Zaczęły się wakacje. Jeden z
moich bardziej ulubionych okresów w roku i to nie ze względu na całą otoczkę
letnich ekspedycji, a właśnie ze względu na wspomnienia książek, które w tym
okresie czytałem. Jakimś dziwnym trafem wspominam je do dziś bardzo ciepło,
szczególnie w zimowe wieczory, gdy gorący, blokowy kaloryfer nie daje wcale
ciepła. Przez dwa wakacyjne miesiące odpuszczam sobie książki tematycznie
ciężkie, wymagające maksymalnego skupienia i odcięcia się od świata
zewnętrznego. Te dwa miesiące to czas dla powieści lekkich, przebojowych i
fantastycznych. Więc szalejmy.
Rok 1943, Góry Sowie, sieć
bunkrów niemieckich, w których panuje duży ruch i nie jest to efekt
zbliżających się sowieckich szpic pancernych czy coraz głośniejszych ech
wystrzałów i eksplozji. W bunkrze Olbrzyma trwa wyczekiwanie na specjalny
transport. W korytarzach słychać hurkot pchanych przez więźniów wózków, co
chwila krzyki, strzały i odgłosy padających ciał. Sadystyczni oprawcy dają
upust frustracji, związanej ze zbliżającym się końcem i porażką. Przybywa
transport, zakryte skrzynie przewożone są w najdalsze korytarze bunkra
Olbrzyma… i od momentu pojawienia się transportu wszystko się zmienia. Pojawia
się złowroga atmosfera, coś dziwnego wisi w powietrzu. Nagle z najgłębszych czeluści
bunkra słychać wybuchy, eksplodują ładunki, zaczyna się chaotyczna strzelanina,
a krzyki mordowanych esesmanów, żołnierzy Wehrmachtu i więźniów są coraz
bliższe, wyraźniejsze. Coś poszło nie tak. Zbudziła się złowroga siła.
Tak rozpoczyna się książka
Przemysława Piotrowskiego „Kod Himmlera”, która już trafia do księgarń...
Opinia powstała na zamówienie serwisu www.carpenoctem.pl.
Więcej znajdziecie na Carpe Noctem, gdzie "Kod Himmlera" jest książką miesiąca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz