Na początku był chaos…
I w rzeczy samej – podobnie jest w powieści Agnieszki Płoszaj „Czarodziejka”.
Zaczyna się mocnym, wyrazistym wspomnieniem z roku 1977, w którym to młoda
kobieta zmęczona nieustającym płaczem noworodka i najwidoczniej niechcianym macierzyństwem,
postanawia w przypływie żalu i bezradności pozbyć się dziecka wyrzucając go do
pobliskiego kontenera na śmieci. Po chwili jednak uspokaja się i wraca po syna,
lecz w danym miejscu już go nie ma…
Następnie autorka
konfrontuje nas z mnogością postaci, zdarzeń, sytuacji i historii tak, że
naprawdę początkowo trudno się w tym wszystkim połapać, a co dopiero zbić to w
całość i wyciągnąć właściwą historię. Istny chaos i rozgardiasz, ale
ostatecznie rodzi się w „Czarodziejce” życie i całkiem zgrabna kryminalna historia z wątkiem obyczajowo-psychologicznym, lecz mimo to
niepozbawiona wielu niedociągnięć.
Agnieszka Płoszaj w
swojej debiutanckiej książce chciała pokazać zdecydowanie za dużo, z tego też
powodu mam przesyt treści i wątków. Zaginione dzieci, okrutni rodzice, gangi,
złodzieje, niewyjaśnione morderstwa, dziwne rodzinne konotacje, ukrywana
przeszłość, tajemnica sprzed lat, niefortunne związki, a w tym wszystkim młode
właścicielki kawiarni (także z niejasną przeszłością) oraz zagadkowa postać owej
tytułowej Czarodziejki. A i gdzieś przewija się także wątek paranormalny. Sporo
tego? To i tak nie wszystko.
„Czarodziejka” miała
potencjał na naprawdę dobrą historię, ale ostatecznie została przegadana i
naszpikowana postaciami oraz niekoniecznie potrzebnymi wątkami, które w tym
wypadku były zbyt mocno naciągane, a do samej akcji wnosiły niewiele (albo
nic). Trochę zarzutów mam także do głównych postaci i ich losów, bardziej mnie
irytowały niż wzbudzały sympatię i zrozumienie. Agnieszka Płoszaj urywała kluczowe
wątki, nadając im tajemniczą aurę suspensu, a potem wracała do nich w zupełnie
mało efektywny sposób, tak że rozwiązanie zagadki przebiegało bez początkowo
zapowiadanego elementu zaskoczenia. Oczywiście, trzeba wziąć pod uwagę, że jest
to pierwsza powieść autorki, a mimo wszelkich minusów widać w niej spory
potencjał.
Plusem na pewno
zasługuje główna historia Czarodziejki – kim jest, jaki jest jej cel, co znaczą
przytoczone w książce przytoczone historię z lat 70-tych XX wieku. Retrospekcje
te są bardzo ciekawymi, mocnymi opowieściami, które budzą grozę i przestrach
swą prawdziwością. Urzekająca jest także sama okładka, która mówi wiele o
treści książki.
„Czarodziejka” to
historia przegadana i chaotyczna, ale w której tkwi potencjał i interesujący
wątek główny, choć ukryty pod fałdami tych wszystkich niepotrzebnych treści.
Niestety, to jednak one dominują i sprawiają, że w pewnym momencie książka
zaczynała mnie nużyć, a początkowo rozbudzona ciekawość odnośnie tytułowej
„Czarodziejki” w pewnym momencie książki ucichła.
Jest to debiutancka
powieść Agnieszki Płoszaj i widać po niej,
iż autorka ma warsztat i wiele historii do opowiedzenia, tylko cała
rzecz polega na tym, aby czytelnikowi podawać je z umiarem i odpowiednią
kondensacją. Wtedy będzie dobrze.
Autorka recenzji:
Magdalena Wardęcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz