ISTOTA ZŁA
Pojawienie się tej książki na rynku wydawniczym zostało
przez wielu czytelników uznane za naprawdę duże wydarzenie literackie. Śmiało
mogę napisać, że świat oszalał na punkcie Luca D’Andrea, a prawa do książki
zostały wykupione przez wydawców z ponad 30 krajów jeszcze przed premierą we
Włoszech. Z dnia na dzień autor „Istoty zła” został postawiony w jednym rzędzie
obok Jo Nesbo, Lovecrafta oraz Kinga.
Czy zasłużenie? Musicie ocenić sami….
Jeremiah Salinger, filmowiec dokumentalista, przeprowadza
się wraz z żoną i córką do Siebenhoch, małej wioski u podnóża włoskich
Dolomitów. Mężczyzna planuje nakręcić dokument o pracy miejscowych ratowników
górskich. Niestety jedna z akcji ratunkowych, w której uczestniczy, kończy się
tragicznym wypadkiem, a Jeremiah jako jedyny cudem unika śmierci. Nękany
atakami paniki, a także poczuciem winy, natrafia na nigdy nierozwikłaną,
mrożącą krew w żyłach zagadkę z przeszłości. Zagadkę masakry w wąwozie
Bletterbach.
W kwietniu 1985 roku okolicę nawiedziła bezprecedensowa
nawałnica. Miejscowi wciąż żyją w przekonaniu, że to ona przyniosła ze sobą
klątwę. Najpierw doszło do brutalnego zabójstwa trójki wędrujących po górach
młodych ludzi, a następnie do dwóch zaskakujących samobójstw mieszkańców
wioski. Mimo że od tragedii minęło ponad trzydzieści lat, sprawa nigdy nie
została wyjaśniona. Jeremiah za wszelką cenę pragnie dowiedzieć się, co tak
naprawdę wydarzyło się w Bletterbach. Mieszkańcy są jednak przekonani, że w
wąwozie czai się zło, którego lepiej nie budzić. Zło tak pradawne i groźne jak
sama Ziemia…
Przede wszystkim pragnę podziękować autorowi za niesamowite
trzy dni, które spędziłam na czytaniu „Istoty zła”. Podobało mi się w niej
dosłownie wszystko. Od fenomenalnie odtworzonej atmosfery wioski, która na
początku wydaje się idealnym miejscem do ucieczki od zgiełku dużego miasta po
opisy miejsc, do których zabiera nas autor podczas całej historii. Wspaniałe
jest to, w jaki sposób została
przedstawiona prawdziwa natura tego miejsca.
Na ogromną uwagę zasługuje sposób, w jaki Luca D’Andrea
ukazał nam stany psychiczne głównego bohatera, jego chorobliwą wręcz obsesję i
natrętne pragnienie rozwiązania zbrodni sprzed 30 lat. Niejednokrotnie podczas
czytania myślałam o „Lśnieniu”, uważam, że „Istota zła” posiada elementy
twórczości Kinga, jednak w ogóle mi to
nie przeszkadzało w kontynuowaniu lektury. Wręcz przeciwnie, udzieliła mi się
ponura i psychodeliczna atmosfera książki. Wątek kryminalny został genialnie
wpleciony w życie mieszkańców Siebenhoch, bo jak się okazuje, droga do
rozwiązania masakry prowadzi również
przez głęboko skrywane sekrety tych ludzi.
Nie sugerujcie się tytułem, to nie jest opowieść o jakiejś
pradawnej klątwie, o złu, które można
konkretnie nazwać. Zło w tej historii ma wiele imion. Jest nim potęga przyrody,
która po raz kolejny pokazuje nam jak mało znaczymy i jacy jesteśmy bezradni w konfrontacji z
żywiołem natury.
Złem jest Bestia, która pojawia się w głowie Salingera. To
również oznaka słabości naszego umysłu i lęków, które potrafią zdominować nasze
życie. To taki rodzaj zła, który doprowadza do szaleństwa, obsesji i pogoni za
prawdą, nie bacząc na cenę jaką przyjdzie nam za nie zapłacić.
Zdradzę Wam jeszcze
tylko, że finał jest szokujący!!!
Nie przegapcie okazji do przeczytania naprawdę rewelacyjnej
i poruszającej powieści, jaką jest „Istota zła”.
Moja ocena to 10/10
Beata Sokołowska
Za egzemplarz do recenzji
dziękuję Wydawnictwu WAB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz