Po pięciu dobrze znanych nam
historiach zaprezentowanych w„Grimm Fairy Tales”, przyszła pora na baśń, która
dla zdecydowanej większości czytelników będzie czymś zupełnie nowym, całkowicie
nieznanym. „Zbójecki narzeczony”, ponieważ o tym tytule mowa, to niewątpliwie
historia interesująca, warta uwagi i stanowczo za mało popularna. Pojawia się
więc pytanie, dlaczego baśń taka jak ta, kryje się w cieniu tak wielu innych,
mniej wartościowych. Mając na uwadze fakt, iż współcześnie głównymi odbiorcami
baśni są dzieci, możemy znaleźć wiele odpowiedzi na powyższe pytanie. Po
pierwsze, mamy do czynienia z baśnią, która z powodzeniem mogłaby stanowić
podstawę naprawdę chorego horroru, nie zaś opowiastki dla niegrzecznego
malucha. Po drugie, w historii tej bardzo ciężko o jakikolwiek happy end, który
nie kłóciłby się z zawartym tutaj morałem. Ponadto, „Zbójecki narzeczony”
oferuje nam obraz królewicza bardzo daleki od obiektu westchnień tysięcy
młodych dziewcząt i podobnie ma się sprawa z jedną z zaprezentowanych tu
bohaterek. Krótko mówiąc, baśń ta zwyczajnie nie nadaje się dla młodego
odbiorcy, za to powinna przypaść do gustu czytelnikom starszym, także tym
nastoletnim, którzy uwielbiają historie stawiające ideały dzieciństwa na
głowie. Tym samym, twórcy komiksu „Grimm Fairy Tales”, który jest przeznaczony
dla osób powyżej 16 roku życia, trafili w dziesiątkę, poświęcając szósty zeszyt
swojego dzieła „Zbójeckiemu narzeczonemu”.
Powyżej wspomniałam mimochodem o
morale zawartym w tej baśni i sądzę, że warto ten temat rozwinąć. Bądźmy
szczerzy, która normalna nastolatka nie ma na swoim koncie kłótni o obiekt
swoich westchnień z inną dziewczyną lub nie czuła zazdrości podkochując się w
„zajętym” chłopaku. Takie sytuacje są na porządku dziennym i mogą przytrafić
się każdemu. Jak to jednak mawiały nasze babki: „tego kwiatu jest pół światu”,
toteż pojawia się pytanie, czy walka o faceta naprawdę ma sens i czy jest on
wart zrywanych z jego powodu przyjaźni oraz zaciekłych kłótni rodzinnych. Każdy
z nas zdaje sobie chyba sprawę z tego, w jaki sposób na babcine mądrości
zareagowałaby nastolatka: „Ale on jest wyjątkowy!”. O tak, królewicz Iwan z
całą pewnością był wyjątkowy, chociaż wątpię żeby którakolwiek panna
zdecydowała się go poślubić, gdyby tylko znała go bliżej. Odłóżmy jednak żarty
na bok, ponieważ zakochane dziewczyny traktują podobne sprawy śmiertelnie
poważnie. W każdym razie, morałów w tej baśni niewątpliwie jest wiele, jednak
najważniejszy jest chyba ten, który mówi, że nie warto wydrapywać sobie oczu z
powodu mężczyzny, ponieważ nigdy tak naprawdę nie wiadomo, co w nim drzemie.
Na koniec muszę zdradzić, że
szósty zeszyt„Grimm Fairy Tales” uświadomił mi pewną bardzo istotną rzecz.
Niezależnie od epoki, ludzie nie uczą się na błędach wcześniejszych pokoleń.
„Zbójecki narzeczony” stał się częścią zbioru baśni braci Grimm w roku 1812 i
chociaż od tamtego czasu minęło już ponad 200 lat, zawarty w tej historii
przekaz nadal jest żywy. Oznacza to, że młodzi ludzie bezustannie pakują się w
tę samą kabałę i popełniają te same błędy. Może więc ktoś powinien wpaść na
pomysł wrzucenia „Grimm Fairy Tales” na listę lektur szkolnych w liceum?
Wprawdzie zawarte w tych komiksach przesłania odnoszą się już do
gimnazjalistów, jednak obawiam się, że niektórzy rodzice mogliby mieć na ten
temat inne zdanie. W każdym bądź razie, uważam, że „Grimm Fairy Tales” to
prawdziwe cudeńko, które powinno trafić w ręce jak największej liczby osób.
Podsumowując, szósty zeszyt
opowiada czytelnikowi mało znaną baśń, którą naprawdę warto poznać i która nie
powinna pozostać bez echa. Na mnie zrobiła duże wrażenie i przyznaję, że wyryła
mi się w pamięci. Jeśli więc znajdzie się ktoś, kto obawia się, że „Grimm Fairy
Tales” to tylko „odgrzewany kotlet”, który prezentuje historie znane wszystkim
bez wyjątku, niech sięgnie po szóstą odsłonę serii i na własne oczy przekona
się o tym, że autorzy mają mu do zaoferowania o wiele więcej, niż mógł
początkowo sądzić.
Recenzuje: Karolina Cebula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz