Zombie-apokalipsa zacznie się w Warszawie
Piękny, upalny dzień lipca. Pierwszy dzień końca świata,
jaki znamy.
Warszawę opanowuje tajemniczy wirus. Mieszkańcy stolicy
jeden po drugim zamieniają się w spragnionych ludzkiego mięsa zombie. I
wyruszają na żer.
Komandos na urlopie, fan heavy metalu, pracownik korporacji
na skraju załamania nerwowego, nastolatka z czarnym pasem w karate, młody
policjant i jego atrakcyjna żona. Łączy ich jedno – chcą przetrwać.
Za wszelką cenę.
Dzięki wydawnictwu Pascal na rynku ponownie pojawiła się „Infekcja”
Andrzeja Wardziaka. Pisze ponownie, ponieważ książka ukazała się wcześniej
nakładem nieistniejącego już wydawnictwa. Nakład został sprzedany i dorwanie
tego tytułu graniczyło z cudem. Jeżeli ktoś miał więcej kasy na zbyciu, to
mógł zakupić egzemplarz „Infekcji” na aukcji, na Allegro. Ceny jednak potrafiły
przywrócić o zawrót głowy. Do tego wszystkiego, temat Zombie stał się bardzo
popularny i nośny dla wydawnictw. Era wampirów przeminęła wraz ze „Zmierzchem”,
który moim zdaniem wypaczył obraz tradycyjnego wampira, znanego choćby z
literatury klasycznej, czy ze współczesnych publikacji, jak chociażby „Wirus”
spółki Del Toro i Hogan. Wydawnictwa zwietrzyły więc nośny temat i na rodzimym
rynku pojawiło się kilka mniej lub bardziej udanych tytułów z zombiakami, jako
głównymi bohaterami. Wspomnijmy: „ZOMBIE.PL” duetu Radecki i Cichowlas (Zysk), „Niemartwi”
Marcela (Pascal) czy „Szczury Wrocławia” Szmidta (Insignis). Do tego
wszystkiego mamy zapowiedź kolejnego tomu Andrzeja Wardziaka, który powinien
ukazać się na dniach. To wszystko
nałożyło się na to, że „Infekcja” stała się pozycją niemal kultową, a na pewno
upragnioną przez wszystkich miłośników ożywieńców.
Wydawnictwo Pascal wydało „Infekcję” na nowo, z poprawkami,
więc podejrzewam, że poprzednie wydanie nadal utrzyma statut książki
wyjątkowej. A jak jest w rzeczywistości?
Zacznijmy może od ostatniego elementu na jaki zwracam uwagę,
więc sposób wydania. Cieszę się, że okładka nie jest upaćkana. Bardzo fajna
czarno biała grafika, wyraźne litery i papier okładki to na pewno plus. Mam
także nadzieję, że druga cześć zostanie utrzymana w podobnej stylistyce
graficznej.