czwartek, 3 listopada 2016

Małgorzata Łatka - Kamfora

„Nawet to, czego nie powiesz, może zostać użyte przeciwko tobie”, gdyż twoje gesty, mimika i mowa ciała mówią same za siebie. Małgorzata Łatka w swym thrillerze Kamfora mierzy się z zagadnieniem mowy ciała i tym samym do polskiego kryminału wprowadza świeży wątek. Ale czy ten temat i postać wykreowana przez autorkę, którą jest specjalistka od odczytywania emocji z mimiki, wystarczą, aby uznać ten thriller za dobry? Według mnie nie.

Kraków. To tutaj dochodzi do serii makabrycznych morderstw, których ofiarą padły młode kobiety. Brutalnie okaleczone i porzucone ciała to jedyny ślad, jaki pozostawia po sobie morderca, który przez opinie publiczną został okrzyknięty mianem Kamfory, gdyż „pojawia się i znika niezauważony przez nikogo”. Śledztwo prowadzone przez Jakuba Zagórskiego utknęło w martwym punkcie, a kolejne zaginięcia kobiet nie wskazują na to, aby morderstwa miały ustać. Zdesperowany policjant postanawia uciec się do innych metod. Zaprasza do współpracy specjalistkę od mowy ciała – Lenę Zamojską, której umiejętności mogłyby pomóc w schwytaniu sprawcy. Ta początkowo odmawia, gdyż w jej życiu zawodowym zdarzyło się coś, co przewartościowało jej podejście do swych zdolności i pracy zawodowej. Do współpracy z policją przekonuje ją ostatecznie zaginięcie kolejnej kobiety, której los spoczywa w rękach Kamfory.
Zagadnienie mowy ciała w książce Małgorzaty Łatki pełni kluczową rolę. Kamfora to thriller, który czytelnika może zachęcić do zagłębienia się w ten temat, gdyż autorka w dość szczegółowy sposób opisuje metody odczytywania emocji z mimiki, postawy, czy mikroekspresji badanej osoby. To także nowatorski temat wśród polskich pisarzy kryminału, a dodatkowo na plus można zaliczyć fakt, iż autorka przed napisaniem książki zagłębiała się w to zagadnienie, co pozwoliło jej intensywnie przygotować się do napisania tej powieści. W moim odczuciu to jednak jedyne plusy tej książki.

Ogólny zarys fabularny, prowadzenie akcji, charakterologia postaci, element zaskoczenia i także samego zakończenia wypadają tutaj bardzo przeciętnie. Kamfora już od pierwszych stron nie wzbudziła we mnie tego dreszczyku emocji, który powinien posiadać każdy dobry thriller. Za to od początku fabuła Kamfory powiewała mi zachodem. Według mnie sporo w tej książce inspiracji amerykańskimi wzorcami prowadzenia historii, także tymi serialowymi (ja miałam skojarzenia z serialem Lie to me, który w całości poświęcony jest mowie ciała).

Sama fabuła jest niestety banalna, sztampowa i do bólu przewidywalna. Miałam nadzieję aż do ostatnich stron, że autorka „Kamfory” w końcu zaskoczy, że w książce tej zdarzy się coś nietypowego. Niestety nic takiego nie miała miejsca. Powielane schematy, które zostały przyklepane zagadnieniem mowy ciała.

Podobno Diabeł tkwi także w szczegółach, a zdaje się, że autorka do ich opisywania ma szczególne zamiłowanie. W książce znalazła się cała masa niepotrzebnych opisów pomieszczeń, ludzi, rzeczy, które w większości przypadkach nic nie wnosiły do właściwej części fabuły, a także nie sprawiły, że książka zyskała bardziej malowniczy charakter, czy wyraźniejszy zarys tła. Wręcz przeciwnie.
Sporo do życzenia pozostawiają także sami bohaterowi Kamfory – niestety szablonowi, nijacy. Lena Zamojska – młoda, piękna, inteligenta, której zdolności odczytywania mimiki urastają tutaj niemal do rangi nadprzyrodzonych zdolności. Jakub Zagróski – przystojny komisarz, na którym Lena zrobiła duże wrażenie, nie tylko intelektualne. Znacie ten schemat? 
Kamfora Małgorzaty Łatki to thriller, który posiada sporo niedociągnięć. Autorka skupiła się na kluczowym temacie, a zbrodnia, jej motywy i rozwiązania spadło na drugi plan. Przez to książka została w moim odczuciu pozbawiona emocji i bardzo ważnego elementu zaskoczenia. Niestety Kamfora to książka bardzo przewidywalna i na tle całej masy przeczytanych przeze mnie thrillerów wypadła słabo.


Autorka recenzji: Magdalena Wardęcka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz