Cormac McCarthy – „Krwawy Południk” - czyli southern gothic
w jądrze ciemności
Istnieją
dzieła literackie z tych czy innych powodów uznane za niefilmowalne. Na ogół
powodem tego jest specyficzna maniera z jaką zostały spisane, niekompatybilność
ze środkami narracji wypracowanymi przez kino. Oczywiście consensus w kwestii
niefilmowalności wcale nie oznacza, iż nie znajdą się śmiałkowie, którzy wbrew
panującej opinii będą usiłowali z właściwych sobie pobudek przenieść daną
opowieść ze świata liter wprost na kinowy ekran.
Krwawy
Południk usiłowano sfilmować, o ile mi wiadomo, pięciokrotnie. Zaś ostatni ze
zmagających się z materiałem źródłowym reżyserów - James Franco - nakręcił
nawet półgodzinny materiał próbny, aczkolwiek nie zdołał doprowadzić do
realizacji pełnego metrażu.
Znane
powiedzenie głosi, że „pisanie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze”.
Idąc tym tropem, Krwawy Południk to jedna z tych opowieści, które najwidoczniej
wyrazić dają się jedynie w formie w której zostały pierwotnie sporządzone. W
tym przypadku jest to język zdań. Zdań poetyckich i metaforycznych, składających
się na fragmentaryczne sceny przepełnione przyrodniczymi pejzażami oraz
sąsiadującym z nimi naturalistycznym okrucieństwem, brudem oraz rozkładem. To
opowieść w której narrator bądź bohater z którego punktu widzenia będziemy się
konfrontować z fabułą jest niemalże zbędny, co bardziej przybliża Południk do
poematu niżeli powieści.
Połowa XIX wieku. Bezimienny młodzieniec ucieka z domu rodzinnego rozpoczynając wędrówkę po Stanach Zjednoczonych. Z czasem przyłącza się do grupy łowców skalpów w skład której wchodzi tajemniczy Sędzia Holden, pod którego mniej lub bardziej oficjalnym przewodnictwem grupa będzie dopuszczać się coraz to nowych aktów okrucieństwa: ludobójstw, awanturnictwa; oraz pozbawionego sensu marnotrawienia pieniędzy, stawiającego w wątpliwość materialistyczną motywację bohaterów, na pierwszym planie stawiając bardziej nieuchwytne metafizyczne inspiracje.
Okolice
odmalowane w powieści – na ogół pustkowia; zrujnowane, wyludnione, bądź
zamieszkane przez szalone, zdegenerowane lub przygniecione biedą i strachem
jednostki ludzkie – to krajobrazy na tyle sugestywne i uniwersalne, że bez
problemu możnaby przenieść akcję powieści w inne czasy bądź wręcz w inną
konwencję, a fabuła i tak zachowałaby swoją spójność. Post-apokalipsa zamiast
zdobywania dzikiego Zachodu? Sądzę, że mogłoby to zagrać.
Przez
całą lekturę towarzyszyły mi skojarzenia z conradowskim Jądrem ciemności - kto
pamięta obłęd który eksplodował na stacji wraz z wybuchem pożaru oraz mężczyznę
ruszającego go gasić z dziurawym wiadrem i oczami pełnymi szaleństwa – ten
powinien odnaleźć się w atmosferze Krwawego Południka. Trudno również nie
zauważyć analogii pomiędzy Kurtzem a Holdenem, zarówno jeśli idzie o życiowe
postawy obu, jak i prezentowane poglądy. Obydwie powieści w warstwie
symbolicznej diagnozują również pewną stałość, metafizyczny i odwieczny stan
rzeczy, którego elementami i wykonawcami zdają się być bohaterowie.
Nie
darmo Krwawy południk poprzedza m.in. prasowa wzmianka o odnalezieniu czaszki
noszącej ślady skalpowania sprzed kilkuset tysięcy lat, zaś autor Jądra
Ciemności w jednym z listów stwierdził: „Nie ma moralności, nie ma wiedzy, nie
ma nadziei; jest tylko świadomość nas samych, miotająca nami po świecie; który
(…) zawsze jest jeno marnością oraz umykającą złudą”.
Są dwa
rodzaje podróży które mogą odbyć bohaterowie literaccy. Jedne prowadzą do
wewnętrznej transformacji i/lub przemiany całego otaczającego świata na lepszy,
niczym w wyprawie Froda na Górę Przeznaczenia. Inne zaś kończą się wyłącznie
nie przynoszącą wytchnienia transformacją wewnętrzną bohaterów na skutek
odkrycia pewnego odwiecznego i złowieszczego porządku: prawdą, która nie
wyzwala; jak w przypadku śledztwa lovecraftowskiego Dextera Warda bądź wyprawy
conradowskiego Marlowa.
Do tej drugiej grupy dołączam dziś piękny a zarazem
makabryczny, brutalny i nieoczywisty w wymowie cwał po Krwawym Południku..
Recenzuje: Daniel Gapiński
Danielu, zmobilizowałeś mnie do sięgnięcia po Drogę, ta poetyczność jest niesamowita.
OdpowiedzUsuńNiektóre książki muszą czekać długo na odpowiednia ekranizację, inne nigdy tego się nie doczekają - ale może to i lepiej. Zawsze pozostaje książka :)
OdpowiedzUsuń