Po latach rozłąki z najpopularniejszą ze swoich serii, Anne
Rice powraca do świata swoich inteligentnych i urodziwych wampirów, które
opuściła na długie lata. Stęsknieni fani z niecierpliwością wyczekiwali
kontynuacji wampirzej sagi, w którą teraz autorka na nowo tchnęła życie.
Wszyscy doskonale pamiętający Lestata-Mesjasza, który pożegnał nas w „Krwawym
Kantyku”, zapewne drżą z niecierpliwości by dowiedzieć się jaki powita nas tym
razem, toteż nie przedłużajmy! Rzućmy okiem na najnowszy tom uwielbianych przez
tłumy „Kronik Wampirów”.
Po krwawej jatce, jaką swoim „dzieciom” urządziła Akasza,
Królowa Potępionych, mogło się wydawać, że wszystko wróci do normy. Stare
wampiry odsunęły się w cień, zaś młode znowu zaczęły mnożyć się na potęgę i
„żyć” po swojemu wśród błyszczących neonów i nigdy niezasypiających miast.
Niestety, kolejny raz śmierć zaczyna upominać się o wampirze młode, które
przecież liczyły na nieśmiertelność i wieczność. Tajemniczy Głos zaczyna
nawoływać do rzezi na tych, którzy nie zdołali jeszcze nacieszyć się swoim
Mrocznym Darem, co sprawia, że wśród wampirów znowu panuje popłoch. W chwili
takiej jak ta, Lestat i jego „wesoła kompania” znowu muszą stawić czoła
wyzwaniom swojego krwiopijczego świata i dotrzeć do tego, który jest
tajemniczym Głosem liczącym na pogrom młodych wampirów.
Jak zapewne łatwo domyślić się z opisu powieści, „Książę
Lestat” jest utrzymany w podobnym klimacie, co druga część serii, „Królowa
Potępionych”. Przyznam, że nie specjalnie przypadło mi to do gustu, jako że nie
jestem zwolenniczką „Królowej...”, niemniej jednak na ten fakt bez większych
problemów byłam w stanie przymknąć oko. To jednak nie jedyne podobieństwo do
powstałych wcześniej książek wchodzących w skład „Kronik Wampirów”, jako że w
nowej Anne Rice pozostało jeszcze co nieco z tej starej – ot, chociażby
podejście do zabijania złoczyńców, magia wampirzej urody czy miłość do ludzi.
Jednocześnie stara Anne Rice wkroczyła na nowe tory swojej twórczości, ponieważ
w pewnej mierze akcja ustąpiła miejsca rozbudowanym opisom, zaś wewnętrzne
przemyślenia bohaterów stały się tym bardziej rozległe. Naturalnie takich
elementów znajdziemy w powieści o wiele więcej, jednakże sądzę, że ich
wyszukiwanie mogłoby sprawić wiele frajdy niejednemu z fanów autorki, toteż nie
będę psuła nikomu zabawy.
Skupmy się jednak na temacie filozofii, która jest niemal
elementem rozpoznawczym twórczości Anne Rice. Warto o tym wspomnieć, jako że z
każdą kolejną tworzoną przez autorkę książką następowało pewnego rodzaju
rozwinięcie filozoficznej tematyki powieści, co już teraz wydaje się sięgać
zenitu. Nie pierwszy już raz będziemy mieć tu do czynienia z usprawiedliwianiem
zabijania i ze swojego rodzaju przyspieszonym „Sądem Ozyrysa”. Tak jak w
starożytnym Egipcie wierzono, że Ozyrys waży nasze czyny, tak w powieściach
Anne Rice to wampiry decydują o czystości serca człowieka, z którym mają do
czynienia. Bez wątpienia wiąże się to z elementem psychologicznym powieści,
jednakże dla osób, które zaznajomiły się z większą liczbą książek tej autorki
może to być także trochę irytujące. Tak się bowiem składa, że motyw ten
powtarza się w nieskończoność. Podobnie ma się sytuacja z rozwodzeniem się nad
urodą wampirów, nad intensywnością ich uroku osobistego, hipnotyzującym
magnetyzmem. Sądzę, że czytelnik spodziewał się jednak trochę więcej po tak
szumnym powrocie cenionej przecież autorki do tej wielkiej serii.
Jedną z wyraźnie widocznych zmian, jakie nastąpiły w stylu
Anne Rice jest jeszcze większa niż do tej pory liczba szczegółowych i
rozległych opisów, które wprawdzie ukwiecają „Księcia Lestata”, jednakże
spowalniają akcję i niektórych czytelników mogą zniechęcić. Wytrwali przebrną
przez nie i wgryzą się w końcu w to, na co z taką niecierpliwością czekali,
inni mogą nie dotrwać do końca zniechęceni szczegółowością, z jaką autorka
stara się odmalować obrazy ukazane w powieści. Tym samym, mamy do czynienia z
historią, która wystawia nas na próbę. Nie wątpię jednak, że znajdą się wśród
czytelników osoby, które docenią urok tworzonych z taką pieczołowitością opisów.
Obawiam się jednak, że takich osób będzie zdecydowanie mniej, niż pasjonatów
wartkiej akcji.
Podsumowując, „Książę Lestat” to niewątpliwie miły sercu,
choć mniej miły czytelniczej pasji powrót do „Kronik Wampirów”, które do tej
pory zamykał bardzo słaby, wręcz koszmarny „Krwawy Kantyk”. Co by jednak nie
mówić, Anne Rice powstała z popiołów swojej chrześcijańskiej gorączki, toteż
możemy mieć nadzieję, że „Książę Lestat” jest zaledwie rozgrzewką przed czymś
lepszym, większym i naprawdę interesującym.
Karolina Cebula.
Karolina Cebula.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz