Właśnie na dniach ukazała się najnowsza powieść Remigiusza
Mroza „Czarna Madonna”. Mróz to istny kombajn stworzony do pisania powieści.
Tempo, z jakim wypuszcza na rynek kolejne książki jest wręcz imponujące, co
prowadzi do tego, że wokół jego osoby i twórczości powstają już niemal legendy, zaś sam
autor ma zarówno zagorzałych przeciwników jak i zwolenników. Nie będę tutaj
rozwodził się nad przyczynami takiej sytuacji, bo nie o to chodzi. Jednak jest
jedna rzecz, której nie trawię. A mianowicie, ostatnio bardzo popularne jest krytykowanie autora, lub jego powieści, zanim trafi na rynek księgarski. Miałem tego ostatnio przykład, przy okazji zupełnie innej książki, ale podobne głosy pojawiły się i w przypadku tej. Dlatego postanowiłem zmierzyć się z „Czarną Madonną”, aby mieć narzędzia do
dyskusji, która z pewnością jeszcze w internecie rozgorzeje i mam tutaj na myśli
fanów zarówno autora, jak i miłośników literackiego horroru, do którego sam
autor zalicza swoją najnowszą książkę.
Podobnie książkę reklamuje wydawnictwo Czwarta Strona. Mało tego – spotkałem się już z recenzjami, gdzie „Czarną Madonnę” wepchnięto w
mój ulubiony gatunek jakim jest horror. Czy faktycznie mamy do czynienia z
nowym Remigiuszem Mrozem, który z hukiem zawładnie umysłami horror maniaków? Na
te i inne pytania znajdziecie odpowiedź poniżej.
Boeing 747 irlandzkich linii lotniczych miał
wylądować w Tel Awiwie o trzeciej w nocy. Nigdy nie dotarł na miejsce, a
kontakt z maszyną utracono gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Na pokładzie
znajdowało się 520 osób, w tym narzeczona Filipa, która miała odbyć pielgrzymkę
do Bazyliki Grobu Świętego.
Przez pierwsze godziny Filip wierzy, że samolot się
odnajdzie. Nic nie wskazuje na zamach, straż przybrzeżna nie odnajduje wraku, a
co jakiś czas do kontroli lotów dociera sygnał z transpondera. Co stało się z boeingiem? Jaki związek ma
jego zniknięcie z podobnymi zdarzeniami. I jakie znaczenie ma obraz Matki
Bożej, nazywany Czarną Madonną? Pierwsze odpowiedzi każą Filipowi sądzić, że
niewiedza naprawdę jest błogosławieństwem.
„Czarna Madonna” jest świetną i dynamiczną powieścią,
w której znajdziemy elementy charakterystyczne dla literackiego horroru.
Zauważcie że używam zwrotu „znajdziemy elementy” . To, że występują one w książce,
nie oznacza, że mamy do czynienia z horrorem. Ale po kolei. Jak już wspomniałem,
chyba na siłę próbuje się Madonnę ubrać w horrorowe szaty. Może taki jest
pomysł marketingu wydawnictwa Czwarta Strona, może wpływ ma na to powtarzanie przez Mroza,
jakim szacunkiem darzy Stephena Kinga. Mało tego, pojawiają się porównania obu
autorów. Remigiusz Mróz może być oczywiście polskim Kingiem, jednak nie teraz, z czasem może tak. Powiedzmy, że dogoni amerykańskiego autora ilością wydanych
powieści i piszę to na poważnie. Zaś w stosunku do dorobku, jeszcze daleka droga.
Jednak już dzisiaj takie hasła robią więcej złego, niż dobrego.
Jednak już dzisiaj takie hasła robią więcej złego, niż dobrego.
Jestem niemal pewien, że eksploatowanie Madonny jako
powieści grozy, jest nietrafionym zabiegiem i zastanawiam się, czy ktoś z PR wydawcy ma o tym pojęcie.
Oczywiście w książce mamy opętanie,
wizje, pentagramy, znaki i ostrzeżenia. Nasz bohater mimo, że jest byłym
księdzem, ma w sobie mroczny pierwiastek. Jednak uważam, że to nie jest motorem
napędowym książki, wszystkie horrorowe artefakty, są u Mroza jakby w tle, są
przykryte akcją i nowinkami technologicznymi. Nie boimy się czytając powieść,
nie odczuwamy strachu czy lęku. Zaciekawienie – owszem, jednak jest to powodem
doskonałego poprowadzenia niemal sensacyjnej akcji. Tak, „Czarnej Madonnie”
zdecydowanie bliżej do powieści Dana Browna czy Jamesa Rollinsa, niż do
„Egzorcysty” czy „Demonologa”.
Tak naprawdę dostajemy świetny i to podkreślam
bardzo mocno, thriller technologiczny z domieszką chrześcijańskiego (katolickiego) mistycyzmu.
To jest powieść, która nie jest rasowym przedstawicielem gatunku, a mimo to może spodobać się fanom horroru, z pewnością zawładnie umysłami miłośnikom autora. To także powieść dla osób uwielbiających kocioł stworzony z zagadek historii, religii i współczesnej technologii.
Mróz pod względem ostatniego
elementu, odrobił pracę domową (czytaj research) wspaniale. Wiedza podana czytelnikowi dotycząca procedur lotniczych, nieznanych meandrów kościoła
katolickiego czy historii, może zachwycać i często zaskakiwać. Mało tego, jest to podane w świetny
sposób, który powoduje, że nie jesteśmy zanudzani wszelkiego typu
danymi technicznymi. Sama akcja prowadzona jest szybko i dosłownie co drugi
rozdział autor wrzuca kolejny element układanki, powodując, że książkę ciężko
odłożyć na półkę. Wspomniałem o Danie Brownie
i Jamesie Rollinsie. U Mroza na szczęście nie ma fajerwerków, wybuchów, pościgów
ulicami metropolii zakończonych skasowaniem kilkudziesięciu aut. Sam pomysł na
powieść jest świetny, tylko tytułowa Madonna, chyba na jakiś czas
znika nam w powieści, aby pojawić się przed finałem.
To bardzo dobry thriller. Świetnie wydany, z
niesamowitą grafiką na okładce, która z pewnością przyciąga wzrok. Do tego
nazwisko autora, ciekawie wkomponowane, z niesamowitym pomysłem na całość
oprawy graficznej. Tak wydanych książek chcemy jak najwięcej, tylko z tym
horrorem to tak trochę nie trafione.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że sam gatunek literackiej grozy, to
pojęcie bardzo szerokie i wiem, że autorzy łączą kryminał, thriller, horror i
powieść psychologiczną, aby stworzyć coś innego, nowego, niesamowitego i
nowatorskiego. Zdaję sobie więc sprawę, że ramy gatunkowe horroru, to kwestia
bardzo umowna. Dlatego z pewnością znajdą się tacy czytelnicy, dla których
„Czarna Madonna” będzie horrorem. Dla mnie niestety nie jest, a szkoda. Jednak
czekam na inne powieści Remigiusza Mroza, może kolejne będą bardziej mroczne,
może nie będzie już wątpliwości, że mamy do czynienia z literackim horrorem.
Podsumowując. Bardzo dobra powieść, którą czyta się
ekspresowo, o ciekawym pomyśle, z grozą schowaną pod główną akcją. Nie horror,
ale świetna mieszanka thrillera z sensacją.
Niestety zabiegi marketingowe często wprowadzają czytelników w błąd. I o ile mało obeznanym z gatunkiem nic nie zazgrzyta, to już doświadczony czytelnik odkryje wszystkie małe kłamstewka.
OdpowiedzUsuńLiczyłam, że będzie to prawdziwy i mocny horror, właśnie mocno osadzony gatunkowo. Jednak to, że nim nie jest nie sprawia, iż zrezygnuję z lektury. Mroza lubię, chociaż może ideałem nie jest to potrafi zakotwiczyć czytelnika w swojej opowieści. Obserwuję też, jak Jego styl się rozwija, pozostają pewne charakterystyczne dla Niego elementy, ale ewoluuje też w pozytywną stronę. Być może, kiedyś naprawdę zachwycę się jakąś Jego książką. Teraz po prostu lubię poczytać Mroza od czasu do czasu i sprawia mi to frajdę :)
No i święte qurcze słowa. Zachęcona byłam już okładką, mam na czytniku i chociaż nigdy autora nie popełniłam, to właśnie teraz zamierzam. I se go skrytykuje (albo i nie), PO lekturze. Ale jestem dobrej myśli, doppelgangerze 👌👌👌👌👌😉
OdpowiedzUsuńMróz jest moim ulubionym polskim autorem, ale nieco się rozczarowałam tą powieścią. Po szerokiej promocji i obiecujących zapowiedziach spodziewałam się czegoś więcej, ale mimo to uważam, że warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie bardzo zgodzę się z twierdzeniem, że "Remigiusz Mróz może być oczywiście polskim Kingiem". Bardziej wg mnie mu do Mastertona jeśli chodzi o sposób prowadzenia fabuły. Co do samej książki to przez niejasne i zagmatwane zakończenie oceniam ją na średnią.
OdpowiedzUsuń