poniedziałek, 26 czerwca 2017

Agnieszka Płoszaj - Czarodziejka


Na początku był chaos… I w rzeczy samej – podobnie jest w powieści Agnieszki Płoszaj „Czarodziejka”. Zaczyna się mocnym, wyrazistym wspomnieniem z roku 1977, w którym to młoda kobieta zmęczona nieustającym płaczem noworodka i najwidoczniej niechcianym macierzyństwem, postanawia w przypływie żalu i bezradności pozbyć się dziecka wyrzucając go do pobliskiego kontenera na śmieci. Po chwili jednak uspokaja się i wraca po syna, lecz w danym miejscu już go nie ma…
Następnie autorka konfrontuje nas z mnogością postaci, zdarzeń, sytuacji i historii tak, że naprawdę początkowo trudno się w tym wszystkim połapać, a co dopiero zbić to w całość i wyciągnąć właściwą historię. Istny chaos i rozgardiasz, ale ostatecznie rodzi się w „Czarodziejce” życie i całkiem zgrabna kryminalna historia z wątkiem obyczajowo-psychologicznym, lecz mimo to niepozbawiona wielu niedociągnięć.


Agnieszka Płoszaj w swojej debiutanckiej książce chciała pokazać zdecydowanie za dużo, z tego też powodu mam przesyt treści i wątków. Zaginione dzieci, okrutni rodzice, gangi, złodzieje, niewyjaśnione morderstwa, dziwne rodzinne konotacje, ukrywana przeszłość, tajemnica sprzed lat, niefortunne związki, a w tym wszystkim młode właścicielki kawiarni (także z niejasną przeszłością) oraz zagadkowa postać owej tytułowej Czarodziejki. A i gdzieś przewija się także wątek paranormalny. Sporo tego? To i tak nie wszystko.

„Czarodziejka” miała potencjał na naprawdę dobrą historię, ale ostatecznie została przegadana i naszpikowana postaciami oraz niekoniecznie potrzebnymi wątkami, które w tym wypadku były zbyt mocno naciągane, a do samej akcji wnosiły niewiele (albo nic). Trochę zarzutów mam także do głównych postaci i ich losów, bardziej mnie irytowały niż wzbudzały sympatię i zrozumienie. Agnieszka Płoszaj urywała kluczowe wątki, nadając im tajemniczą aurę suspensu, a potem wracała do nich w zupełnie mało efektywny sposób, tak że rozwiązanie zagadki przebiegało bez początkowo zapowiadanego elementu zaskoczenia. Oczywiście, trzeba wziąć pod uwagę, że jest to pierwsza powieść autorki, a mimo wszelkich minusów widać w niej spory potencjał.

Plusem na pewno zasługuje główna historia Czarodziejki – kim jest, jaki jest jej cel, co znaczą przytoczone w książce przytoczone historię z lat 70-tych XX wieku. Retrospekcje te są bardzo ciekawymi, mocnymi opowieściami, które budzą grozę i przestrach swą prawdziwością. Urzekająca jest także sama okładka, która mówi wiele o treści książki.

„Czarodziejka” to historia przegadana i chaotyczna, ale w której tkwi potencjał i interesujący wątek główny, choć ukryty pod fałdami tych wszystkich niepotrzebnych treści. Niestety, to jednak one dominują i sprawiają, że w pewnym momencie książka zaczynała mnie nużyć, a początkowo rozbudzona ciekawość odnośnie tytułowej „Czarodziejki” w pewnym momencie książki ucichła.
Jest to debiutancka powieść Agnieszki Płoszaj i widać po niej,  iż autorka ma warsztat i wiele historii do opowiedzenia, tylko cała rzecz polega na tym, aby czytelnikowi podawać je z umiarem i odpowiednią kondensacją. Wtedy będzie dobrze.

Autorka recenzji: Magdalena Wardęcka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz