Najnowsza powieść „Konigsberg” jest troszkę innym „produktem”
niż poprzednie tomy. Tutaj zdawkowo i tylko momentami uświadczymy wojennej
zawieruchy, szturmów, rozrywających się wokół grantów i okopowej masakry. To
powieść, której fabuła rozgrywa się w pruskim mieście, gdzie pierwsze skrzypce
grają szpiedzy, wywrotowcy, piękne kobiety i czuwające nad wszystkim służby wywiadowcze. „Konigsberg” to powieść, którą w
myślach przyrównywałem do przygód najbardziej znanego agenta świata, pewnego
Jamesa, wokół którego zawsze znajdzie się piękna kobieta, ci źli i swoi – też nie
do końca dobrzy. Temu wszystkiemu towarzyszy cała masa zdarzeń: pościgów, gier wywiadowczych, podchodów, zagadek, a nawet uniesień miłosnych. Z tym, że wszystko przeniesione jest w rok 1917. I o dziwo, pomysł
Michała Gołkowskiego sprawdza się świetnie. Tak naprawdę może oprócz jednego
wątku, który moim zdaniem został przedstawiony zbyt naiwnie i zbyt łatwo, trudno
znaleźć jakiekolwiek uchybienia. A wręcz przeciwnie, opisy Konigsberga,
topografia miasta, klimat spowitych mgłą uliczek ukazany jest bardzo obrazowo i
realnie, aż zastanawiałem się ile w tym wszystkim jest wyobraźni autora, a ile
godzin przesiedzianych nad starymi fotografiami.
Nie chcę opisywać fabuły, ani tego jakie zadanie ma główny bohater,
dlaczego znalazł się tam, a nie gdzie indziej i z kim Grossmann (bo o nim mowa) musi stanąć w
szranki. Powód jest prosty. Opowiedzenie nawet części fabuły zdradziłoby wiele
elementów powieści i popsułoby świetną zabawę, jaką będzie miał każdy, kto sięgnie
po trójkę Stalowych.
Pomimo, że „Konigsberg” napisany został niedawno, jest początkiem całej historii, która będzie rozpisana (i jest) w dalszych tomach. Fani Stalowych z radością będą wyłapywać smaczki, które pozwalają rzucić nieco światła na postaci właśnie z „Błota”, czy „Chwały”. Wspomnę, że pojawia się Gerhard Keller, profesor Nemmerdorf czy moja ulubiona postać Egon, nożownik z miasta Danzing.
Pomimo, że „Konigsberg” napisany został niedawno, jest początkiem całej historii, która będzie rozpisana (i jest) w dalszych tomach. Fani Stalowych z radością będą wyłapywać smaczki, które pozwalają rzucić nieco światła na postaci właśnie z „Błota”, czy „Chwały”. Wspomnę, że pojawia się Gerhard Keller, profesor Nemmerdorf czy moja ulubiona postać Egon, nożownik z miasta Danzing.
Mam także wrażenie, że „Konigsberg” jest bardziej dopracowaną
powieścią, chciałoby się powiedzieć bardziej dojrzałą niż jej poprzednie tomy. Co za tym idzie bardziej rozbudowaną fabularnie, której akcja z rozmachem toczy się na
kilku płaszczyznach, jednak w żaden sposób takie rozbicie, nie pozwala
czytelnikowi się nudzić.
Michał Gołkowski tylko narobił ochoty na dalsze powieści z
uniwersum Stalowych, więc z jednej strony ostatnie zdanie książki cieszy ponieważ
dotarliśmy do końca powieści, to z drugiej zasmuca. Znowu trzeba będzie czekać.
Ciąg dalszy nastąpi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz