Niezły rok.
Podsumowanie roku 2016 okiem fana klasyki.
W podsumowaniu sprzed
dwunastu miesięcy z zadowoleniem pisałem o bardzo dobrym roku dla fanów
Klasyki. Ważne premiery, istotne wznowienia, wyraźna obecność grozy sprzed
wieków w przeróżnych publikacjach i wydarzeniach. Jak więc AD 2016 jawi się na
tle poprzednika? Nieźle. Przynajmniej nieźle.
1. Wydawnictwo
C&T
W kwietniu wydawnictwo Pawła Marszałka wydało zbiór H. P.
Lovecrafta i H. Heald pod tytułem „Koszmary”. Swego czasu, zapowiadając tę
książkę napisałem, iż zebrane tam teksty nigdy wcześniej nie były opublikowane
w języku polskim. Do dziś nie mogę otrząsnąć się, taką bzdurę walnąłem. Co jest
tym dziwniejsze, że zbiory „Godzina czwarta” oraz „Ostania próba” (wydawnictwo Fantasmagoricon) „Ukochani zmarli” (Wydawnictwo SR) czytałem. Na swoje usprawiedliwienie
dodam tylko, że czytałem dawno, a o przekładzie Adama Ledowożywa, naprawdę,
lepiej zapomnieć. Opowiadania są doprawdy niezłe, chociaż ustępują najważniejszym tekstom Mistrza z
Providence.
„Nadprzyrodzone” A. Bierce’a ukazało się latem. Nie
mogę mówić w tym przypadku o rozczarowaniu, jednak przyznaję: zbiór z C&T
ustępuje jakościowo książkom Amerykanina wydanym już dotychczas w Polsce. Po
prostu, wiedziałem czego się spodziewać. Tomy „Jeździec na niebie” oraz „Czy to
się mogło zdarzyć” zebrały przekłady najlepszych tekstów pisarza. W
„Nadprzyrodzonym” miały się ukazać opowiadania grozy Bierce’a dotąd nie
tłumaczone. Więc – siłą rzeczy – słabsze od genialnych utworów, nieraz
kilkukrotnie w Polsce publikowanych. Cóż, z tym „nigdy nie publikowane” nie
można się w stu procentach zgodzić. „Czuwanie przy zmarłym” (tytuł oryginalny „A
Watcher by the Dead”) jako „Strażnik umarłych” opublikowane zostało ponad
ćwierć wieku temu w antologii „Świat grozy”. Wiele z rzeczy jakie znajdziemy w
tomiku C&T to dwu, trzy stronnicowe „szorty” sprawiające wrażenie szkiców
bardziej, niż pełnoprawnych utworów.
Z kolei „Na opak” O.
Onionsa to pozycja wybitna. I piszę tu nie tylko o sztandarowym opowiadaniu
autora, czyli „Zewie pięknej” (znanej w Polsce dotychczas jako „Wabiąca
ślicznotka). Zbiór zawiera wiele tekstów znakomitych. Onions jest
niejednoznaczny, momentami ta proza wydaje mi się wręcz enigmatyczna. Jest to
groza posiadająca specyficzny klimat i poetykę. W wywiadzie dla Carpe Noctem
pan Paweł Marszałek wyraził obawy, iż może ona zostać niezrozumiana przez
polskiego czytelnika. Obserwując dość mizerną ilość reakcji czytelników na tą
książkę mam obawy, czy oby szef C&T
nie ma racji. Co prawda opinie zarówno Pawła Richtera, jak i osoby ukrywającej
się pod nickiem Maszynista Grot były pozytywne, jednak dwie wypowiedzi wobec
tak znakomitej książki, to bardzo mało.
2. Vesper
Obok Onionsa
prawdopodobnie najważniejszym wydarzeniem literackim związanym z klasyką literackiego
horroru jest kolejny tom prozy Mistrza z Providence. I chociaż „Przyszła na
Sarnath” zawiera mniej tekstów „kanonicznych” dla Mitologii Cthulhu, to dalej
jest znakomitą porcją wierd fiction. Bardzo ucieszył mnie upiorny „Model
Pickmana”, nazwany manifestem artystycznym manifestem Lovecrafta. Świetnie
bawiłem się przy makabrycznym „Herbercie Weście
Re – animatorze” chyba pierwszej w literaturze zapowiedzi apokalipsy
zombie, obecnie bardzo popularnego tematu. Dalej uważam, że pierwsze zdanie z „Coś
na progu” to najlepsze otwarcie tekstu grozy, jakie dane mi było czytać.
