wtorek, 24 listopada 2015

Anne Rice, Książę Lestat. Recenzja.

Po latach rozłąki z najpopularniejszą ze swoich serii, Anne Rice powraca do świata swoich inteligentnych i urodziwych wampirów, które opuściła na długie lata. Stęsknieni fani z niecierpliwością wyczekiwali kontynuacji wampirzej sagi, w którą teraz autorka na nowo tchnęła życie. Wszyscy doskonale pamiętający Lestata-Mesjasza, który pożegnał nas w „Krwawym Kantyku”, zapewne drżą z niecierpliwości by dowiedzieć się jaki powita nas tym razem, toteż nie przedłużajmy! Rzućmy okiem na najnowszy tom uwielbianych przez tłumy „Kronik Wampirów”.

Po krwawej jatce, jaką swoim „dzieciom” urządziła Akasza, Królowa Potępionych, mogło się wydawać, że wszystko wróci do normy. Stare wampiry odsunęły się w cień, zaś młode znowu zaczęły mnożyć się na potęgę i „żyć” po swojemu wśród błyszczących neonów i nigdy niezasypiających miast. Niestety, kolejny raz śmierć zaczyna upominać się o wampirze młode, które przecież liczyły na nieśmiertelność i wieczność. Tajemniczy Głos zaczyna nawoływać do rzezi na tych, którzy nie zdołali jeszcze nacieszyć się swoim Mrocznym Darem, co sprawia, że wśród wampirów znowu panuje popłoch. W chwili takiej jak ta, Lestat i jego „wesoła kompania” znowu muszą stawić czoła wyzwaniom swojego krwiopijczego świata i dotrzeć do tego, który jest tajemniczym Głosem liczącym na pogrom młodych wampirów.


Jak zapewne łatwo domyślić się z opisu powieści, „Książę Lestat” jest utrzymany w podobnym klimacie, co druga część serii, „Królowa Potępionych”. Przyznam, że nie specjalnie przypadło mi to do gustu, jako że nie jestem zwolenniczką „Królowej...”, niemniej jednak na ten fakt bez większych problemów byłam w stanie przymknąć oko. To jednak nie jedyne podobieństwo do powstałych wcześniej książek wchodzących w skład „Kronik Wampirów”, jako że w nowej Anne Rice pozostało jeszcze co nieco z tej starej – ot, chociażby podejście do zabijania złoczyńców, magia wampirzej urody czy miłość do ludzi. Jednocześnie stara Anne Rice wkroczyła na nowe tory swojej twórczości, ponieważ w pewnej mierze akcja ustąpiła miejsca rozbudowanym opisom, zaś wewnętrzne przemyślenia bohaterów stały się tym bardziej rozległe. Naturalnie takich elementów znajdziemy w powieści o wiele więcej, jednakże sądzę, że ich wyszukiwanie mogłoby sprawić wiele frajdy niejednemu z fanów autorki, toteż nie będę psuła nikomu zabawy.

Skupmy się jednak na temacie filozofii, która jest niemal elementem rozpoznawczym twórczości Anne Rice. Warto o tym wspomnieć, jako że z każdą kolejną tworzoną przez autorkę książką następowało pewnego rodzaju rozwinięcie filozoficznej tematyki powieści, co już teraz wydaje się sięgać zenitu. Nie pierwszy już raz będziemy mieć tu do czynienia z usprawiedliwianiem zabijania i ze swojego rodzaju przyspieszonym „Sądem Ozyrysa”. Tak jak w starożytnym Egipcie wierzono, że Ozyrys waży nasze czyny, tak w powieściach Anne Rice to wampiry decydują o czystości serca człowieka, z którym mają do czynienia. Bez wątpienia wiąże się to z elementem psychologicznym powieści, jednakże dla osób, które zaznajomiły się z większą liczbą książek tej autorki może to być także trochę irytujące. Tak się bowiem składa, że motyw ten powtarza się w nieskończoność. Podobnie ma się sytuacja z rozwodzeniem się nad urodą wampirów, nad intensywnością ich uroku osobistego, hipnotyzującym magnetyzmem. Sądzę, że czytelnik spodziewał się jednak trochę więcej po tak szumnym powrocie cenionej przecież autorki do tej wielkiej serii.

Jedną z wyraźnie widocznych zmian, jakie nastąpiły w stylu Anne Rice jest jeszcze większa niż do tej pory liczba szczegółowych i rozległych opisów, które wprawdzie ukwiecają „Księcia Lestata”, jednakże spowalniają akcję i niektórych czytelników mogą zniechęcić. Wytrwali przebrną przez nie i wgryzą się w końcu w to, na co z taką niecierpliwością czekali, inni mogą nie dotrwać do końca zniechęceni szczegółowością, z jaką autorka stara się odmalować obrazy ukazane w powieści. Tym samym, mamy do czynienia z historią, która wystawia nas na próbę. Nie wątpię jednak, że znajdą się wśród czytelników osoby, które docenią urok tworzonych z taką pieczołowitością opisów. Obawiam się jednak, że takich osób będzie zdecydowanie mniej, niż pasjonatów wartkiej akcji.


Podsumowując, „Książę Lestat” to niewątpliwie miły sercu, choć mniej miły czytelniczej pasji powrót do „Kronik Wampirów”, które do tej pory zamykał bardzo słaby, wręcz koszmarny „Krwawy Kantyk”. Co by jednak nie mówić, Anne Rice powstała z popiołów swojej chrześcijańskiej gorączki, toteż możemy mieć nadzieję, że „Książę Lestat” jest zaledwie rozgrzewką przed czymś lepszym, większym i naprawdę interesującym.

Karolina  Cebula.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz