Dziewięć lat przyszło czekać mi na nową powieść Lian Hearn.
Wydawana w latach 2003-2008 pięciotomowa opowieść rodu Otori zafascynowała mnie
i przez kilka lat wyczekiwałem każdego kolejnego tomu tej niezwykłej sagi. Gdy
zobaczyłem, że Wydawnictwo Mag startuje z nową serią autorki, radości mojej nie
było końca. Pomimo tego, że od przeczytania ostatniego tomu
Otori za dużo już nie pozostało w mojej pamięci, to emocje jakie towarzyszyły
mi w tamtych latach powróciły ponownie.
Dosłownie jedno zdanie o wydaniu „Cesarza ośmiu wysp”.
Twarda oprawa, kolorowane brzegi stron, zakładka- wstążka i ciekawa grafika okładki
z pewnością zaostrzyły mój apetyt na świetną lekturę.
Czy tak faktycznie się stało? W sumie tak, chociaż na
początku trochę błądziłem i musiałem wracać kilka stron wstecz. Nie ze względu
na zawiłości fabuły, czy drobne elementy, które mogły mi umknąć i bez nich
zrozumienie dalszej akcji byłoby trudne. Hearn serwuje czytelnikowi kilku
bohaterów i ze względu na obcobrzmiące japońskie nazwiska czasami gubiłem się
kto jest kim. Gdy już wczytałem się w powieść, to problem zniknął, jednak na
początku było to trochę irytujące.
„Cesarz ośmiu wysp” to głównie historia chłopca Shikanoko,
który cudem unika śmierci podczas polowania z rąk zazdrosnego wuja. Naszemu bohaterowi udaje się przeżyć i trafia on do
Ciemnego Lasu, gdzie dostaje się pod opiekę maga (?). Tam Shikanoko zostanie przygotowany do dalszego życia, które diametralnie będzie się różnić od planów, jakie miał wobec niego ojciec.
Hearn prowadzi akcję szybko i dynamicznie, pomimo osadzenia jej na kilku wątkach. Autorka niemal całkowicie zrezygnowała z otoczki powieści, którą mogłaby tworzyć niesamowita przyroda i krajobrazy egzotycznej Japonii. Skupiła się na swoich bohaterach, wrzucając ich w wir wydarzeń. A dzieje się sporo, zaczynając od knowań i układów pomiędzy rodami, poprzez rewoltę i obalenie prawowitego następcy cesarza, aż po przemianę duchową i fizyczną bohatera. W dużej mierze, to także powieść drogi, jaką muszą przebyć inni główni bohaterowie. A przypomnę, że jest ich kilku, chociaż Hearn kieruje ich wszystkich w jedną stronę, ku spotkaniu.
Hearn prowadzi akcję szybko i dynamicznie, pomimo osadzenia jej na kilku wątkach. Autorka niemal całkowicie zrezygnowała z otoczki powieści, którą mogłaby tworzyć niesamowita przyroda i krajobrazy egzotycznej Japonii. Skupiła się na swoich bohaterach, wrzucając ich w wir wydarzeń. A dzieje się sporo, zaczynając od knowań i układów pomiędzy rodami, poprzez rewoltę i obalenie prawowitego następcy cesarza, aż po przemianę duchową i fizyczną bohatera. W dużej mierze, to także powieść drogi, jaką muszą przebyć inni główni bohaterowie. A przypomnę, że jest ich kilku, chociaż Hearn kieruje ich wszystkich w jedną stronę, ku spotkaniu.
Zabrakło mi także w Cesarzu wspaniałych scen
batalistycznych, opisów broni czy techniki prowadzenia wojny. Wspomniany sam
przewrót odbywa się dosłownie na kilkunastu stronach i nie koncentruje się na
potyczkach, a zawierusze, która wybuchła wokół puczu. Szkoda, bo liczyłem tutaj
na coś więcej.
Bardzo pozytywnym natomiast zaskoczeniem jest wątek
fantastyczny, a nawet elementy grozy, które towarzyszą nam przez całą powieść.
Powiem szczerze, że w cyklu Otori nie pamiętam, aby autorka tyle miejsca
poświęciła, magii, czarom, fantastycznym stworzeniom i magicznym artefaktom. Już
na samym początku czytelnik dostaje scenę z górskimi demonami Tengu. Tak, tymi
samymi co z kart jednej z powieści Mastertona. Więc apetyt zostaje błyskawicznie
pobudzony. Właśnie fantastyka świata Cesarza, jest największym plusem powieści
i ze zdawałoby się zwykłej powieści przygodowej, dostajemy solidną książkę z
elementami fantastycznymi. Dark fantasy? Dlaczego nie.
Podsumowując. Dobry początek kolejnej serii Hearn, dość
mroczny, chociaż wymagający od czytelnika pobudzenia własnej wyobraźni, aby w
pełni poczuć niesamowitość powieści.
Na rynku ukazała się już druga cześć "Pan Ciemnego Lasu". Także recenzujemy na Oku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz