Nie wiem, czy „Demon” jest moją najlepszą książką z literackiego punktu widzenia, ale z pewnością jest największym do tej pory komercyjnym sukcesem.
Cześć Łukasz.
Nie wiem czy pamiętasz, ostatni raz
rozmawialiśmy 11 sierpnia 2015 roku. Był to wywiad na blog Oka i dotyczył
premiery Twojej książki „Podziemne miasto”. Co się zmieniło przez te dwa lata?
Jak
ten czas leci… Przede wszystkim napisałem i wydałem kolejną powieść, a
wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że spotkała się ona z ogromnym
zainteresowaniem. Na obecną chwilę można mówić o dużym sukcesie „Demona”. Poza
tym cały czas piszę. Tworzę również teksty bardziej „użytkowe”, ponieważ pracuję
również jako copywriter. Myślę jednak, że przez te dwa lata dojrzewałem
„mentalnie” oraz warsztatowo do napisania „Demona”. Jeśli pytasz mnie co uznaję
za uwieńczenie tego okresu, to bezspornie jest to właśnie nowa książka.
Najnowsza powieść „Demon”, tym
razem ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk. Jak długo powstawała?
To nieco skomplikowane. Właściwie
trudno jest powiedzieć, kiedy powieść powstaje. Rozumiesz, najlepszy pomysł
może przyjść ci do głowy kiedy idziesz do łazienki umyć zęby. Wizja powieści jakoś
z wolna rodzi się w głowie. W pewnym momencie czujesz, że jesteś gotów i
siadasz do komputera. Dlatego trzeba oddzielić samo „fizyczne” pisanie tekstu
od myślenia o nim. Ja myślałem o „Demonie” na pewno od czasu zamknięcia
projektu jakim było „Podziemne miasto”. A może nawet jeszcze wcześniej.
Natomiast samo pisanie zajęło mi około trzech miesięcy.
Powiedz
jeszcze, jak przygotowywałeś się do napisania „Demona”?
Przede
wszystkim konieczne było zdobycie pewnego rozeznania w temacie Gór Sowich.
Pomogła wycieczka jak i lektura książek. Sam pomysł natomiast narodził się w…
Szklarskiej Porębie. Udaliśmy się z żoną na cmentarz, aby spróbować odszukać
grób malarza Wlastimila Hofmana. Spotkałem tam bardzo ciekawego człowieka,
który opowiedział mi o skarbach ukrytych w Górach Sowich. Wspomniał między
innymi o Werwolfie i jego „rezydentach” do tej pory strzegących tajemnic.
Zgodnie z jego opowieścią w miejsce domniemanego ukrycia skarbów miał swego
czasu przyjechać generał Jaruzelski wraz z obstawą. Chcieli zacząć kopać i
szukać skarbów. Jednak coś przestraszyło ich do tego stopnia, że już następnego
dnia wyjechali w pośpiechu. Ta opowieść dała mi sporo do myślenia i z pewnością
jakoś zainspirowała do napisania „Demona”.
Patrząc
na dotychczasowe Twoje książki, w tym także „Demona” można założyć, że na stałe
wrosłeś w taki „historyczny” nurt horroru. Przecież i tutaj podstawą zawiązania
akcji jest pewna historia z czasów II Wojny Światowej. Tak już zostanie?
Nie,
z pewnością tak nie zostanie. Oczywiście, tajemnice przeszłości to element,
który w literaturze grozy zawsze jest mile widziany. Jednak zamierzam sięgać
nie tylko do wydarzeń II Wojny
Światowej. Inspiracji nie brakuje, trzeba je tylko dostrzec. Przez pół wieku socrealizmu
promowano literaturę, która przede wszystkim opisywała problemy społeczne,
klasowe, obyczajowe. Wiele osób zaczęło więc uważać, że tylko taki sposób
pisania jest prawdziwie wartościowy, a wszystko inne odrzucano. Jako ilustrację
tego stanu rzeczy można podać prozę Stanisława Grabińskiego, która dopiero
teraz doczekała się prawdziwego renesansu. Jednym słowem w naszej tradycji
literackiej powstała gigantyczna wyrwa, ale zarazem żyzna gleba do
zagospodarowania. Mamy w Polsce mnóstwo niezwykłych postaci, jak na przykład Julian
Ochorowicz, z niebywałą wprost historią wręcz błagającą o to by przenieść ją na
karty powieści. W Polsce są dziesiątki opuszczonych pałaców, a z każdym z nich
wiąże się jakaś niezwykła legenda. Wreszcie mamy jedne z najbardziej
tajemniczych na świecie gór – Góry Sowie, do których amerykańska „strefa 51”
nawet się nie umywa. Są industrialne obszary kopalń odkrywkowych jakby wprost
wzięte z kadrów postapokaliptycznych filmów, ciągnące się dziesiątkami
kilometrów podziemia o których również krążą najrozmaitsze opowieści. Nie ma
chyba drugiego takiego kraju, inspiracje są tu praktycznie na wyciągnięcie
ręki.
A
właśnie, piszesz coś nowego? Masz może plan na kolejną powieść?
Tak, zachęcony sukcesem „Demona”
intensywnie pracuję nad nowym projektem, który nosi roboczą nazwę „Pośród
ciemności”. Oczywiście będzie to kolejna
powieść utrzymana w duchu grozy i fantastyki. Jej fabuła jest osnuta wobec
pewnego tajemniczego, opuszczonego od
dawna kompleksu budynków. Mam oprócz tego wiele jeszcze innych, nowych
pomysłów. Nie chciałbym jednak na razie zdradzać szczegółów…
W okładce chodziło bardziej o
wyobrażenie powracającego z zaświatów dawnego właściciela schroniska,
niemieckiego zbrodniarza wojennego Strugholda. Sam pomysł okładki był mojego
autorstwa, a wykonanie zawdzięczamy oczywiście grafikowi. Twarz widoczna na
okładce to jedynie pewnego rodzaju artystyczna wizja, nie jest to autentyczna
fotografia konkretnej osoby.
Gdy zobaczyłem, że redaktorem
powieści jest Robert Cichowlas, to od razu pomyślałem, że powstał świetny duet.
Obaj jesteście pisarzami i do tego fascynuje Was okres wojenny, z tym, że u
Roberta chyba najbardziej historia nazizmu i biografie osób z tamtych czasów.
Duży wpływ miał Robert na finalną wersję książki?
Bardzo
cenię sobie redakcyjną współpracę z Robertem Cichowlasem. To jeden z
nielicznych redaktorów, którzy rzeczywiście „czują” horror jako gatunek,
redagują i tworzą jednocześnie. Robert potrafi pogodzić ze sobą dwa elementy. Z
jednej strony krytyczną analizę tekstu, co jest niezbędne w procesie redakcji,
a z drugiej potrafi uszanować pomysł i styl autora. Do tego jego krytyka zawsze
jest konstruktywna, nie tylko mówi co mu się w tekście nie podoba, ale zawsze
daje też jakieś swoje propozycje, co konkretnie i jak można zmienić.
Słyszałem, że łatwo się z Tobą nie
pracuje, jesteś podobno bardzo stanowczy w swojej koncepcji i wizji różnych
detali. Jest to prawdą (śmiech)?
Jestem
ciekaw, kto jest źródłem tej plotki. Ale to faktycznie prawda! Mam swoją wizję
książki i staram się jej trzymać. Zarówno od strony konstrukcji jak i języka.
Czasem wychodzi to na dobre. Na przykład zdarzało się, że namawiano mnie do
„podsypania powieści pieprzem”. Chodziło o mocniejszy język i więcej seksu, a
mniej „filozoficznych” przemyśleń. Ja tymczasem chciałem stylem nawiązać nieco
do tradycyjnej, XIX – wiecznej powieści grozy oraz dodać odrobinę głębszych
refleksji. Teraz wielu Czytelników pisze do mnie wskazując właśnie na te
elementy – „elegancki język” oraz „filozoficzne przesłanie” książki jako jej zalety.
Hm… może współczesny Czytelnik jest już nieco zmęczony wulgarnością i dosadną
erotyką, które przecież są teraz wszechobecne i w książkach grozy chciałby odnaleźć
coś odrobinę wartościowszego niż tylko krew, seks i przekleństwa - nadal jednak
pozostając w sferze tajemnic i rzeczy nadprzyrodzonych. Gusta zmieniają się
przecież wraz z czasem i to, co odnosiło sukces w latach 90-tych niekoniecznie
musi podobać się akurat dzisiaj, gdy wystarczy wejść w Internet aby zetknąć się
z drastycznymi scenami. Może właśnie niebawem ludzie będą mieli tego dość i
zaczną poszukiwać czegoś nieco bardziej subtelnego i uduchowionego?
Pamiętam, że gdy zacząłem czytać
„Demona” i kończyłem prolog, to pomyślałem sobie „O nie! Łukasz Henel napisał
horror dotykający cały czas aktualnego tematu terroryzmu”. Na szczęście
powróciłeś do snucia opowieści w sposób, w jaki potrafisz najlepiej, więc
łapiemy się za bary z historią i jedziemy. Skąd pomysł, aby właśnie tak zacząć
powieść? Jakieś współczesne wydarzenia czy sytuacje pchnęły Cię w ten temat?
Widzisz,
myślę, że pisanie powieści to zawsze jest pewnego rodzaju igranie z wyobraźnią
osoby, która będzie ją później czytać. Sądzę, że dobrze jest umieścić w
powieści grozy takie elementy, które będą oddziaływać na wyobraźnię
współczesnego odbiorcy, a wątek terroryzmu pojawia się coraz częściej i jest
czymś bardzo aktualnym. Powieść grozy z definicji odwołuje się do spraw
nadprzyrodzonych, lecz powinna
nawiązywać też do naszych współczesnych obaw. Trochę na zasadzie – istnieje
jakieś nienamacalne, pradawne zło, lecz może ono zamanifestować się w sposób
jak najbardziej realny i współczesny. To potęguje wrażenie grozy, bo przecież
bardziej boimy się zawsze tego, co jest bliżej i obecnie, niż tego, co było
dawno i daleko.
Gdy tak patrzysz na Twoje książki,
które stoją rzędem na półce, to myślisz, że w której mogłeś napisać coś
inaczej? Gdybyś miał dzisiaj taką możliwość, to coś byś zmienił?
To
jest pytanie typu „gdybyś mógł cofnąć się w czasie, co zmieniłbyś w swoim
życiu?”. Czasem się nad tym zastanawiam, nie tylko w odniesieniu do swoich
książek. Ale dochodzę do wniosku, że niczego nie można zmienić. Po prostu każda
z nich jest pewnego rodzaju owocem swojego czasu, lepszym lub gorszym. Trudno mi
to oceniać. Sądzę, że lepszym pomysłem od zmieniania napisanych już książek
będzie napisanie nowej.
A „Demon”? Uważasz może, że to
Twoja najlepsza powieść? Masz do niej jakiś szczególny sentyment?
Mam
sentyment do wszystkich swoich powieści. W każdą z nich włożyłem swój czas
i - jakkolwiek by to patetycznie nie
zabrzmiało – jakąś cząstkę samego siebie. Ludzie, którzy zajmują się pisaniem
wiedzą o czym mówię. Ale „Demon” faktycznie okazał się strzałem w dziesiątkę i
wywołał najsilniejszy odzew ze strony Czytelników. Każdego dnia ktoś pisze do
mnie, przesyłając zdjęcie swojej książki wraz z pozytywną opinią. Nie wiem, czy
„Demon” jest moją najlepszą książką z literackiego punktu widzenia, ale z
pewnością jest największym do tej pory komercyjnym sukcesem.
Na koniec. W notce o Tobie
wyczytałem, że interesujesz się rozmaitymi tajemnicami. Masz w planach nawet
pewien projekt. Możesz coś o tym opowiedzieć?
Jest to
przedsięwzięcie związane z coraz popularniejszym ostatnio nurtem „urban
exploration”. Chodziłoby o nagrywanie krótkich reportaży z interesujących,
opuszczonych budynków, a także miejsc, z którymi wiążą się jakieś ciekawe
legendy. Myślę, że taka działalność byłaby ciekawym dodatkiem do moich powieści
i mogłaby wzbudzić spore zainteresowanie Czytelników.
Dziękuję
za rozmowę i wszystkiego najlepszego. Powodzenia!
Czytałam, ale nie polecam na bezsenne noce. Do dziś jadę na ziółkach !!!!
OdpowiedzUsuń