Opowiadania przedstawione w Iron
Tales to zapiski z podróży w odległe wymiary świata Iron Maiden. To istny
kalejdoskop ukazujący jego wielobarwność. Niektóre utwory stanowią próbę
wiernego odzwierciedlenia liryk zespołu. W innych muzyka jest jakby tłem dla
narracji – sączy się w lokalu, w którym siedzą bohaterowie, albo rozlega się
jako sygnał w telefonie – tak wyczytać możemy we wstępie
autorstwa Krzysztofa Azarewicza.
W
tym miejscu w mojej głowie pojawiły się dwa pytania. Czy człowiek kojarzący
zespół Iron Maiden głównie z koszulek kolegów z liceum, z którymi nigdy nie
miał wspólnych tematów, znajdzie przyjemność w tekstach zawartych w antologii?
Czy „tło dla narracji” w rzeczywistości nie wyglądało mniej więcej tak: „Ej,
mamy fajne opowiadanie. Walnie się w tle piosenkę Iron Maiden i będzie cacy”.
Mając w pamięci wcześniejsze książki wydawnictwa Gmork, mogłem być spokojny
przynajmniej w tej kwestii, że będzie dobrze. A jaka jest odpowiedź na pierwsze
pytanie?
Co
do tekstów Juliusza Wojciechowicza nie żywiłem najmniejszych obaw. Czytelnik
mający za sobą lekturę Bez znieczulenia tegoż
autora bez problemu odnajdzie się w ciężkim, przygnębiającym klimacie, którego
idealny przykład stanowi opowiadanie Inne
życie otwierające zbiór. Inspirowane piosenką o tym samym tytule, opisuje
człowieka dręczonego wewnętrznymi głosami namawiającymi do samobójstwa. Jak zwykle
u Wojciechowicza tekst jest krótki, ale naładowany emocjami do granic
możliwości.
Drugim
opowiadaniem w antologii jest Biegiem, ku
wzgórzom!autorstwa Kacpra Kotulaka – pomysłodawcy całej antologii. Niestety
samo opowiadanie, podobnie jak Reinkarnacja
Benjamina Breegategoż autora, utrzymano w humorystycznym tonie, co po
lekturze mocnego tekstu Wojciechowicza nieco psuje atmosferę. Ktoś może
powiedzieć, że przynajmniej antologia obfituje w różne klimaty i pewnie będzie
miał rację, tutaj jednak zwyczajnie mi to nie pasuje. Co więcej, motyw
podstarzałego Conana wyeksploatował już TerryPratchett.
Bardzo
ciekawy zabieg zastosował Adam Froń w Szybki
lub martwy, dostosowując tempo tekstu do piosenki Be Quick Or Be Dead, przez co od początku atakowani jesteśmy
krótkimi, dynamicznymi zdaniami. Zabieg bardzo fajny, dzięki któremu z czystej
ciekawości sięgnąłem po rzeczony utwór.
Na uwagę również zasługuje DanseMacabreJarosława
Turowskiego. Opowiadanie od pierwszych zdań kojarzy się z twórczością
Lovecraft’a, a to za sprawą być może obłąkanego, być może doszczętnie
zniszczonego przez alkohol mężczyzny, który na stare lata postanawia spisać
swoją historię. Wraz z kolejnymi stronamiodkrywałem coraz większe podobieństwo
z wydaną niedawno w PolsceZgrozą
w InnswichEdwarda Lee, również oddającą hołd Lovecraft’owi, a
to na przykład za sprawą takich naturalistycznych fragmentów:
Po jakimś czasie puściła mnie i
położyła dłonie na wzdętym brzuchu. Zastygła w pozie drwiącej z sacrum
macierzyństwa. Kościste palce zapadły się wewnątrz miękkiego ciała, ukazując
wnętrzności. Indianka pociągnęła fałdy skóry na boki. W szerokiej, ociekającej
grudkowatą cieczą ranie ukazał się niemowlęcy szkielet.
On też tańczył. Dokazywał na swój
własny, pokraczny sposób.
Kobieta chwyciła mnie znowu, tym
razem za poły rozerwanej koszuli, i przycisnęła do siebie. Nie spuszczając ze
mnie wzroku, zaczęła ocierać się rozwartym brzuchem o moje korcze. Brocząca
ohydztwem szczelina kreśliła ósemki w erotycznym rytmie.
Najdłuższym
oraz – w mojej opinii – najsłabszym tekstem w antologii są Żelazne dziewice Kazimierza Kyrcza. O ile sam pomysł na fabułę
przypadł mi do gustu, tak nie potrafiłem przejść do porządku dziennego nad
irracjonalnym zachowaniem i decyzjami podejmowanymi przez głównego bohatera
oraz jego dziewczynę. Samodzielna walka z niebezpieczną organizacją polegająca
na przymilaniu się w celu zdobycia ich zaufania… Nie kupuję tego.Raziła mnie również
w oczy duża liczba metafor, jak choćby: Pytania
namnażały się z szybkością wirusa, mieszając mu w głowie jak sokowirówka.
Zbiór
zamyka tekst Łukasz Radeckiego zatytułowany Łzy
Klauna. Osoby szukające tu klimatów zbliżonych do Królestwa Goremogą poczuć się zawiedzione, gdyż otrzymujemy przepełniony
emocjami monolog głównego bohatera pokazujący zupełnie inne oblicze Radeckiego.Jak
sam autor stwierdził: Choć to banał, to
prawdą jest, że za często przegapiamy sygnały i znaki, których znaczenie
pojmujemy, gdy jest za późno.
Ogromny
plus za dodane notki od autorów, dzięki którym człowiek nie mający wcześniej
zbyt dużej styczności z twórczością Iron Maiden może przynajmniej w niewielkim
stopniu zrozumieć inspiracje autorów.
Odpowiadając
na zadane na początku pytanie: Otóż tak, nieznajomość twórczości Iron Maiden
nie psuje zabawy z lektury. Oczywiście, jak to przy antologiach, należy rzucić
banałem o nierówności tekstów, ale w tym przypadku wszystkie prezentują dość
wysoki poziom. Na koniec mogę jedynie zazdrościć fanom tegoż zespołu, gdyż mają
oni podwójną frajdę z obcowania z Iron
Tales: raz z powodu po prostu dobrych historii, a dwa z zabawy w odgadywanie
inspiracji, jakimi kierowali się poszczególni autorzy.
Piotr Borlik.
Piotr Borlik.
Niektóre opowiadania prawdziwe perełki, niektóre nie-perełki, ale w generalnym rozrachunku całkiem niezły zestaw opowiadań grozy:)
OdpowiedzUsuńPolecam:)