Powiem
szczerze, miałem bardzo duże oczekiwania co do tego filmu. Jestem wielkim fanem
wszystkiego co wyjdzie spod pióra (a
teraz nawet spod ręki) Edwarda Lee, sam autor jest moim serdecznym
przyjacielem, więc ciężko mi było spojrzeć na ten film obiektywnie, niemniej
jednak wydaje mi się, że wyszedłem cało z tej opresji.
Podpatrywałem produkcję tego obrazu, mało tego, nieraz w niej
uczestniczyłem. Kibicowałem, wspierałem całym sercem i byłem bardzo ciekawy co
z tego wyjdzie.
Nie zawiodłem
się.
Do seansu
zasiadłem wieczorem, zmęczony, po całym dniu pracy. Nie osłabiło to jednak
mojego entuzjazmu i podekscytowania.
Byłem szczęśliwy jak dziecko, mając w ręku w końcu płytę z „THE WALKING
WOMAN”.
Sama okładka
bardzo mi się podoba i robi niezłe wrażenie. Z przodu znajduje się zdjęcie
tytułowej „Kroczącej Kobiety”, z tyłu zaś kadry z nagimi kobietami, krótki opis
filmu oraz kluczowa informacja, że w produkcji wzięły udział 72(!) aktorki
występujące nago. Oczywiście dobitnie zaznaczone jest, że za rzeczone dzieło
odpowiedzialny jest Edward Lee.
Odpaliłem
moje stare (ale wciąż jare) kino domowe i zacząłem oglądać.
Pierwsze, co
uderzyło mnie dobitnie to muzyka. Doskonała i interesująca. Intrygująca,
niepokojąca, pełna „przeszkadzajek” i smaczków. Mroczna.
Czytałem
wcześniej różne recenzje debiutu Amerykanina i starałem się nie być
uprzedzonym.
Jeśli
oczekujecie jakiejkolwiek fabuły, logiki, schematów fabularnych lub sensu –
zapomnijcie o tym. W tym filmie tego nie uświadczycie.
Jeśli chcecie
natomiast dobrej zabawy, trochę krwi, scen gore, golizny, niezliczonej ilości
cycków i jazdy jak po kwasie – to film zdecydowanie dla was!
Sam obraz składa się ze zbioru scenek
połączonych w całość spacerem tytułowej bohaterki. Nagie, opętane kobiety,
demony, sceny gwałtu i tortur, samobójstw, dziwaczny sex, odcięte kończyny,
latające głowy i penisy. Jest tu tego pełno. Całość okraszona jest bardzo
często rubasznym i czarnym humorem, choć
nie zawsze.
Aktorki
często występują w maskach, przebraniach i są ciekawie i niecodziennie
ucharakteryzowane. Dildo, sztuczne wymioty, krew i inne płyny ustrojowe pełnią
tu też niebagatelną rolę.
Wszystko w
„The Walking Woman” ma mroczny,
demoniczny i seksualny charakter.
Co ciekawe,
na samym początku Edward Lee chciał by film był typowo zabawowy, slapstickowy,
z nutą burleski i wielką zawartością absurdu. W miarę naszej korespondencji
wyjawił mi, że nie chce już, by obraz był taki „lajtowy” i chciałby go ubrać „w
dużo cięższe barwy”.
Sceny
kręcone były głównie we wnętrzach, autor często używał wszelkiego rodzaju
filtrów, klisz i efektów, dopełniając wszystko dołującą i niesamowitą muzyką.
Jednym z
kompozytorów ścieżki dźwiękowej jest mój kolega, Marcin Maksymiec. W samym
obrazie możecie też odnaleźć kadr ze mną, jeśli będziecie oglądać uważnie.
Oglądając ten
obraz naprawdę świetnie się bawiłem, nie straciłem czasu, a po obejrzeniu go
miałem ochotę na więcej! Dla fanów Lee jest to pozycja obowiązkowa – oni wiedzą
czego się spodziewać i za co kochają Edwarda Lee. Dla fanów horroru – powiew świeżości,
brak jakichkolwiek kalek, spontaniczność, dziwaczność, brutalność i kupa
zabawy.
Dla laików-
nie sięgajcie po ten film, i tak nie zrozumiecie i nie zaakceptujecie. To nie
jest pozycja dla was.
Reasumując :
mi do gustu bardzo przypadł i „HEADER” i „GRUB GIRL”.
„THE WALKING WOMAN” także stoi na mojej półce i jestem z
tego dumny. Czekam na autograf, Lee!
Jak dla mnie 9/10 (dziewięć ze względu na
to, że mogło być jeszcze bardziej brutalnie i absurdalnie i więcej scen gore).
Dodatkowym
smaczkiem jest scena z samym Edwardem
Lee.
Polecam z
ręką na sercu.
Tomasz Czarny
Plusy:
Muzyka
Klimat
Sceneria
Podejście do tematu
Tony cycków i golizny
Czarny humor
Minusy:
Brak fabuły
Powtarzalność
Amatorszczyzna niektórych ujęć
Gra aktorska
No no no... Edward Lee wziął się za film. Z chęcią bym obejrzała, ale gdzie można na niego trafić?
OdpowiedzUsuńDostępny na Amazonie. Niestety tylko tam.
OdpowiedzUsuń