strachu. Nienawiść narasta, a jak uczy nas historia, prędzej czy później wybucha i dochodzi do wojny. Do tego ten kryzys ekonomiczny. Dzisiejsza sytuacja coraz bardziej przypomina mi tę z wczesnych lat trzydziestych w Niemczech, z tą różnicą, że w zachodnioeuropejskich państwach, jeszcze nie doszły do władzy ugrupowania skrajnie prawicowe. Ale czy wkrótce nie dojdą? Tendencja pokazuje, że wkrótce może do tego dojść. Co wtedy? Co gdy władza zacznie przymykać oko na drobne wybryki? W Trzeciej Rzeszy też zaczynano od wybijania witryn sklepowych i malowania nienawistnych treści na budynkach. Ale czy ktoś w latach trzydziestych pomyślał, że taki piękny i nowoczesny naród jak Niemcy za kilka lat będzie palił ludzi milionami w piecach? A przykład Wołynia? Przecież tam w sposób iście bestialski mordowali się często sąsiedzi, a nawet rodziny, tylko dlatego, że ktoś był Polakiem a ktoś Ukraińcem. Nienawiść to najgorsza rzecz i w tej książce, a w zasadzie w całym cyklu, chcę ukazać co może się wydarzyć, jeśli politycy nie znajdą rozwiązania, aby ugasić społeczne nastroje, które są coraz bardziej radykalne z obu stron.

Mam wrażenie, że zrównanie islamu do faszyzmu, wzbudzi kolejną burzę. Zdajesz sobie sprawę że to bardzo kontrowersyjna teza. Zgodzę się, że każda skrajność: polityczna czy religijna w końcu prowadzi do radykalizacji negatywnych postaw. Wróżysz więc koniec Europy jaką znamy?

Po prostu nie boję się nazywać rzeczy po imieniu i jestem w stanie stanąć oko w oko z każdym, kto twierdzi, że nie mam racji. Bo radykalny islam w połączeniu z systemem politycznym daje państwo totalitarne, czego najlepszym przykładem jest taki twór jak Państwo Islamskie. Ale nie trzeba szukać aż tak drastycznego przykładu, wystarczy spojrzeć krytycznym okiem na Arabię Saudyjską. Przecież tak naprawdę Saudowie od lat robią co chcą hołdując swojej wahhabickiej, czyli radykalnej wersji islamu. Tam kobiety nie mogą wyjść z domu bez męża lub ojca, nie mają żadnych praw, nie ma publicznych koncertów czy imprez, można zostać aresztowanym pod byle pretekstem, praktycznie nie ma sądów, a egzekucje wciąż odbywa się poprzez obcięcie głowy mieczem albo w bardziej drastycznej formie naprzemianlegle dłoni i stopy, a dopiero na końcu głowy. Pomijam fakt, że za obrazę islamu, a to bardzo szerokie pojęcie, karą jest śmierć, a wyznawanie innych religii jest zakazane, również pod groźbą dekapitacji. Wystarczy wyjść z krzyżykiem na szyi na ulicę, aby skończyć w rękach kata. I tacy ludzie chcą nam prawić morały o tolerancji? A gdzie prawa człowieka, o które tak gwałtownie atakuje się inne kraje? Wszyscy ich jednak tolerują, bo Saudowie z racji potężnych zasobów ropysą obrzydliwie bogaci i trzymają w garści rynek tego cennego surowca, dlatego Amerykanie czy Europa stosująwobec nich podwójne standardy.
Co do Europy i jej przyszłości. Miejmy nadzieję, że nigdy nie dojdzie do tego, co opisuję w „Radykalnych”, bo to rzeczywiście byłby koniec Starego Kontynentu. Trudno mi jednak jednoznacznie ocenić jak będzie ona wyglądać za kilka czy kilkanaście lat, ale w ostatnim czasie obserwuję niepokojącą tendencję do radykalizowania się społeczeństw, a to dobrze nie wróży. Historia powinna uczyć nas, że to zły omen. Niestety, ludzkość rzadko kiedy pamięta popełniane wcześniej błędy i wnioski wyciąga dopiero, gdy zginie już wystarczająco wielu ludzi. Rosnąca nienawiść, niestety, zawsze prowadzi do wojny, a te religijne są najbardziej okrutne. Bo gdy ktoś idzie zabijać w imię Boga, zrzuca z siebie brzemię odpowiedzialności i swoje czyny tłumaczy jego wolą. Wtedy ludzie potrafią zatracić się w mordowaniu bez opamiętania, bo wiedzą, że nie czeka ich żadna kara nie tylko za życia, ale także po śmierci. Ba, po drugiej stronie w swoim mniemaniu mogą zostać nawet nagrodzeni… Polecam jeden z wersetów Koranu 8:17, który choć stosunkowo mało agresywny w porównaniu do innych, niesie ze sobą naprawdę przerażające przesłanie.


Wiem, że przez jakiś czas żyłeś pośród radykalnych muzułmanów. Możesz o tym opowiedzieć?

W swoim życiu miałem okazję mieszkać w wielu krajach. Pracowałem w Irlandii, Anglii, Francji, studiowałem i pracowałem w Hiszpanii i USA. Zazwyczaj wykonywałem proste prace, w których miałem okazję poznać wielu muzułmanów. Zwykle byli to normalni, fajni, przyjacielscy ludzie. Spotkałem się jednak również z takimi, którzy wiarę traktowali w sposób absolutny, można powiedzieć, że byli radykałami. Z tymi ostatnimi miałem nawet okazję mieszkać pod jednym dachem i dzięki temu poznałem ich podejście do życia, sposób myślenia, odprawiania modłów, musiałem mierzyć się z różnicami kulturowymi na wszelkie możliwe sposoby. I choć większość dało się jakoś pogodzić, to pewnych kwestii nie byłem w stanie zaakceptować.

Czy wtedy zauważyłeś zagrożenie, które niesie radykalizm religijny?

Dokładnie tak. Skoro ze sobą mieszkaliśmy, musieliśmy jakoś współegzystować, ale czasami nie było to łatwe, szczególnie w czasie na przykład naszych świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, którymi oni gardzili wręcz wściekle się do nich odnosili. Nie jestem raczej człowiekiem religijnym i traktuję je raczej jako tradycję wywodzącą się z kultury w której zostałem wychowany, ale delikatnie mówiąc, drażniła mnie ta pogardliwa postawa moich współlokatorów. Do tego nie lubili jak na przykład zrobiłem sobie drinka i wściekali się, że butelka rumu leży w zamrażarce. Nie wspominam nawet o konsumowaniu wieprzowiny, której nie tolerowali w ogóle przez co ja de facto musiałem zrezygnować z jedzenia szynki (które Hiszpanie swoją drogą robią genialne), bo w lodówce był absolutny zakaz jej przetrzymywania. Wielokrotnie rozmawiałem też z nimi o polityce, religii czy różnicach kulturowych, ale podobne dysputy zazwyczaj kończyły się jałowo, bywało że w kłótni, a nawet groźbą śmierci. Pamiętam też pewną Marokankę, która stała się kimś na wzór mojej przyjaciółki i wielokrotnie wypłakiwała mi się w kołnierz, opowiadając o swoich problemach. Zawsze powtarzała, że jest muzułmanką jedynie urodzenia, że przyjechała, aby żyć w świeckim państwie, normalnie jak każda zachodnioeuropejska kobieta, tymczasem musiała wiecznie mierzyć się z niechęcią ze strony swoich współwyznawców, ich pogardliwymi spojrzeniami, przeróżnymi ograniczeniami i ostracyzmem. W fabule „Radykalnych” znajdą się pewne wątki z mojego prawdziwego życia, które, mam nadzieję, jedynie uwiarygodnią całą historię.

To prawda, że musiałeś uciekać z miejsca zamieszkania z obawy o życie?

Uciekać to chyba za dużo powiedziane, po prostu się wyprowadziłem, ale czterokrotnie grożono mi śmiercią, w tym dwukrotnie z nożem w dłoni. W Paryżu po prostu zapuściłem się w nie te rejony gdzie trzeba, a w Hiszpanii groźby te były sprowokowane tym, że podczas dyskusji śmiałem podważać koraniczne dogmaty, zazwyczaj po wcześniejszych spięciach, na przykład dotyczących wieprzowiny czy alkoholu. Dla radykałów, a nawet mocno religijnych muzułmanów, Koran to największa świętość, to Księga spisana przez Allaha rękami Mahometa, a więc wszystko jest w niej niepowtarzalną, świętą i jedyną prawdą. Ewentualne dyskusje podważające jej treść traktują jak obelgę i atak na islam.

A kiedy powstał pomysł, aby napisać „Radykalnych”?

Tak naprawdę krążył mi po głowie już od lat, ale dopiero ostatnie wydarzenia, mam na myśli to kompletnie nieprzemyślane i po prostu nieodpowiedzialne zaproszenie do Europy wszystkich przez kanclerz Angelę Merkel, co natychmiast wywołało trwający tak naprawdę do dziś kryzys migracyjny, spowodowały, że postanowiłem przelać wszystkie swoje przemyślenia na papier i ubrać je w ramy powieści sensacyjnej. Mam nadzieję, że dzięki temu uda mi się zachęcić do jej przeczytania ludzi lubiących literaturę pełną akcji, ale także tych, którzy cenią sobie umiejętnie wplatane w fabułę zagadnienia i dylematy społeczno-polityczne. Bo wbrew pozorom książka ta jest niezwykle poważna i niesie ze sobą głębokie przesłanie.

Dokładnie. Mam jednak wrażenie, że to przesłanie zginie w natłoku wzajemnych oskarżeń i krzyków - kto ma rację. Zresztą można było to już zauważyć w dotychczasowych dyskusjach. Nie obawiasz się, że powieść straci to co najważniejsze, że każdy będzie się przekrzykiwał, a przekaz książki zniknie ze świadomości czytelnika?

Cóż, książka podejmuje temat tabu i nic na to nie poradzę. To jak zostanie odebrana zależy od Czytelników. Mam jednak nadzieję, że wzbudzi szerszą dyskusję w tym temacie.

Wcześniejsze Twoje powieści: „Kod Himmlera” i „Droga do piekła”, zostały bardzo dobrze przyjęte przez czytelników. Nie obawiałeś się reakcji na „Radykalnych”? W końcu poruszają sprawy, które dzieją się niemal codziennie i słyszymy o nich z mediów?

Cieszę się, że zostały dobrze przyjęte i bardzo dziękuję wszystkim Czytelnikom, którzy zdecydowali się po nie sięgnąć. Odnośnie „Radykalnych” nie miałem ani nie mam podobnych obaw, bo nigdy nie podjąłbym się napisania powieści o podobnej tematyce, gdybym wystarczająco dobrze nie poznał tematu, najlepiej na własnej skórze. Do tego jestem po lekturze Koranu i wielu hadisów, po prostu wiem, że nikt nie będzie w stanie zarzucić mi, że nie podszedłem do treści poważnie. Liczę się natomiast z pewnym ostracyzmem, a nawet szeregiem oskarżeń, które przyjdą z niektórych środowisk zaślepionych polityczną poprawnością, a które z wielką łatwością miotają zarzutami o rasizm czy faszyzm, choć chyba nie do końca rozumieją te pojęcia albo z pełną premedytacją wypaczają ich znaczenie. Mam jednak nadzieję, że ci ludzie także zdecydują się przeczytać książkę i może wtedy zmienią zdanie, a przynajmniej pewne kwestie przemyślą raz jeszcze.

„Radykalni.Terror” rozpisani są bodaj na cztery tomy. Wszystko zaczyna się w 2023 roku, aby przeobrazić się w prawdziwą apokalipsę. Można sztywno zaklasyfikować ten cykl, do konkretnego gatunku literackiego?

Tomów na pewno będzie kilka, ale czy da się je sztywno zaklasyfikować? To będzie raczej trudne. Pierwszy tom najbardziej pasuje do gatunku literatury sensacyjnej, choć wplatam też wątki z klimatów post-apo, swoiste przebitki z ostatnich tomów, gdy nad Europą będą już wisieć grzyby po atomowych detonacjach. Właśnie do tego dąży cała historia. Do wybuchu wzbierającej nienawiści, do wojny na niewyobrażalną skalę, najokrutniejszej ze wszystkich, która zakończy się ostateczną zagładą. Poziom grozy będzie narastać z każdym tomem i jeśli miałbym to jakoś sztywno sklasyfikować, to pierwszy będzie najbardziej sensacyjny, drugi i trzeci sensacyjno-wojenny, a czwarty (z może i następne) będą w klimacie post-apo. I chyba najłatwiej byłoby to spiąć terminem political-fiction.

Więc komu spodoba się książka?

To pytanie chyba nie do mnie. Zachęcam natomiast do przeczytania wszystkich bez wyjątku. Myślę, że temat jest na tyle fascynujący, a historia na tyle ciekawa, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Dalsze Twoje plany związane z pisaniem?

Głowę mam pełną pomysłów i dwie odrębne historie już czekają, aby zostać przelane na papier. Najpierw jednak drugi tom „Radykalnych”, który mam nadzieję, ukaże się na początku przyszłego roku, jak się uda może nawet przed świętami. Dalej w przyszłość nie patrzę, bo w tej branży w ciągu roku może zdarzyć się wszystko.

Dzięki bardzo.

Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich Czytelników i Czytelniczki.






5 komentarzy:

  1. Świetny wywiad,zdecydowanie na czasie.Czuje ze zapowiada się naprawdę ciekawa książka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka jest swietna. Przeczytałem i inaczej spojrzałem na Islam (który znam z wakacji i przelotnych znajomości), i trudno się nie zgodzić że trzeba coś zrobić. Oby politycy również to zauważyli.

    OdpowiedzUsuń
  3. 2 tomy radykalnych ok...Kiedy C.d.?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałem już obie dotychczasowe części i robią one mooooocne wrażenie. Czytając zastanawiałem się czy byłaby jeszcze możliwość wydanie ich na Zachodzie i obawiam się że żadne wydawnictwo by się na to nie odważyło z powodu poprawności politycznej i strachu przed reakcją islamskich radykałów. Z przykrością muszę stwierdzić że każda religia staje się niebezpieczna gdy przekracza próg domu.

    OdpowiedzUsuń