Jednak, ku mojemu
zaskoczeniu, najwięcej radości sprawił mi esej „Nadnaturalny horror w
literaturze”. Tekst znany dotychczas polskiemu czytelnikowi z dwóch przekładów,
obu niestety fatalnej jakości. Przeczytawszy go w przeszłości, uznałem
„Nadnaturalny…” za kiepsko napisany, zbyt pobieżny tekst. Dopiero po lekturze przekładu
Macieja Płazy doceniłem pracę Lovecrafta. Jasne, do niektórych rzeczy można się
przyczepić (na przykład skandaliczne niedocenienie J. Sh. Le Fanu), jednak tym
razem sprawił mi on ogromną przyjemność. W końcu dało się to czytać!
Kolejnym przebojem (mam
nadzieję że słowo to nie jest w tym przypadku nadużyciem) z klasyki, jaki wydał
Vesper był „Mnich” M. G. Lewisa. Rzecz jasna, powieść dwudziestolatka była już
wydawana kilkukrotnie w Polsce. Jednak nigdy tak pięknie! Opowieść o obłudnym
Ambrosio, demonicznej Matyldzie i niewinnej Antoni czytana przeze mnie po
latach w dalszym ciągu zachwyca. Z całej gotyckiej klasyki to moja ulubiona
lektura. Czego tu nie ma! Jest upiór „krwią broczącej zakonnicy”, sadystyczne
zakonnice, morderstwa, kazirodztwo (nieświadome, to nie wiem czy się liczy),
Żyd Wieczny Tułacz i – a jakże – Szatan w osobie własnej. Powieść rozpoczyna
się od sceny snu, w którym demon gwałci dziewczę nadobne, a kończy w
katakumbach, wśród zmurszałych zwłok mniszek, i robactwa jakie zalęgło się w
ciałach cokolwiek świeższych. No, jak tu tego nie kochać?
Jeśli ktoś czyta
klasykę, to czyta ją tylko dlatego, że inni ją wydają – i tymi wydawnictwami od
kilku ładnych lat niezmiennie są C&T i Vesper. Panie i panowie, chapeau bas!
3. Inne
wydawnictwa
Czy Stanisław Lem pisał
horrory? Z pewnością wiele osób tak postawione pytanie uzna za niepoważne. Sam
geniusz polskiej fantastyki uznałby je pewnie za idiotyczne. Ja jednak uparcie
zaliczam kilka powieści i opowiadań tego pisarza do grozy. Zresztą, sam Lem,
który niemożebnie nabijał się z „Frankensteina” a Lovecrafta wysyłał na
„śmietnik wyobraźni” musiał być fanem gatunku. Przecież to on promował
Grabińskiego i M. R. Jamesa. „Śledztwo” w ubiegłym roku wznowione przez
Wydawnictwo Literackie zawiera sporo motywów kojarzonych z literaturą grozy.
Wszak dotyczy ona dochodzenia w sprawie zwłok które znikają z wiejskich
kostnic… Rzecz jasna ta powieść jest odległa od współczesnych zombie – horrorów
jak mój dom od układu planetarnego Aldebarana, jednak z czystym sumieniem mogę
ją nazwać rasowym weird fiction.
Kolejnym autorem weird
fiction, który gości w podręcznikach do języka polskiego, lecz nigdy na półkach
z napisem „groza” jest Franz Kafka. Rewelacyjna i legendarną „Przemianę” która
zainspirowała chociażby Joe Hilla, czy okrutną „Kolonie karną” można znaleźć w
wydanych przez PIW „Opowieściach i przypowieściach”. Porównanie spisu treści
tej książki ze spisami treści starych antologii z dreszczykiem powie nam, że
najbliższe klasycznemu horrorowi opowiadania Kafki już znamy. Zbiór zawiera
jeszcze sporo tekstów o których ja nie miałem pojęcia. Pozycja obowiązkowa dla
każdego, kto szuka literatury wysokoartystycznej w której tkwi potężny ładunek
Niesamowitości.
Prawie bez echa
przeszło drugie wydanie „Demonów Perwersji”. Wydawnictwo Kabot ani nie ma
marketingu jak wielkie firmy, ani nie jest tak dobrze rozpoznawane przez fanów
jak Vesper lub C&T. A szkoda, bowiem kolejna edycja „Demonów…” została
poszerzona poszerzone o 22 dodatkowe nowele, w tym również autorstwa
zapomnianych już dziś niemal zupełnie pisarzy, jak na przykład: Hans Meixner,
Marian Żalicki, Hans Wohlbold, Leonard Stein, Max Kroll.
4. Podsumowanie
Mieliśmy więc kilka
premier i kilka wznowień. Osiem łącznie książek. Dużo to, czy mało? Na pewno
mniej niż w roku 2015, jednak nie mam powodów do narzekania. Jest co czytać, a
co ważniejsze – wszystkie pozycje zostały świetnie wydane, każda była
potrzebna. Na rynku wydawniczym, w podejściu do szeroko rozumianej klasyki
literatury grozy panuje podejście jakościowe, nie ilościowe. To dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz