Nie
jest przecież wykluczone, że istnieją inne światy niż ten, który na co dzień
dostrzegają nasze niedoskonałe zmysły. Nikt nie wie, gdzie te ulotne z naszego
punktu widzenia światy się znajdują. Może dalej niż same gwiazdy, może jednak
znacznie bliżej, tuż obok, w przeszłości lub przyszłości*
Potem media nazwały
całe makabryczne zajście „rzezią niewiniątek”. I w rzeczy samej – bestialski
akt przemocy wyrządzony dzieciom i ich opiekunom w kościele, w dzień ich pierwszej
komunii świętej -trudno nazwać inaczej. Przeżył tylko policjant Lamberg, który
kilka miesięcy później musiał zmierzyć się z czymś równie mrocznym, tym, co
nadciąga znad gór…
Wałbrzych, Góry Sowie,
to tereny, które mają swój specyficzny urok, ale i tajemnice, legendy, podania.
Te najnowsze pochodzą z okresu II wojny światowej, a Łukasz Henel w swojej
książce „Demon” właśnie do nich się odnosi. Czyni to zresztą nie po raz
pierwszy. Eksperymenty, strzeżone tajemnice i próby odkrywania tajemnej mocy
przez nazistowskich zbrodniarzy, zajmują istotne miejsce w twórczości Henela.
Fikcja miesza się tu z rzeczywistością, bo w „Demonie” przywołane zostają
autentyczne nazwiska, m.in. Nikola Tesli, Heinricha
Himmlera i jego nazistowskiej organizacji badawczej Ahnenerbe, oraz przede wszystkim Hubertusa Strugholda.
Postaci te łączą się z historią Gór Sowich oraz z miejscowością Wilczyca,
w której miało dochodzić do okrutnych zbrodni, eksperymentów i okultystycznych
praktyk łączących się z demonem otchłani Choronzonem.
W miejsce to przybywa Jan Piołun, cierpiący na nieuleczalną chorobę,
odmianę progerii, która sprawiała, że jego organizm zbyt wcześnie się starzał. W
efekcie Piołun w wieku zaledwie trzydziestu kilku lat wyglądał jak starzec u
kresu swego życia. To właśnie w schronisku w Wilczycy postanowił dokończyć swojego
żywota, na własnych warunkach. Góry Sowie to tajemnicze miejsce, niezbadane,
posiadające swoje historie. Te dotyczące makabrycznych zbrodni nazistów to
jedno, ale są też takie, które opowiadają o w połowie martwej kobiecie, która
nocami snuje się pośród drzew. Miejscowi nazywają ją wampirzycą. To właśnie
przed nią Piołuna ostrzegał miejscowy góral Plichta, który z pełnym
przerażeniem przyjął fakt, iż mężczyzna ma zamiar zostać w schronisku. Namawia
go, aby uciekał od tego miejsca jak najdalej, a jeśli przez jakiś czas jest
zmuszony w nim zostać to niech zamyka szczelnie drzwi i nie wychodzi z domu po
zmroku. Według tego co mówił, miejsce to pochłonęło już wielu – między innymi
poprzedniego opiekuna schroniska oraz jego kilkunastoletniego wnuka. Obaj zaginęli
bez śladu.
Piołun początkowo nie przejął się opowieściami przesądnego górala, ale
noc szybko zweryfikowała, że Plichta miał rację. W schronisku Jan Piołun czuł
czyjąś obecność, słyszał głosy, kroki, odkrył dziwne pomieszczenie, aż pojawił
się i ON.
Łukasz Henel oddaje czytelnikowi wielowątkowy horror, który łączy w sobie
historię II wojny światowej z mistycznymi organizacjami kultu, miejskimi podaniami
i pradawnymi demonami. Dzieli powieść na trzy zasadnicze części, w których z
różnych stron poznajemy fabułę i tego, który przemawia ustami umarłych. „Demon”
to opowieść o przebudzeniu nadnaturalnych sił ze świata chaosu, mrocznych
legendach, które okazują się prawdziwe i współistniejących światów, które materializują
się w Górach Sowich. W „Demonie” znajdziemy ten charakterystyczny klimat
twórczości Henela, który znamy już z „On” i „Podziemne miasto”. Tym razem
jednak autor mocno rozbudowuje tło i oddaje czytelnikowi mocną, mnogą w
zdarzenia opowieść, która z pewnością jest świetnym horrorem. Dodatkowo ubogaca
ją o historyczne tło i krajobraz oraz ciekawe spostrzeżenia i refleksje
dotyczące ludzi i otaczającego świata.Według mnie to do tej pory najlepsza
książka tego autora.
*Cytat pochodzi z książki „Demon” Łukasza Henela
Autorka recenzji: Magdalena Wardęcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz