„Nawet to, czego nie
powiesz, może zostać użyte przeciwko tobie”, gdyż twoje gesty, mimika i mowa
ciała mówią same za siebie. Małgorzata Łatka w swym thrillerze Kamfora mierzy się z zagadnieniem mowy
ciała i tym samym do polskiego kryminału wprowadza świeży wątek. Ale czy ten
temat i postać wykreowana przez autorkę, którą jest specjalistka od
odczytywania emocji z mimiki, wystarczą, aby uznać ten thriller za dobry? Według
mnie nie.
Kraków. To tutaj
dochodzi do serii makabrycznych morderstw, których ofiarą padły młode kobiety.
Brutalnie okaleczone i porzucone ciała to jedyny ślad, jaki pozostawia po sobie
morderca, który przez opinie publiczną został okrzyknięty mianem Kamfory, gdyż
„pojawia się i znika niezauważony przez nikogo”. Śledztwo prowadzone przez
Jakuba Zagórskiego utknęło w martwym punkcie, a kolejne zaginięcia kobiet nie
wskazują na to, aby morderstwa miały ustać. Zdesperowany policjant postanawia
uciec się do innych metod. Zaprasza do współpracy specjalistkę od mowy ciała –
Lenę Zamojską, której umiejętności mogłyby pomóc w schwytaniu sprawcy. Ta
początkowo odmawia, gdyż w jej życiu zawodowym zdarzyło się coś, co
przewartościowało jej podejście do swych zdolności i pracy zawodowej. Do
współpracy z policją przekonuje ją ostatecznie zaginięcie kolejnej kobiety,
której los spoczywa w rękach Kamfory.
Zagadnienie mowy ciała
w książce Małgorzaty Łatki pełni kluczową rolę. Kamfora to thriller, który czytelnika może zachęcić do zagłębienia
się w ten temat, gdyż autorka w dość szczegółowy sposób opisuje metody
odczytywania emocji z mimiki, postawy, czy mikroekspresji badanej osoby. To
także nowatorski temat wśród polskich pisarzy kryminału, a dodatkowo na plus
można zaliczyć fakt, iż autorka przed napisaniem książki zagłębiała się w to
zagadnienie, co pozwoliło jej intensywnie przygotować się do napisania tej
powieści. W moim odczuciu to jednak jedyne plusy tej książki.
Ogólny zarys fabularny,
prowadzenie akcji, charakterologia postaci, element zaskoczenia i także samego
zakończenia wypadają tutaj bardzo przeciętnie. Kamfora już od pierwszych stron nie wzbudziła we mnie tego
dreszczyku emocji, który powinien posiadać każdy dobry thriller. Za to od
początku fabuła Kamfory powiewała mi
zachodem. Według mnie sporo w tej książce inspiracji amerykańskimi wzorcami
prowadzenia historii, także tymi serialowymi (ja miałam skojarzenia z serialem Lie to me, który w całości poświęcony
jest mowie ciała).
Sama fabuła jest
niestety banalna, sztampowa i do bólu przewidywalna. Miałam nadzieję aż do
ostatnich stron, że autorka „Kamfory” w końcu zaskoczy, że w książce tej zdarzy
się coś nietypowego. Niestety nic takiego nie miała miejsca. Powielane schematy,
które zostały przyklepane zagadnieniem mowy ciała.
Podobno Diabeł tkwi
także w szczegółach, a zdaje się, że autorka do ich opisywania ma szczególne
zamiłowanie. W książce znalazła się cała masa niepotrzebnych opisów
pomieszczeń, ludzi, rzeczy, które w większości przypadkach nic nie wnosiły do
właściwej części fabuły, a także nie sprawiły, że książka zyskała bardziej
malowniczy charakter, czy wyraźniejszy zarys tła. Wręcz przeciwnie.
Sporo do życzenia
pozostawiają także sami bohaterowi Kamfory – niestety szablonowi, nijacy. Lena
Zamojska – młoda, piękna, inteligenta, której zdolności odczytywania mimiki
urastają tutaj niemal do rangi nadprzyrodzonych zdolności. Jakub Zagróski –
przystojny komisarz, na którym Lena zrobiła duże wrażenie, nie tylko
intelektualne. Znacie ten schemat?
Kamfora Małgorzaty
Łatki to thriller, który posiada sporo niedociągnięć. Autorka skupiła się na
kluczowym temacie, a zbrodnia, jej motywy i rozwiązania spadło na drugi plan.
Przez to książka została w moim odczuciu pozbawiona emocji i bardzo ważnego
elementu zaskoczenia. Niestety Kamfora to książka bardzo przewidywalna i na tle
całej masy przeczytanych przeze mnie thrillerów wypadła słabo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz