środa, 5 lipca 2017

Iron Tales – Literacka składanka w hołdzie Iron Maiden

Opowiadania przedstawione w Iron Tales to zapiski z podróży w odległe wymiary świata Iron Maiden. To istny kalejdoskop ukazujący jego wielobarwność. Niektóre utwory stanowią próbę wiernego odzwierciedlenia liryk zespołu. W innych muzyka jest jakby tłem dla narracji – sączy się w lokalu, w którym siedzą bohaterowie, albo rozlega się jako sygnał w telefonie – tak wyczytać możemy we wstępie autorstwa Krzysztofa Azarewicza.
W tym miejscu w mojej głowie pojawiły się dwa pytania. Czy człowiek kojarzący zespół Iron Maiden głównie z koszulek kolegów z liceum, z którymi nigdy nie miał wspólnych tematów, znajdzie przyjemność w tekstach zawartych w antologii? Czy „tło dla narracji” w rzeczywistości nie wyglądało mniej więcej tak: „Ej, mamy fajne opowiadanie. Walnie się w tle piosenkę Iron Maiden i będzie cacy”. Mając w pamięci wcześniejsze książki wydawnictwa Gmork, mogłem być spokojny przynajmniej w tej kwestii, że będzie dobrze. A jaka jest odpowiedź na pierwsze pytanie?

Co do tekstów Juliusza Wojciechowicza nie żywiłem najmniejszych obaw. Czytelnik mający za sobą lekturę Bez znieczulenia tegoż autora bez problemu odnajdzie się w ciężkim, przygnębiającym klimacie, którego idealny przykład stanowi opowiadanie Inne życie otwierające zbiór. Inspirowane piosenką o tym samym tytule, opisuje człowieka dręczonego wewnętrznymi głosami namawiającymi do samobójstwa. Jak zwykle u Wojciechowicza tekst jest krótki, ale naładowany emocjami do granic możliwości.
Drugim opowiadaniem w antologii jest Biegiem, ku wzgórzom!autorstwa Kacpra Kotulaka – pomysłodawcy całej antologii. Niestety samo opowiadanie, podobnie jak Reinkarnacja Benjamina Breegategoż autora, utrzymano w humorystycznym tonie, co po lekturze mocnego tekstu Wojciechowicza nieco psuje atmosferę. Ktoś może powiedzieć, że przynajmniej antologia obfituje w różne klimaty i pewnie będzie miał rację, tutaj jednak zwyczajnie mi to nie pasuje. Co więcej, motyw podstarzałego Conana wyeksploatował już TerryPratchett.
Bardzo ciekawy zabieg zastosował Adam Froń w Szybki lub martwy, dostosowując tempo tekstu do piosenki Be Quick Or Be Dead, przez co od początku atakowani jesteśmy krótkimi, dynamicznymi zdaniami. Zabieg bardzo fajny, dzięki któremu z czystej ciekawości sięgnąłem po rzeczony utwór.
Na uwagę również zasługuje DanseMacabreJarosława Turowskiego. Opowiadanie od pierwszych zdań kojarzy się z twórczością Lovecraft’a, a to za sprawą być może obłąkanego, być może doszczętnie zniszczonego przez alkohol mężczyzny, który na stare lata postanawia spisać swoją historię. Wraz z kolejnymi stronamiodkrywałem coraz większe podobieństwo z wydaną niedawno w PolsceZgrozą w InnswichEdwarda Lee, również oddającą hołd Lovecraft’owi, a to na przykład za sprawą takich naturalistycznych fragmentów:
Po jakimś czasie puściła mnie i położyła dłonie na wzdętym brzuchu. Zastygła w pozie drwiącej z sacrum macierzyństwa. Kościste palce zapadły się wewnątrz miękkiego ciała, ukazując wnętrzności. Indianka pociągnęła fałdy skóry na boki. W szerokiej, ociekającej grudkowatą cieczą ranie ukazał się niemowlęcy szkielet.
On też tańczył. Dokazywał na swój własny, pokraczny sposób.
Kobieta chwyciła mnie znowu, tym razem za poły rozerwanej koszuli, i przycisnęła do siebie. Nie spuszczając ze mnie wzroku, zaczęła ocierać się rozwartym brzuchem o moje korcze. Brocząca ohydztwem szczelina kreśliła ósemki w erotycznym rytmie.
Najdłuższym oraz – w mojej opinii – najsłabszym tekstem w antologii są Żelazne dziewice Kazimierza Kyrcza. O ile sam pomysł na fabułę przypadł mi do gustu, tak nie potrafiłem przejść do porządku dziennego nad irracjonalnym zachowaniem i decyzjami podejmowanymi przez głównego bohatera oraz jego dziewczynę. Samodzielna walka z niebezpieczną organizacją polegająca na przymilaniu się w celu zdobycia ich zaufania… Nie kupuję tego.Raziła mnie również w oczy duża liczba metafor, jak choćby: Pytania namnażały się z szybkością wirusa, mieszając mu w głowie jak sokowirówka.
Zbiór zamyka tekst Łukasz Radeckiego zatytułowany Łzy Klauna. Osoby szukające tu klimatów zbliżonych do Królestwa Goremogą poczuć się zawiedzione, gdyż otrzymujemy przepełniony emocjami monolog głównego bohatera pokazujący zupełnie inne oblicze Radeckiego.Jak sam autor stwierdził: Choć to banał, to prawdą jest, że za często przegapiamy sygnały i znaki, których znaczenie pojmujemy, gdy jest za późno.
Ogromny plus za dodane notki od autorów, dzięki którym człowiek nie mający wcześniej zbyt dużej styczności z twórczością Iron Maiden może przynajmniej w niewielkim stopniu zrozumieć inspiracje autorów.

Odpowiadając na zadane na początku pytanie: Otóż tak, nieznajomość twórczości Iron Maiden nie psuje zabawy z lektury. Oczywiście, jak to przy antologiach, należy rzucić banałem o nierówności tekstów, ale w tym przypadku wszystkie prezentują dość wysoki poziom. Na koniec mogę jedynie zazdrościć fanom tegoż zespołu, gdyż mają oni podwójną frajdę z obcowania z Iron Tales: raz z powodu po prostu dobrych historii, a dwa z zabawy w odgadywanie inspiracji, jakimi kierowali się poszczególni autorzy.

Piotr Borlik.

1 komentarz:

  1. Niektóre opowiadania prawdziwe perełki, niektóre nie-perełki, ale w generalnym rozrachunku całkiem niezły zestaw opowiadań grozy:)
    Polecam:)

    OdpowiedzUsuń